Senator uderza w Falubaz i mówi o państwowej kasie w żużlu. "To powoli ustawia tabelę"

Materiały prasowe / Materiały prasowe / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki
Materiały prasowe / Materiały prasowe / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki

W sezonie 2023 spółki Skarbu Państwa będą wspierać polskie kluby żużlowe na niespotykaną nigdy wcześniej skalę. Na pieniądze w ramach sponsoringu będzie mogło liczyć siedem z ośmiu ekip PGE Ekstraligi. Senator Władysław Komarnicki mówi o patologii.

W ostatnich tygodniach niemal wszystkie kluby PGE Ekstraligi podpisują umowy, na mocy których otrzymają poważny zastrzyk finansowy od spółek Skarbu Państwa. Mowa o ogromnych pieniądzach - ponad 5 mln zł. Środki na pewno prezesom się przydadzą, bo w listopadzie doszło do rekordowej podwyżki wynagrodzeń dla zawodników.

Z takiego wsparcia skorzystają wszystkie kluby PGE Ekstraligi poza... For Nature Solutions Apatorem Toruń. Ten klub jako jedyny nie ma - i w tym momencie nic nie wskazuje na to, że będzie miał - choćby małego sponsora wśród spółek Skarbu Państwa.
Senator i były prezes Stali Gorzów Władysław Komarnicki uważa jednak, że nie ma powodów do radości. Jego zdaniem obecna sytuacja jest zła dla dyscypliny i wymaga jak najszybciej naprawy - Jeśli do tego jest potrzebna zmiana prawa, to należy ją przeprowadzić, ale najpierw ktoś musi się opamiętać i uderzyć pięścią w stół, bo mamy jeden wielki chaos - mówi w rozmowie z naszym serwisem.

ZOBACZ WIDEO: Gleb Czugunow stracił miejsce w składzie. Jako przyczynę podał stan psychiczny i brak zaangażowania

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Spółki Skarbu Państwa są obecnie w polskim żużlu od dawna, ale chyba nigdy nie wspierały klubów na taką skalę jak obecnie. Powinniśmy się cieszyć?

Władysław Komarnicki, były prezes Stali Gorzów, senator RP: Oczywiście, że nie.

Dlaczego?

Zacznijmy od tego, z czego wynika ten wysyp spółek Skarbu Państwa, który ostatnio obserwujemy. Każdy polityk PiS chce przed wyborami się popisać i dać jak najwięcej. To ewidentnie dzieje się bez jakiejkolwiek koordynacji i dlatego mamy jeden wielki chaos. Skala jest niespotykana, bo obecnie panująca ekipa boi się utraty władzy, a ma naprawdę dużo za uszami. Nie ma się zatem sensu dziwić, że w każdym miejscu próbują sypnąć kasą, by ludzie o tym pamiętali przy wyborach. Będą jednak rozczarowani. Może i to kiedyś działało, ale zobaczy pan, że teraz będzie inaczej.

Niby dlaczego teraz ma być inaczej?

Ta taktyka sypania państwową kasą jest teraz bardzo ryzykowna, bo obecnie Kowalski idzie na rynek i ze łzami w oczach patrzy na ceny. Po chwili słyszy, że Skarb Państwa rzuca pieniędzmi na lewo i prawo. Czasy się zmieniły i to się kupy nie trzyma.

Pana Stal Gorzów też będzie wspierana przez spółki Skarbu Państwa.

Wiem o tym. Niby mógłbym machnąć ręką czy zamknąć oczy. Tego jednak robić nie zamierzam, bo dobrze wiem, o co tu chodzi.

Za chwilę pojawią się głosy, że działa pan na szkodę żużla, bo przez takie wypowiedzi spółki skarbu państwa będą wolały inwestować w inne dyscypliny, gdzie nie ma narzekania.

To nie tak. Ja naprawdę jestem za dofinansowywaniem sportu a żużla w szczególności. Trzeba to jednak uporządkować i skoordynować.

To znaczy, że trzeba zmienić prawo? Jak to powinno wyglądać?

Moje poglądy są niezmienne od lat. Kiedyś pomogłem we wprowadzaniu Polskiej Grupy Energetycznej do Ekstraligi. To jest modelowy przykład, jak to powinno się odbywać. Państwowe środki płyną do władz ligi i są dzielone równo pomiędzy wszystkich uczestników rywalizacji sportowej. To sprawiedliwy doping dla klubów, bo nikt nie zostaje wyróżniony. Zawsze byłem zwolennikiem, żeby nie można było rozdawać państwowej kasy według uznania.

Jeśli do tego potrzeba zmian w prawie, to trzeba je przeprowadzić. Ważniejszy jest jednak zdrowy rozsądek. Najpierw ktoś musi jednak walnąć pięścią w stół i zaapelować o opamiętanie, bo obecna sytuacja to gruba przesada. Gołym okiem nikt nad tym już nie panuje. Poza tym ten mechanizm jest bardzo zły z jeszcze jednego powodu.

Z jakiego?

Te różnice w finansowaniu powoli ustawiają tabelę i burzą definicję sprawnego działacza sportowego. Z powodu państwowej kasy kluby mają różne możliwości, a to przekłada się na ich działania na rynku transferowym. Obecnie wygrywają niekonieczni ci, którzy mają najbardziej zaradnych prezesów. O układzie tabeli zaczynają decydować kontakty z politykami. Musimy dążyć do usystematyzowania, bo tego nie można dłużej akceptować.

A co sądzi pan o obecnej sytuacji w Zielonej Górze, gdzie w funkcjonowanie klubu bardzo mocno zaangażowane są władze miasta?

Nigdy nie byłem zwolennikiem takiej formuły. Znam prezydenta Janusza Kubickiego i wiem, że kocha Falubaz. Nie ma jednak ani jednego klubu sportowego zarządzanego przez miasto, który odniósł sukces. To nigdy się nie sprawdzało. Urzędnicy powinni pilnować przepisów, a na czele klubów stać ludzie biznesu, którzy mają charyzmę i pomysł.

Zobacz także:
Synowiec mówi o Zmarzliku
Protasiewicz pracuje w ratuszu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty