Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: 19 stycznia minie pięć lat od ostatniej pana rozmowy dla naszego portalu. Jak minął ten czas?
Bert Harkins, były żużlowiec, złoty medalista Mistrzostw Szkocji Par (1965), uczestnik DMŚ i MŚP: Wszystko było w porządku. Choć zakończyłem karierę żużlową bardzo dawno temu, wciąż jestem w nim zaangażowany za sprawą członkostwa w WSRA (Światowe Stowarzyszenie Żużlowców - przyp. red.).
Dużo się wydarzyło na świecie w tym okresie. COVID-19 skradł nam dwa lata. Jak pan sobie poradził w tych mrocznych czasach? Udało się panu i rodzinie uniknąć poważniejszych kłopotów?
Mieliśmy szczęście tutaj. Pogoda była dobra i mogliśmy spędzać większość czasu na zewnątrz, dzięki czemu uniknęliśmy złapania czegoś poważniejszego.
We wspomnianym wcześniej wywiadzie, przyznał pan, że brytyjska liga potrzebuje powrotu gwiazd cyklu Speedway Grand Prix. Czy może pan powiedzieć, patrząc na zeszłoroczne, a także tegoroczne składy, że rywalizacja odzyskuje dawny blask?
Dobrze jest zobaczyć, że będziemy mieli kilka gwiazd z Grand Prix ponownie w lidze brytyjskiej w nowym sezonie. Jason Doyle wspierał żużel na Wyspach przez jakiś czas. Świetnie jest ujrzeć teraz młodego Daniela Bewleya w Wielkiej Brytanii, bo przed nim świetlana przyszłość. On ma mnóstwo talentu. Dorastał, jeżdżąc na motocrossie, więc ma świetną kontrolę nad motocyklem, a dodatkowo jest bardzo spokojnym zawodnikiem, który nie wydaje się być pobudzony czy zawiedziony. Bierze życie jakim jest.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
Jest jakiś zawodnik, może dwóch lub trzech, których chciałby pan zobaczyć najbardziej w SGB Premiership?
Nicki Pedersen jest tym, który zawsze przykuwa uwagę, gdziekolwiek by nie występował. To twardy zawodnik, który wprost podburza morze tam, gdzie się znajduje. Po tak ciężkich kontuzjach, to osobiście uważam, że Nicki nie powinien już jeździć na żużlu i odwiesić kevlar. Bartosz Zmarzlik to kolejny, który porwałby wielkie tłumy w Zjednoczonym Królestwie, ale jakoś nie widzę go opuszczającego Polskę, by startować w naszej lidze. Chciałbym również zobaczyć ponownie tak na Wyspach, jak i w Grand Prix, Emila Sajfutdinowa.
Pięć lat temu powiedział pan, że będzie szczęśliwy, widząc po dwóch Brytyjczyków w składzie meczowym. Czy program "Rising Stars" satysfakcjonuje pana i powinien być rozwijany? Prawdopodobnie słyszał pan też o polskiej U-24 Ekstralidze, która daje szansę także zawodnikom z mniejszych żużlowo państw. Jak pan to ocenia?
"Rising Stars" to projekt będący bardzo dobrą drogą dla młodych zawodników do zdobycia cennego doświadczenia. Ekstraliga U24 również brzmi jak świetny pomysł.
Wróćmy do Bewleya. Dość szybko wbił się do światowej czołówki i wielu uważa go za przyszłego mistrza świata. Zgodzi się pan z tym?
Myślę, że jedną z wielkich zalet Dana jest to, że nie daje się wyprowadzić z równowagi swoim przeciwnikom. To może być mistrz świata lub czołowy zawodnik na wyjazdowych torach, na których nigdy wcześniej nie startował. Dan po prostu wyjeżdża i ściga się na swoim motocyklu. Nerwy wydają się go nie dotykać.
Nie będzie mu łatwo pokonać Zmarzlika. Potrafi pan wskazać jakąś umiejętność Bewleya, która może dać mu przewagę nad Polakiem?
Bardzo ciężko jest zostać Indywidualnym Mistrzem Świata. Oczywiście Dan ma potencjał i możliwości, aby zdobyć tytuł, ale wiele rzeczy może się wydarzyć podczas długiego sezonu żużlowego. Kontuzje, problemy sprzętowe czy po prostu utrata formy. Aby zostać mistrzem świata, musisz być powtarzalny przez całą długą serię Grand Prix. Dan ma tę zdolność, aby osiągnąć cel w przeciągu kilku lat.
Obserwując brytyjski żużel, widzi pan młodych zawodników zdolnych dołączyć do Bewleya i Roberta Lamberta? Chyba najbardziej obiecującym jest Tom Brennan, prawda? Czyni największe postępy ze wszystkich i jego chęć ścigania jest niesamowita! Powiedział mi jakiś czas temu, że ściga się nawet z połamanymi kośćmi.
Tak, mamy kilku dość dobrych młodych Anglików takich jak Tom Brennan, Jason Edwards i inni, więc uważam, że przyszłość brytyjskiego żużla jest świetlana. Tak długo, aż nie "porwiecie" naszych wschodzących gwiazd do Polski!
Współcześnie możemy w profesjonalnym żużlu oglądać pięciu Szkotów, którymi są: Greg Blair, Kieran Douglas, William Lawson, Lewis Millar oraz Ace Pijper. Śledzi pan ich losy i kibicuje mocniej ze względu na ich narodowość?
Tak, oczywiście! Wspieram Szkotów i zawsze chcę, aby dobrze im się wiodło. Wciąż mamy daleką drogę do dni, gdy Szkocja wystawiała swoją drużynę w Drużynowych Mistrzostwach Świata i Mistrzostwach Świata par, ale mam nadzieję, że dzięki obiektom szkoleniowym na północ od granicy, ponownie ujrzymy błyszczące szkockie młode gwiazdy na arenie międzynarodowej.
Jest pan na bieżąco z ligą polską?
Polscy kibice w tym momencie najlepsi na świecie. Wielkie tłumy i entuzjastyczni fani. Wszyscy najlepsi żużlowcy chcą się ścigać w Polsce, a rywalizacja jest bardzo ciężka. Brytyjscy kibice kochają oglądać zawody z Polski na YouTube i innych platformach streamingowych, ponieważ mogą widzieć tych wszystkich czołowych zawodników, których mają możliwość ujrzeć tylko raz w roku podczas Grand Prix w Cardiff.
Bert Harkins - utytułowany były żużlowiec, były prezes WSRA i znana, szanowana osoba w świecie żużla. Niemniej jednak całe to ściganie w kółko zaczęło się bez silnika, natomiast z pedałami. Może pan powiedzieć nam nieco więcej?
Zgadza się, mówisz o speedrowerze. W moich szkolnych czasach jeździłem w speedrowerowej miejskiej lidze Glasgow w Szkocji i to były zabawne czasy. Moja drużyna nazywała się Mansewood Lions. Mansewood, ponieważ tor znajdował się w lesie za plebanią kościoła parafialnego Eastwood. Na początku mieliśmy ręcznie malowane plastrony, ale później słynni Wembley Lions dali nam pełny zestaw swoich plastronów żużlowych, więc prezentowaliśmy się bardzo elegancko z czerwono-białym lwem na piersiach. Byłem kapitanem naszej drużyny speedrowerowej, ale nie miałem wówczas pojęcia, że wiele lat później zostanę kapitanem tych "właściwych" Lwów z Wembley, drużyny żużlowej. Musi to być zatem jakiś wyczyn.
Dotarł pan do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata w 1962 roku na Harrison Park w Edynburgu. Ukończył go pan z dziewięcioma punktami na siódmym miejscu. Z moich informacji wynika, że w wyścigu 17 kontrowersyjnie pokonał pan Dereka Garnetta. Gdyby on wygrał ten bieg, zostałby mistrzem świata. Ostatecznie przegrał baraż o złoto z Mikem Parkinsem. Pamięta pan to starcie?
Pamiętam. Zamknąłem ze startu Dereka i prowadziłem przed nim całe cztery okrążenia. Myślę, że ścieraliśmy się trochę w łukach, ale wówczas nie wiedziałem, że Derek zostałby mistrzem świata, pokonując mnie. Jak tylko możliwe koncentrowałem się na wygraniu tego wyścigu. Mike Parkins, syn promotora klubu żużlowego Norwich Stars, został Indywidualnym Mistrzem Świata. Było mi przykro z powodu Dereka, ponieważ był w tamtych czasach najlepszym angielskim speedrowerzystą. Ja byłem jednak najlepszym Szkotem, więc musiałem wygrać ten wyścig.
Właściwie to w 1962 był już pan żużlowcem. Było ciężko pogodzić czas wtedy między dwiema dyscyplinami sportu. Dla porównania aktualny Indywidualny Mistrz Świata Juniorów, Marcel Krzykowski łączy udaną karierę speedrowerową z zawodowymi startami na żużlu.
W czasie tamtych mistrzostw świata byłem jedynie początkującym w wyścigach nowicjuszy na Old Meadowbank w Edynburgu, więc te sporty sobie tak naprawdę nie przeszkadzały. Sądzę, że Marcel zrobił bardzo dobrze, łącząc oba sporty i możliwe, że refleks speedrowerzysty na starcie pomaga mu gdy staje pod taśmą na żużlu.
Są w Polsce tezy, że speedrower to "żużel dla ubogich" czy "dziecinna zabawa dla tych co udają żużlowców". Zdecydowanie się z tym nie zgadzamy. Myślę, że to podobne, ale różne dyscypliny. Chciałbym wiedzieć, co pan o tym sądzi?
Dla mnie speedrower był czymś, co wypełnia czas chłopaka chodzącego do szkoły, ale w poważnej rywalizacji z innymi. Wielu młodych chłopców chciało być żużlowcami gdy dorosną i jest długa lista zawodników, którzy najpierw jeździli na speedrowerze, a potem z sukcesami ścigali się na żużlu. Speedrower to świetny sport i zasługuje, aby być tak oceniany, a nie jako "dziecinna zabawa dla tych, co udają żużlowców".
Aktualnie istnieje tylko Wielka Brytania, Australia i Polska. W pana czasach, chociaż Australia i Polska nie należały do tego świata, to były Zachodnie Niemcy, Szwecja i Holandia. Myślę, że to było bardziej międzynarodowe w przeszłości. Jak pan sądzi?
Być może, ale kiedy ja startowałem, jedynym państwem, o którym się słyszało była właśnie Holandia. To oni organizowali pierwsze mistrzostwa świata w Hilversum, a jeden z zawodników z Glasgow, Norrie Allan zakwalifikował się tam do finału.
W pana czasach Anglia była zdecydowanie najsilniejszą nacją w speedrowerze. Szkoci, Holendrzy, Niemcy i Szwedzi, dosłownie w tej kolejności, byli tłem. Współcześnie rywalizacja jest bardziej wyrównana. Oczywiście, Anglia wciąż jest najlepsza w Zjednoczonym Królestwie, ale Polacy i Australijczycy wydają się być jeszcze mocniejsi. Powiedziałbym nawet ogólnie, że brytyjski speedrower słabnie przez brak ogólnokrajowej ligi. Najlepsi zawodnicy podzieleni między regionami tracą motywację do jazdy na najwyższym poziomie. Jak pan uważa?
Speedrower w Anglii nadal jest dość silny, a Australia i Polska zdają się być tak samo mocne, ale niezupełnie jestem kompetentny do komentowania współczesnego speedrowera, bo jestem aktualnie trochę z boku tego wszystkiego.
Jest pan nadal zaangażowany tak w żużel, jak i speedrower? Obie dyscypliny bardzo się zmieniły przez cały ten czas, którego był pan świadkiem.
Niestety, straciłem kontakt ze speedrowerem, choć nadal mamy drużyny w Szkocji. Chciałbym widzieć, jak zyskuje większe zainteresowanie na całym świecie, ale to ciężkie, gdy piłka nożna wypełnia strony wszystkich gazet.
Uważa pan, że są jakieś zasady czy zachowania w speedrowerze, które żużel powinien zaadoptować?
Żużel przyjął kilka reguł ze speedrowera i najlepszą z nich jest start stojący. Czasy, gdy żużlowcy czołgali się w przód i w tył pod taśmą odeszły i myślę, że tak jest lepiej dla sportu. Niektórzy lubili ten spektakl, czołgających się zawodników, ale w wielu przypadkach to była forma oszukiwania poprzez lotne starty.
Pana rodak i rywal, speedrowerowa legenda wszechczasów - John Murphy nadal jest aktywny sportowo, wciąż żyje dla speedrowera, choć na liczniku już blisko ósemki z przodu. Jest szansa, że w przyszłości zobaczymy jego i pana na polach startowych toru Redbreas w Edynburgu?
Dobre pytanie. John nadal jeździ i wciąż pokonuje niektórych młodszych zawodników. Był czołowym zawodnikiem Edynburga, gdy rozgrywaliśmy mecze Glasgow - Edynburg. Dobrze jest widzieć, że jest w stanie się ścigać, podobnie jak Chick Mackie, który musi być dobrze po osiemdziesiątce. A ja? Cały czas jeżdżę na moim rowerze górskim Scott, ale moje stare kolana trochę skrzypią. Być może w kolejnym sezonie pojadę z Johnnym mistrzostwa jednego okrążenia. Jeśli by to było na cztery kółka, potrzebowałbym tlenu!
Na koniec, chcielibyśmy zapytać pana o prognozy na sezon żużlowy 2023. Kto będzie mistrzem świata, kto wygra powracający Drużynowy Puchar Świata i jak ocenia pan szanse "Lwów" w tej rywalizacji?
Sezon w Grand Prix jest długi i trudny. Bartosz jest nadal faworytem do obrony tytułu, ale czeka go mnóstwo ciężkiej rywalizacji w 2023. Puchar Świata mogliby wygrać Polacy, ale Wielka Brytania ma bardzo dobry, młody zespół liderowany przez Tai'a Woffindena i są w stanie zaskoczyć wszystkich. Nie skreślajcie również Australii. Przed nami ekscytujący sezon.
od autora. Współpraca: Artur Pisarek
Czytaj więcej:
Zaakceptowali jego pasję. Krystian Rempała był dla niego wzorem
W PGE Ekstralidze na ten skład wydaliby miliony!