Jeszcze kilka lat temu Maksym Drabik uchodził za jeden z największych talentów polskiego żużla. W barwach Betard Sparty Wrocław zachwycał w PGE Ekstralidze, dwukrotnie sięgał też po tytuł mistrza świata juniorów i wróżono mu karierę w cyklu SGP, w którym startują najlepsi żużlowcy globu. Ogromny wpływ na jego losy miały jednak wydarzenia z końcówki sezonu 2019, kiedy to doszło do nieprawidłowości podczas jego testu antydopingowego.
Sprawa Drabika ciągnęła się bardzo długo, co miało wpływ na formę zawodnika w sezonie 2020. Ostatecznie nie dokończył on startów w tej kampanii, po czym został zawieszony przez POLADA. Na żużlowe tory powrócił w roku 2022 jako zawodnik Motoru Lublin.
Powrót do domu
O ile Maksym Drabik udanie rozpoczął przygodę z lubelskim Motorem, o tyle w dalszej fazie sezonu jego forma zaczęła spadać. "Koziołki" wprawdzie zdobyły mistrzostwo Polski, ale w klubie podjęli decyzję o rezygnacji z dalszej współpracy z młodym żużlowcem. W efekcie w najbliższych rozgrywkach zobaczymy go we Włókniarzu Częstochowa.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Czugunow, Drabik i Mazur gośćmi Musiała
Dla Drabika starty w kombinezonie "Lwów" są powrotem do domu, bo wywodzi się on z Częstochowy i to tam odbywał pierwsze treningi. Jednak nigdy wcześniej nie miał okazji punktować dla Włókniarza. Czy sezon 2023 będzie w związku z tym dla niego wyjątkowy? O to zapytał go Marcin Musiał w magazynie PGE Ekstraligi w WP SportoweFakty.
- Staram się być profesjonalistą. Staram się podchodzić starannie do każdej czynności związanej z daną współpracą, a szczególnie tak poważną, w którą zaangażowaną jest tak wiele osób, m.in. kibice, którzy zapewne kochają ten klub i mają ogromny sentyment w związku z nim. Staram się dostosować do warunków i zasad panujących w tym klubie. Nie wiem, jaki stan emocjonalny będzie mi towarzyszył przy pierwszych meczach ligowych. Mam nadzieję, że będę osobą niezwykle zasadniczą i z tych wszystkich deklaracji o dobrej dyspozycji wywiążę się - powiedział Drabik, który ostatnimi czasy zasłynął z kwiecistego języka.
Musiał przypomniał też żużlowcowi wydarzenia z przeszłości, gdy wraz z ojcem Sławomirem ścigał się pokazowo na częstochowskim torze w 2013 roku. Spiker określił wtedy młodego zawodnika mianem "przyszłości Włókniarza". Czy w związku z tym czuł on sentyment do klubu z rodzinnego miasta? - W retrospekcji wspomnień nie przypominam sobie tamtego wydarzenia, więc nie wiem, w jaki sposób adekwatny odpowiedzieć na to pytanie - odpowiedział Drabik.
Maksym Drabik o kibicach i dziennikarzach
Drabik w magazynie PGE Ekstraligi przyznał też, że jego osoba jest bardzo różnie odbierana przez sympatyków "czarnego sportu". - Niekiedy spotykam się z zachowaniem bardzo śmiałym, niestosownym, wręcz patologicznym. Niekiedy spotykam osoby, które zachowują się w sposób stosowny i jest miło dzielić z nimi czas czy słowo. To, co wydarza się między zawodnikiem a kibicem, gdy ma jakąś formę kulturalną i właściwą, jest czymś pięknym i niespotykanym - skomentował żużlowiec.
W jaki sposób przejawia się natomiast owe "patologiczne zachowanie" fanów? - Inwektywy, wulgaryzmy, złe zachowanie. Werbalne czy niewerbalne - powiedział krótko.
Nowy zawodnik Włókniarza Częstochowa ujawnił, że nie lubi jednej rzeczy w życiu żużlowca. Wskazał w tym przypadku na konieczność udzielania wywiadów, obarczając winą za to dziennikarzy. - W większości te osoby są nieprzygotowane, niekompetentne. To są osoby nieudolne, bez żadnej wiedzy empirycznej, bez odpowiedniego przygotowania i kompetencji. Próbują zadać jakieś kokieteryjne pytanie, które nie ma żadnej podstawy i zmierza donikąd. W większości pytania są irytujące i zachowanie osób, które pojawiają się przy tej dyscyplinie i z którymi spotykam się periodycznie, szczególnie w sezonie, gdy on jest intensywny i mamy możliwość spotykania się na stadionach, uważam ich sposób rozmowy i przeprowadzania wywiadów za nieznośny i bardzo nieadekwatny - skomentował Drabik.
Warto w tym miejscu dodać, że po tym jak wykryto nieprawidłowości w kontroli antydopingowej Drabika, przez cały sezon 2020 odmawiał on rozmów z dziennikarzami i nie chciał komentować toczącej się przeciwko niemu sprawy. Nie udzielał też wywiadów w kolejnym roku, gdy już odbywał karę związaną z przyjęciem wlewu witaminowego w sposób niezgodny z przepisami. Żużlowiec unikał też przedstawicieli mediów w ubiegłym sezonie, już po powrocie na tor i odbyciu kary.
Co Drabik konkretnie zarzuca dziennikarzom? - Te rozmowy zazwyczaj nie są merytoryczne, nie są w odpowiedniej formie. Nie są nawet interesujące. Porozmawiajmy kurtuazyjnie o pogodzie, a nie o czymś istotnym. Mam wrażenie, że większość dziennikarzy nie potrafi się do rozmowy przygotować i nad pytaniem pochylić. To jest skrajnie irytujące. Dla kibiców i zawodnika - powiedział żużlowiec w rozmowie z Marcinem Musiałem.
Następnie żużlowiec Włókniarza kontynuował swoją tyradę przeciwko przedstawicielom mediów. - Lapsusy czy błędy są czymś okropnym i zjawiskiem, które nigdy nie będzie akceptowane przez żadne towarzystwo. Staram się mówić językiem bardzo prostaczym, momentami wręcz prymitywnym, ale poprawnym. Państwo (dziennikarze - dop. aut.) zawierają w artykułach bardzo dużo błędów, a powinniście być osobami kompetentnymi. Jednak z tych kompetencji się państwo nie wywiązujecie. To jest stworzone na braku odpowiednich informacji, jakichkolwiek faktów. To jest co najmniej absurdalne - stwierdził.
- Ja jestem od lat krytykowany z państwa strony, co jest w moim mniemaniu bardzo deprymujące. Nie wiem z jakiego powodu, czy to że mówię w sposób rozwodzący nad najdrobniejszymi szczegółami czy sposób inny, ale to nie jest sposobność, by krytykować danego człowieka za każde postępowanie czy decyzję. Nigdy nie uważałem się za osobę moralną czy przepiękną, ale to nie znaczy, że jestem osobą bezecną, złą czy pejoratywnie wpływającą na cały kształt społeczeństwa. Brak u państwa, moim zdaniem, bo zawsze opinia jest subiektywna i mogę się mylić, obiektywizmu, wiarygodności, rzetelności - zakończył swój przydługawy wywód zawodnik Włókniarza Częstochowa.
Niechęć Drabika do social mediów
Gdy Drabik odnosił sukcesy na żużlowych torach, był bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Regularnie zamieszczał zdjęcia na Instagramie i Facebooku. Po tym jak wybuchła afera dopingowa z jego udziałem, zawodnik pozawieszał konta w mediach społecznościowych. Do teraz pozostaje w nich nieobecny. Z czego to wynika? - Z braku chęci - odpowiedział krótko.
Jak zauważył Marcin Musiał, brak konta w mediach społecznościowych sprawia, że zawodnik traci możliwość kontaktu z kibicami i podziękowania im za wsparcie. To o tyle istotne, że Maksym Drabik unika też dziennikarzy. Żużlowiec z Częstochowy nie dostrzega w tym jednak problemu. - Sposobność do podziękowania może się pojawić zawsze i wszędzie - powiedział i dodał, że po prostu "nie ma ochoty" na platformy społecznościowe.
Drabik został też zapytany o to, czy są jakieś osoby, chociażby z jego teamu, którym chce podziękować za wsparcie. - Będę dziękował, gdy będę miał sposobność. Nie mam komu dziękować. Mogę podziękować sobie za cierpliwość i bywanie w tej dyscyplinie, jakiekolwiek chęci. Nie wiem, kto ma czyste, a kto nieczyste zamiary względem mojej osoby. Najbliższe miesiące to pokażą - powiedział tajemniczo żużlowiec.
25-latek nie chciał też rozmawiać o swoich problemach ze sprzętem z ubiegłego sezonu. - To przeminęło z wiatrem. Pochylmy się nad tym, co będzie w najbliższych miesiącach. To jest priorytet dla mnie - podsumował.
Czytaj także:
- Do Grand Prix chce wrócić z konkretnym założeniem
- Zmora odpowiada na słowa Grzyba. Chodzi o sytuację finansową Stali Gorzów