Żużel. Zrobił coś z niczego. Utrzymał w Ekstralidze zespół z najgorszą kadrą w XXI wieku

Dziś trudno sobie wyobrazić zespół, który w takim składzie i z takim budżetem utrzymuje się w PGE Ekstralidze. W 2002 roku Wybrzeże Gdańsk dokonało niemożliwego, a w rolę cudotwórcy wcielił się śp. Romuald Łoś.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek XXI wieku był w Gdańsku niezwykle burzliwy. Niedawno przypomnieliśmy sezon, w którym Wybrzeże zdobyło brązowy medal - po roku gdańszczanie spadli z ligi pomimo wzmocnień i gwiazdorskiego składu. Teoretycznie spadek nie był bolesny, bo już po roku Wybrzeże wróciło do najwyższej klasy rozgrywkowej, wygrywając 17 z 20 meczów. Kosztował jednak wiele.

Po awansie do Ekstraligi odeszli z zespołu dwaj liderzy - 22-letni Krzysztof Cegielski i dwa lata starszy Nicki Pedersen. Kto przeniósł się w zamian, by rywalizować w ekstraligowym składzie? Paweł Duszyński, który przed rokiem w I lidze miał średnią 1,356 i był już seniorem, junior z Grudziądza Maciej Kierzkowski, doświadczony Łotysz z polskim paszportem Andrzej Korolew oraz Krzysztof Pecyna, który miał za sobą nieudany sezon w Lesznie. W trakcie sezonu dołączyli też doświadczeni Szwedzi Stefan Andersson i Henrik Gustafsson.

W składzie zostali też Tomasz i Marek Cieślewiczowie, Adam Fajfer, Tomasz Piszcz, Mirosław Giżycki i trzech wychowanków. To nie miało prawa się udać. Na inaugurację Ekstraligi gdańszczanie przegrali z Polonią Bydgoszcz 32:58, wygrywając indywidualnie trzy biegi, a po tygodniu, w Lesznie ulegli Unii 17:73. Do połowy sezonu Wybrzeże zdobyło jeden punkt, remisując z zespołem z Piły. W międzyczasie Wybrzeże przegrało u siebie ze Stalą Gorzów, dla której było to jedyne zwycięstwo w rundzie zasadniczej.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

Romuald Łoś dwoił się i troił, jednak w klubie brakowało na wszystko - chcąc "szyć" coś z niczego współpracował nawet z Politechniką Gdańską w sprawie krzywek do motocykli, które miały odmienić drużynę. Kibice wówczas mogli usłyszeć komunikaty spikera, który dziękował prywatnemu kibicowi za wypożyczenie agregatu prądotwórczego, bo w klubie wyłączono prąd i organizacja zawodów nie byłaby możliwa. Po awansie pojawiły się kosmiczne długi, wielokrotnie przewyższające budżet. W rywalizacji z najlepszymi zawodnikami świata, młodzi gdańszczanie często jeździli na motocyklach z częściami sklejonymi na taśmę (przez cały sezon mieli 37 defektów - dla porównania w całym sezonie 2022 w PGE Ekstralidze były 32 defekty). W 7. kolejce zespół znad morza przegrał we Wrocławiu 22:68.
 
Gdańskie trybuny pomimo takich wyników zapełniały się dość szczelnie i nierzadko na trybunach było 10 tysięcy osób. Po klęsce we Wrocławiu, gdańszczanie zakontraktowali Henrika Gustafssona. Po siedmiu latach z rzędu w bydgoskim klubie nie zmieścił się on w składzie Polonii (2001 rok skończył ze średnią 1,278) i był "do wzięcia". Przyjechał do Gdańska w czarnym kevlarze, z sylwetką niekoniecznie kojarzącą się z profesjonalnym sportowcem i w meczu z Atlasem Wrocław "pozamiatał"! Pomimo defektu na drugiej pozycji zdobył 14 punktów, a Wybrzeże mając pięć defektów w jednym meczu (w tym trzy na pozycjach punktowanych) wygrało 46:44.

Cztery dni później gdańszczanie wygrali 47:43 z Apatorem Toruń, który przyjechał m.in. z idolem gdańskich trybun - Tonym Rickardssonem, który zdobył tylko punkt więcej niż Tomasz Cieślewicz, Stefan Andersson i Henrik Gustafsson. W rundzie zasadniczej Wybrzeże zremisowało w Gorzowie, a w rundzie finałowej wygrało jeszcze trzy mecze, co dało im 7. miejsce.

To jednak nie dawało bezpośredniego utrzymania. W barażach gdańszczanie mierzyli się z gnieźnianami, którzy w tamtym czasie znacznie przewyższali ich budżetem. W Gnieźnie Start z Krzysztofem Cegielskim w składzie wygrał 49:41, w rewanżu było deszczowo, co było atutem Wybrzeża. Gdy gdańszczanie wygrali podwójnie 14. bieg i zapewnili sobie utrzymanie, tysiące kibiców wybiegło na tor i sędzia skończył spotkanie.

Z czternastoosobowej kadry Wybrzeża tylko Marek Cieślewicz i Adam Fajfer potrafili poprawić w kolejnych sezonach wynik z 2002 roku w Ekstralidze, a znaczna większość składu nigdy już nie posmakowała najlepszej ligi świata.

Romuald Łoś zrobił w 2002 roku coś z niczego. W swojej karierze jako żużlowiec reprezentował Zgrzeblarki Zielona Góra oraz Start Gniezno, jako trener pracował z drużynami z Gniezna, Rawicza, Opola, Wrocławia, Ostrowa Wielkopolskiego oraz Rybnika. Zmarł 17 stycznia 2009 roku, po długoletniej walce z chorobą nowotworową.

Czytaj także: 
Będzie wydłużony sezon? 
Kibice Wybrzeża liczą na wychowanka

Komentarze (3)
avatar
Zimny Heniek
4.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oby w tym sezonie też się udało tylko Juzwiak to ńie Łoś, a swoją drogą drużyna zbiera lanie a na mecze przychodziło po 10 tyś kibiców magia ekstraligi. 
avatar
Andreas 42
4.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze pamiętam ten sezon w Gdańsku była tragedia nie było nawet na opony.A ŚP Pan Romuald dokonał cudu utrzymując wtedy drużynę z Gdańska. Miałem okazję osobiście poznać Pana Romualda podczas Czytaj całość
avatar
teddy788
4.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pamiętam to było coś z niczego.Bylem na wyjeździe w Gnieźnie i złość kiboli Startu.