Żużel. Matej Zagar: Kontrakt w 1. Lidze najgorszą decyzją w karierze. Nie muszę nic udowadniać

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Matej Zagar
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Matej Zagar

Do inauguracji rozgrywek ligowych w Polsce pozostał jeszcze miesiąc. Klubu wciąż nie znalazło kilku znanych zawodników, jak choćby Matej Zagar. Słoweniec zdradza swoją taktykę na najbliższe tygodnie i opowiada, jak odnajduje się w nowej sytuacji.

Po nieudanym sezonie w barwach Abramczyk Polonia Bydgoszcz 40-letni zawodnik postanowił poszukać sobie klubu w elicie. W listopadzie na skorzystanie z jego usług nie zdecydował się jednak żaden z klubów z tej ligi, więc doświadczony zawodnik wciąż szuka pracodawcy. Nie traci przy tym pewności siebie i jest przekonany, że wkrótce wszystko się wyjaśni.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Co u pana słychać? Jest pan już gotowy do powrotu na tor

Matej Zagar (były uczestnik Grand Prix): Przygotowuję się dokładnie tak samo, jak w poprzednich sezonach. Zimę spędziłem w Słowenii. Nie mam 15 lat, by się tego uczyć. Jestem doświadczonym zawodnikiem i wiem, jak trenować i przygotowywać sprzęt do sezonu. 27 maja startuję w rundzie eliminacyjnej do Grand Prix w Lonigo, a na wiosnę na pewno pojadę tam potrenować. Chciałbym wrócić do mistrzostw świata - to mój cel na ten sezon.

Zapytałem o pana przygotowania, bo po raz pierwszy przygotowuje się pan do sezonu, nie mając klubu w polskiej lidze. To duże utrudnienie?

Nie jest źle. To była moja decyzja i spokojnie czekam na to, co wydarzy się wkrótce.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała

Dlatego w takim razie w listopadzie nie zdecydował się pan podpisać kontraktu z żadnym klubem? Kilka ofert pan miał.

Choć wychodzę z założenia, że nie można niczego w życiu żałować, to mogę powiedzieć, że decyzja o podpisaniu kontraktu w 1. Lidze była moją najgorszą decyzją w karierze. Jestem przekonany, że jeśli wtedy poczekałbym do wiosny, to do dziś wciąż jeździłbym w PGE Ekstralidze i był w zupełnie innym miejscu kariery. Z tego powodu, teraz wolałem poczekać. Nie chciałem powtarzać błędu z poprzedniego okresu transferowego.

Czy władze klubów już dzwoniły i pytały o pana plany?

Nie będę tego komentować. Gdy będę miał klub, to wszyscy się o tym dowiedzą. Na razie czekam.

Dalej jest pan skoncentrowany tylko na ofertach z PGE Ekstraligi, czy bierze pan pod uwagę jazdę w 1. Lidze?

Zobaczę, co będzie. Wiadomo, że chciałbym jeździć w PGE Ekstralidze, ale jestem pogodzony z losem i czekam, co przyniesie nowy sezon.

Jaką ma pan strategię? Zamierza pan cierpliwie poczekać na wymarzoną ofertę choćby do czerwca, czy zależy panu na jak najszybszym podpisaniu kontraktu?

Faktycznie biorę pod uwagę, że będę musiał poczekać na swoją szansę do czerwca i nie mam z tym problemu. Rok temu umowę w Wielkiej Brytanii podpisałem pod koniec kwietnia, gdy okazało się, że ktoś jeździ poniżej oczekiwań. Kontrakt okazał się strzałem w dziesiątkę, bo pojechałem 20 meczów, zdobywałem wiele punktów, a na koniec sezonu zdobyliśmy tytuł mistrzów kraju. Okazuje się, że czasem warto trochę poczekać. Na chleb i masło mam, więc nie muszę się martwić o takie rzeczy.

Domyślam się, że mimo wszystko będzie panu zależało na pokazaniu się w pierwszych tygodniach sezonu.

Nie podchodzę do tego w ten sposób. Nie mam co pokazywać, bo przecież nie jeżdżę na żużlu od pół roku. Wszyscy wiedzą, co potrafię i nikomu nie muszę nic udowadniać. Kocham żużel, mam z tego mnóstwo frajdy, ale jeżdżę głównie dla siebie. Cierpliwie czekam na stabilną pogodę, a pierwszy trening na torze zrobię dopiero, gdy będzie 10 stopni. Wcześniej nie ma sensu wyjeżdżać.

Nie będzie pan dzwonić po klubach i szukał miejsca dla siebie?

Po co? Oczywiście mam wielu znajomych w klubach i rozmawiam z nimi na różne tematy. To jednak nie tak, że szukam sobie miejsca. Zakładam, że ktoś w końcu się do mnie zgłosi.

Czy będzie pan kontynuował karierę w Wielkiej Brytanii?

Zeszłoroczne starty dla Belle Vue Aces wspominam bardzo dobrze. Zdobyliśmy dla tego klubu złoto po 29 latach, ale niestety przed kolejnymi rozgrywkami postanowiono obniżyć koszty i na razie nie ma tam pieniędzy na lepszy skład. Widzę, że teraz sporo zawodników wraca do Wielkiej Brytanii, więc być może i do mnie ktoś się odezwie. Chciałbym jeździć tam, gdzie mnie chcą i to dotyczy nie tylko Premiership, ale także polskich lig.

Rozważa pan angaż w innych rozgrywkach ligowych, byleby mieć okazję do regularnych występów?

Szwecja to dla mnie nieporozumienie. Występy w tej lidze zabierają mnóstwo czasu i pieniędzy, a coraz trudniej cokolwiek tam zarobić. Rok temu jeździłem w play-off dla Rospiggarny, a potem przez kilka miesięcy musiałem walczyć o zaległe pieniądze. Takie traktowanie nie jest mi już potrzebne.

Czy to znaczy, że obecnie Premiership jest atrakcyjniejszym miejscem do jazdy niż Bauhaus-Ligan?

Przede wszystkim chodzi o to, że jazda w Wielkiej Brytanii jest tańsza. Na początku sezonu wywozi się tam kilka motocykli i przez cały sezon na miejscu ma się bazę z lokalnym mechanikiem. Jedyne koszty to tak naprawdę loty na mecze dla jednej osoby. W Szwecji trzeba opłacić cały team, bilet na prom i benzynę do busa.

Niedługo będzie obchodził pan 40. urodziny. Przeszło panu przez myśl, że to idealny wiek na zakończenie kariery?

Nigdy o tym nie myślałem. Kocham żużel, to przepiękny sport i wciąż nie potrafię bez niego żyć. Nudne życie mnie nie rajcuje. Jestem walecznym człowiekiem i chcę walczyć.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Legenda ma propozycję dla PZM
GKM długo nie odda zawodnika?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty