Żywa legenda klubu. "Gdy się jeździło, to żużel był piękną sprawą"

Facebook / Śląsk Świętochłowice - historia / Na zdjęciu: Antoni Bielica
Facebook / Śląsk Świętochłowice - historia / Na zdjęciu: Antoni Bielica

Antoni Bielica choć nigdy nie osiągnął wybitnych wyników sportowych, to dziś uchodzi za jedną z legend Śląska Świętochłowice. To za sprawą m.in. tego, że prawie całą karierę związany był z macierzystym klubem.

W tym artykule dowiesz się o:

Antoni Bielica urodził się 27 stycznia 1964 roku w Świętochłowicach. Licencję żużlową uzyskał jako szesnastolatek, a na swój ligowy debiut musiał poczekać do kolejnego sezonu.

Szansy doczekał się w 8. kolejce, kiedy to 26 czerwca 1981 roku do Świętochłowic przyjechał GKM Grudziądz. Trener gospodarzy zdecydował się dać go na pozycję rezerwowego, czyli pod numer szesnasty. Prawie cały mecz oglądał z parku maszyn i wydawało się, że tego dnia już na tor nie wyjedzie.

Ale doczekał się. W piętnastym biegu został desygnowany w ramach rezerwy zwykłej, ale o swoim pierwszym biegu w karierze ligowej musiał szybko zapomnieć. Brak dużego doświadczenia i stres dały się we znaki. Bielica upadł na tor i wyścigu nie ukończył.

Ponad dwieście meczów

Mecz Śląska Świętochłowice z GKM-em Grudziądz był początkiem długiej kariery miejscowego zawodnika. Po czterech sezonach w drugiej lidze (obecnej pierwszej) miał okazję zasmakować rywalizacji w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale nie radził sobie tak, jakby tego oczekiwał, co potwierdza średnia biegowa - 0,688. Na pewno jednak 21-latek wyciągnął wówczas bardzo wiele cennej nauki i doświadczenie zaprocentowało w kolejnych sezonach, które były najlepszymi w karierze Bielicy.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

Świętochłowiczanin po spadku Śląska do 1. Ligi był jedną z wiodących postaci. Choć do liderów - Jerzego Kochmana (2,683) i Krzysztofa Zarzeckiego (2,176) mu brakowało, to średnia 1,853 pokazywała, że stać go na solidne wyniki. Najlepszy wynik w lidze zanotował w roku 1987, kiedy to w siedmiu meczach wystartował w 35 biegach i wywalczył w nich 69 punktów z czterema bonusami. Taki rezultat dał mu drugą średnią w drużynie - 2,086. Skuteczniejszy był tylko Krzysztof Zarzecki (2,246).

W całej karierze Bielica minimum jeden mecz w lidze odjeżdżał w dziewiętnastu sezonach. Osiemnaście z nich spędził w swoim macierzystym zespole, czyli w Śląsku. Tylko raz jeździł na obczyźnie, co miało miejsce w 1997 roku, kiedy to z Krzysztofem Basem, Leszkiem Matysiakiem czy Rafałem Chińskim byli reprezentantami Wandy Kraków. Spowodowane to było faktem, że klub po przemianach gospodarczych nie miał już tak dużego wsparcia z Huty i przez problemy finansowe musiał złapać oddech poza rozgrywkami ligowymi.

Bielica przez tych dziewiętnaście sezonów wywalczył 1335,5 punktu oraz 70 bonusów, a to wszystko w równo 900 wyścigach.

- Przejechało się prawie dwadzieścia lat. Żużel to piękny sport, cieszy się nim człowiek do dziś, a na sporcie człowiek uczy się charakteru, sport kształtuje człowieka. Nie chodzi się na piwo, a jest się zaangażowanym w treningi. Starty na żużlu sprawiały mi ogromną satysfakcję. Nie patrzyło się na kasę, a na to, co się robi. Gdy się jeździło, to żużel był piękną sprawą. Na dzień dzisiejszy wygląda on nieco inaczej, to jest komercja - powiedział Bielica w jednym z wywiadów dla "Tygodnika Żużlowego".

Jazda u boku wicemistrza świata

Bielica ścigając się na żużlowych torach spotkał wiele legend polskiego speedwaya. Miał też jednak to szczęście, że żużlowego rzemiosła mógł się uczyć od wicemistrza świata z 1970 roku, Pawła Waloszka. Przez pięć lat panowie byli klubowymi partnerami, bo w 1985 roku ikona świętochłowickiego żużla zdecydowała się przejść na sportową emeryturę.

Piątkowy solenizant nie ukrywa, że rzadko zdarzało się przyjeżdżać do mety przed Waloszkiem. Był on zawodnikiem, który jednak nie uchodził za indywidualistę, a wręcz przeciwnie, dążył do tego, aby wyniki drużyny były, ja najlepsze. Młodzi zawodnicy starali się jak najwięcej czerpać wiedzy, zarówno praktycznej, jak i teoretycznej.

Syn też jeździ w lewo

Antoni Bielica doczekał się jednego syna, Kamila. On również zdecydował się, by jeździć w lewo, ale nie czyni tego, tak jak jego ojciec na motocyklach bez hamulców, a na mniejszych torach. Kamil Bielica jest jednym z czołowych reprezentantów naszego kraju w speedrowerze. Na swoim koncie ma m.in. brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Polski, który wywalczył w 2018 roku w Toruniu, a także sukcesy klubowe i reprezentacyjne.

Ze Śląskiem Świętochłowice w 2021 roku sięgnął po Drużynowe Mistrzostwo Polski oraz Mistrzostwo Europy Drużyn Klubowych. Z orzełkiem na piersi sięgnął z kolei w 2017 roku w Salisbury po Drużynowe Wicemistrzostwo Świata.

- Bardzo dobrze, że jeździ na speedrowerze. Żużel to bardzo ciężki kawałek chleba, tyle ile miałem upadków i kontuzji, to najważniejsze jest zdrowie. Dziś odczuwam skutki swojej kariery, a bóle kręgosłupa to są na porządku dziennym - dodał Bielica.

Czytaj także:
Legenda w cieniu wielkich mistrzów. Mauger nauczył go jednej ważnej rzeczy
Mistrzostwa Europy wracają do Częstochowy po ośmiu latach. Tak tłumaczą swój wybór

Komentarze (1)
avatar
ADASOS
28.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie redaktorze. Proszę poznać historię polskich lig. Pana wiek nie tłumaczy tych wielbłądów.