Żużel. Prezes Abramczyk Polonii powiedział, co myśli o zachowaniu Mateja Zagara

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz

Abramczyk Polonia pokonała 53:37 ROW Rybnik mimo 12 punktów Mateja Zagara. Bydgoszczanie liczyli się z takim występem Słoweńca, bo świadomie zdecydowali się na przygotowanie nawierzchni w zupełnie inny sposób niż w ubiegłym sezonie. Plan wypalił.

- Dobrze wiedzieliśmy, że gdyby Matej spotkał się z takim torem, jaki był u nas w zeszłym roku, to pewnie zdobyłby pięć, sześć punktów. Problem polegał jednak na tym, że bardzo dobrze zapunktowałby zapewne Brady Kurtz, który uwielbia takie warunki. Chcieliśmy zamknąć Australijczykowi zewnętrzną i po części dlatego przygotowaliśmy taką nawierzchnię - mówi nam prezes Jerzy Kanclerz.

Taktyka Abramczyk Polonii się sprawdziła, bo Kurtz odjechał tym razem słabe spotkanie. Australijczyk uzbierał zaledwie pięć "oczek". - Wiem, że niektórzy chcieliby innego toru, ale trzeba patrzeć na dobro zespołu. Na ten mecz takie warunki były najkorzystniejsze dla większości żużlowców. Najmniej pasowało to Andreasowi Lyagerowi, który preferuje jazdę po balotach. Ważne, że i tak kilka punktów zdobył - dodaje Kanclerz.

Jeśli chodzi o Mateja Zagara, to jego powrót do Bydgoszczy wywołał duże emocje wśród bydgoskich kibiców. Żużlowiec ROW-u był przez całe spotkanie wygwizdywany, a po pierwszym wygranym biegu otrzymał żółtą kartkę, bo przyłożył dłonie do uszu, co sędzia Andrzej Kraskiewicz uznał za prowokacyjny gest wobec fanów.

- Zdążyłem poznać Mateja w różnych sytuacjach. Ma specyficzny charakter. Czy to chwytanie za uszy i oklaski były czymś nagannym? Dla mnie to mocno dyskusyjne. W Mateju często buzuje adrenalina, ale moim zdaniem niczego złego nie zrobił. Często jestem w stanie przyznać sędziemu rację, ale uważam, że tym razem taka reakcja nie była właściwa. A skoro taka kartka już się pojawiła, to należało pokazać drugą, kiedy Matej bił brawo kibicom. Jeśli powiedziało się A, to należało powiedzieć też B. Zaznaczam jednak, że dla mnie te gesty Mateja nie zasługiwały na karę - tłumaczy prezes.

Bydgoszczanie po dwóch rozegranych meczach mają komplet zwycięstw. Jerzy Kanclerz jest jednak daleki od euforii i podkreśla, że faworytem do awansu pozostaje dla niego Enea Falubaz Zielona Góra. - Każda wygrana cieszy, ale cały czas pamiętamy, że wszystko i tak rozstrzygnie się w fazie play-off, więc stąpamy twardo po ziemi. Na ten moment tym numerem jeden jest Falubaz. Oni są na fali. W naszym przypadku cieszy to, że jedzie cały zespół i że stanowimy kolektyw. Mamy cztery punkty w tabeli, ale przed nami ciągle daleka droga - podsumowuje prezes.

ZOBACZ WIDEO: Czy powiększanie ligi ma sens przy takiej pogodzie? Eksperci wspominają październikowy finał na błocie

Zobacz także:
Ekspert ostro o kartce dla Zagara
Falubaz znowu pokazał moc

Źródło artykułu: WP SportoweFakty