[tag=6307]
Matej Zagar[/tag] w rozmowie z WP SportoweFakty wyznał, że nadal uważa się za zawodnika, którego stać na jazdę w PGE Ekstralidze. Ponadto powiedział, że jego celem jest awans do cyklu Grand Prix. Słowa te odbiły się sporym echem w środowisku, bowiem mowa o zawodniku, który w zeszłym roku zajął odległą 18. lokatę na liście najskuteczniejszych 1. Ligi.
- Nie wierzę w to, że Matej Zagar robiłby dobre punkty w PGE Ekstralidze - mówi dla WP SportoweFakty Jan Krzystyniak. - On miał przecież z tym problemy w zeszłym roku w 1. Lidze, to co dopiero szczebel wyżej. Inną sprawą jest metryka, której się nie oszuka. Zobaczmy, że tych wiekowych zawodników nie ma już w elicie. Starsi od Słoweńca są tylko Nicki Pedersen i Jarosław Hampel - zauważa.
Ekspert zwraca też uwagę na oczekiwania Mateja Zagara. W listopadowym okienku transferowym 40-latek żądał 600 tysięcy złotych za podpis na kontrakcie i 6 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt.
- Ważna jest nie tylko forma, ale trzeba również patrzeć na wymagania finansowe, jakie stawia zawodnik. Z doniesień medialnych wiemy, że Matej nie należy do najtańszych. Obawiam się, że w tym przypadku klasa sportowa nie idzie w parze z pieniędzmi, jakich oczekuje Słoweniec - dodaje Krzystyniak.
Mimo wszystko nasz rozmówca mówi, że nie zdziwi się, jeśli na całej tej sytuacji zawodnik wyjdzie korzystnie. - Jest jednak duża szansa na to, że któryś z klubów zaufa Zagarowi i podpisze z nim kontrakt. W trakcie sezonu zdarzają się różne sytuacje: kontuzje, spadki formy. Gdy prezesi będą mieli nóż na gardle, to taki zawodnik bez przynależności klubowej wykorzysta to, bo będzie mógł stawiać warunki. Widać, że Matej nie spieszy się i nie martwi się tym, że nie ma nigdzie kontraktu. On jest świadom swojej szansy - zakończył.
Zobacz także:
Ten klub zaskoczył swoich zawodników
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Czugunow, Drabik i Mazur gośćmi Musiała