Rosjanin ma żonę Polkę. Mówi, jak traktują go ludzie

Instagram / tarasenko_701 / Na zdjęciu: Wadim Tarasienko z córką
Instagram / tarasenko_701 / Na zdjęciu: Wadim Tarasienko z córką

Wadim Tarasienko od początku potępiał wojnę w Ukrainie. - Niektórzy Rosjanie pisali wtedy, że trzeba mnie zniszczyć. Że mam już nie wracać do kraju - mówi zawodnik, który w ostatnich dniach otrzymał polski paszport.

Wadim Tarasienko ma 28 lat. W Polsce mieszka od dawna. Rosjanin już pierwszego dnia wojny w Ukrainie potępił działania Władimira Putina. Później nawet przez moment nie próbował wycofywać się ze swoich słów. Mimo to nie mógł wziąć udziału w rozgrywkach żużlowej PGE Ekstraligi, bo Polski Związek Motorowy zdecydował, że nie będzie potwierdzać do startów żadnego z obywateli Rosji ani Białorusi.

Teraz Tarasienko będzie mógł wrócić do ścigania, bo otrzymał polski paszport, o który zaczął się starać jeszcze przed wybuchem wojny. Rosjanin w rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o emocjach, które towarzyszyły mu w ostatnich dniach.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Jaka była pana pierwsza reakcja, kiedy się dowiedział, że otrzyma polski paszport?

Wadim Tarasienko, zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz: To był wspaniały moment. Cieszę się, bo w końcu mogę o sobie powiedzieć, że jestem Polakiem. Mieszkam tu przecież od dawna. Moja żona jest Polką, mamy razem piękną córeczkę. Jestem z wami w pełni zintegrowany i od dawna powtarzam, że chcę tu już pozostać. Ten moment to zwieńczenie moich wieloletnich starań.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

Kiedy pierwszy raz pomyślał pan o tym, by starać się o polskie obywatelstwo?

Oj, to było naprawdę dawno. Na poważnie zacząłem się nad tym zastanawiać po dwóch albo trzech latach pobytu w Polsce. Tak naprawdę spodobało mi się tutaj od razu, czyli od momentu, kiedy przyjeżdżałem na mecze jeszcze z Lokomotivem Daugavpils. Później zacząłem się interesować tym tematem i wiedziałem, że trzeba spełnić określone wymogi. Zdawałem sobie sprawę, że upłynie wiele wody w rzece, zanim ten dzień nadejdzie. Teraz mogę powiedzieć, że było warto czekać.

Zamieszkał pan w Bydgoszczy. Dlaczego tam?

Bydgoszcz była naturalnym wyborem. To żużlowe miasto. Poza tym na miejscu jest Artiom Łaguta, a to moja rodzina. Na co dzień mieszka tu wielu innych żużlowców, których doskonale znam. Szybko się zatem zakorzeniłem i później nie miałem ochoty, by cokolwiek zmieniać. To naprawdę świetna lokalizacja ze względu na zawód, który wykonuję. Tak naprawdę prawie wszędzie mam blisko.

Wydaje mi się, że Polacy pozytywnie zareagowali na informację, że otrzymał pan polski paszport. Czy ostatnio spotkał się pan także z innymi postawami?

Z wrogością spotykałem się tylko w internecie. Tam docierały do mnie chamskie komentarze i prywatne wiadomości, w których było trochę hejtu. Podczas spacerów w Bydgoszczy ani ja, ani moja żona z córką nie doświadczyliśmy jednak niczego złego. Często podchodzili do mnie natomiast ludzie, którzy przybijali piątki i życzyli powodzenia. To było coś pięknego. Bardzo mnie to zaskoczyło i każdemu za to dziękuję.

Rosyjską inwazję na Ukrainę potępił pan już pierwszego dnia. Później nawet na moment nie wycofał się pan ze swoich słów. Jak zareagowali na to rodacy?

Różnie, bo Rosja jest podzielona. Z jednej strony szybko wyleciałem z klubu, który podpisał ze mną kontrakt. Pozbyli się mnie tak naprawdę od razu. Poza tym wiele osób powtarzało, że teraz trzeba mnie zniszczyć i że byłoby lepiej, gdybym do Rosji już więcej nie przyjeżdżał. Niektórzy mnie jednak wspierali. Mówili, że nie każdy ma jaja, żeby powiedzieć to, o czym myśli wiele osób, a ja to zrobiłem. Otrzymałem zatem też dobre słowo. Teraz utrzymuję kontakt z tymi normalnymi, którzy nie mają klapek na oczach i potrafią obiektywnie ocenić sytuację. Z nimi chcę się trzymać, a cała reszta mnie nie obchodzi.

W Rosji została jednak pana rodzina. Obawia się pan, że już nigdy nie będzie mógł odwiedzić bliskich?

To faktycznie trudny temat. W tym roku kończy mi się rosyjski paszport i nie planuję go przedłużać. Chciałbym jednak zobaczyć rodzinę. Na razie jednak bardziej prawdopodobny jest ich przyjazd do Polski. To też byłoby fajne, bo mogliby zobaczyć, jak żyję. Mój tata tu jeszcze nigdy nie był. Nie wiem jednak, co przyniesie przyszłość. Na razie cieszę się, że mojej rodzinie nic nie dolega. Wszystko jest z nimi w porządku, mimo że ja nie gryzłem się w język. Nie potrafię przewidzieć, kiedy się spotkamy, ale na pewno nie przestanę o tym marzyć i o to zabiegać.

Wadim Tarasienko
Wadim Tarasienko

Rok temu nie mógł jeździć pan w polskiej lidze, bo PZM po wybuchu wojny zdecydował, że Rosjanie nie zostaną dopuszczeni do startów. Jak przetrwał pan ten czas?

Pamiętam, że tuż po zawieszeniu siedziałem ze wzrokiem wbitym w ścianę i nie mogłem w to uwierzyć. Z drugiej jednak strony doskonale rozumiałem, dlaczego tak się stało. Wiedziałem, że nie mam prawa narzekać, bo co mają powiedzieć ludzie w Ukrainie, którzy do tej pory przeżywają prawdziwy dramat. Trzeba było się zatem otrząsnąć, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że zrobiłem to już po tygodniu czy dwóch. Chwilę to trwało. Z czasem wziąłem to na klatę i żyłem dalej. Poza tym miałem co robić, bo GKM mnie nie zostawił.

Ktoś jeszcze pana wspierał?

Przede wszystkim sponsorzy. Żaden z nich się ode mnie nie odwrócił. Sporo zrobili dla mnie także pracownicy grudziądzkiego klubu. To było bardzo pomocne. Praca u Kacpra Pludry od początku wydawała mi się idealną opcją, bo nie chciałem tracić kontaktu z motocyklami. Powtarzałem sobie, że jeśli wrócę, to przynajmniej będę na bieżąco ze wszystkimi nowinkami sprzętowymi. To była dla mnie fajna lekcja. Żużel od strony mechanika to ciekawa sprawa. Wygląda to nieco inaczej. Myślę, że to doświadczenie okaże się bardzo pomocne dla mojego dalszego rozwoju.

Otrzymał pan polski paszport, ale nie wiadomo, czy będzie mógł pan jeździć w PGE Ekstralidze jako Polak. Co pan na to?

Chciałbym jeździć jako Polak. To byłaby dla mnie wielka przyjemność, ale nie do mnie będzie należeć decyzja. Jeśli zapadną inne rozstrzygnięcia, to je uszanuję. Innego sposobu nie widzę.

Może pan walczyć.

Nie zamierzam iść z nikim na noże czy wymachiwać pięściami, bo mam już polski paszport. Zawsze wychodziłem z założenia, że można spokojnie usiąść i porozmawiać. Ja nie jestem typem człowieka, który szuka konfliktów. To nie w moim stylu.

Wróci pan do żużla po roku przerwy. Czy w związku z tym są jakieś obawy o formę?

Miałem stały kontakt z motocyklami, choć nie rywalizowałem. W związku z tym uważam, że będę musiał nieco wcześniej wyjechać na tor, żeby znowu pewnie się poczuć. Pod względem fizycznym pracuję jeszcze mocniej niż wcześniej. Jestem zatem przekonany, że wrócę do swojej najlepszej dyspozycji. Wiem, że trener we mnie wierzy i to dodaje mi pewności siebie. Pamiętam, że rok temu czułem się świetnie na treningach w Grudziądzu, ale co z tego, skoro chwilę później nie mogłem już nic zrobić z tą szybkością.

A co z kwestiami sprzętowymi? Do tej pory ścigał się pan na silnikach Ryszarda Kowalskiego.

Nie przewiduję zmian. Chciałbym kontynuować współpracę z panem Ryszardem Kowalskim. Te silniki bardzo mi odpowiadały. Tak samo było ze sprzętem od Witolda Gromowskiego. Będę się wkrótce z nimi kontaktować, bo uważam, że nikt nie jest w stanie zagwarantować mi lepszych silników.

Zobacz także:
Spore zmiany w Canal+
Sprawą Tarasienki zajmie się RPO?