Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Zakończyłeś szczęśliwie rundę kwalifikacyjną do Indywidualnych Mistrzostw Europy w Debreczynie. Zdobyłeś 12 punktów, wygrałeś wyścig dodatkowy i zająłeś drugie miejsce. Chyba dopiero w tym ostatnim biegu dało się tak dobrze atakować po zewnętrznej. Jak ocenisz swój występ i czego zabrakło, że awansu nie udało się wywalczyć po 20 biegach?
Andrzej Lebiediew, kapitan Cellfast Wilków Krosno: W tym ostatnim wyścigu nie było polewania toru i można było dokładnie tak szeroko pojechać (uśmiech). Ogólnie jestem zadowolony z występu w tym turnieju kwalifikacyjnym. Wywalczyłem awans do SEC Challenge, zatem zadanie zostało wykonane. Lubię jeździć w Debreczynie. Zawsze podoba mi się ten tor i pamiętam, że notuję w tym miejscu dobre wyniki. W tym turnieju przedłużyłem sobie trochę pracę na własne życzenie. Tak wyszło, że w swoim ostatnim wyścigu serii zasadniczej popełniłem błąd po starcie. Można powiedzieć, że wygrałem wyjście spod taśmy, a tym samym już prawie wyścig. Na wejściu w pierwszy łuk przytrafił mi się jednak jeździecki błąd i niestety nie wygrałem tego biegu. Mogło to zakończyć się wyścigiem dodatkowym o pierwsze miejsce, a musiałem martwić się o awans. Zakończyło się to jednak szczęśliwie i fajnie, że udało się dobrze pojechać w tym "dodatku".
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Betard Sparty "gwiazdorzy"? "Ludzie nie rozumieją, że to narzędzia marketingowe"
Wspomniałeś, że lubisz jeździć w Debreczynie. Następny i ostatni krok do awansu do cyklu TAURON SEC należy wykonać 14 maja, również na węgierskim torze, ale całkiem innym. W Nagyhalasz owal jest krótki i techniczny - na jednym okrążeniu można spaść z pierwszego miejsca na ostatnie lub odwrotnie. Jak wcześniej tam sobie radziłeś?
Jeździłem na tym torze chyba dwa razy. Jeden występ miałem znakomity i zakończyłem zawody z kompletem punktów. Drugi raz był natomiast totalnie nieudany i zebrałem wtedy chyba pięć "oczek". Mam zatem mieszane uczucia, co do tego toru, ale tak jak mówisz - jest on naprawdę ciekawy, z wieloma liniami jazdy, krótki oraz szeroki. Naprawdę kto ma niedaleko, to powinien tam przyjechać i zobaczyć ten SEC Challenge, bo na pewno będzie się działo (uśmiech).
W zeszłym roku wygrałeś właśnie finał eliminacji w słoweńskim Krsko, dzięki czemu awansowałeś do cyklu TAURON SEC i zapewne teraz założenie jest takie samo?
Dokładnie, na ten rok plan jest taki sam. W takich zawodach najważniejszy jest awans i będę robił wszystko, żeby udało się go tam ponownie wywalczyć.
W tamtym roku byłeś stałym uczestnikiem tej serii. Lepsze występy przeplatałeś słabszymi i zająłeś ostatecznie 11. miejsce, przez co nie zapewniłeś sobie utrzymania na kolejny sezon. Myślisz, że czołówka tego cyklu jest w twoim zasięgu, możesz ją doganiać i walczyć o czołowe lokaty?
W tamtym roku miałem tak naprawdę pecha. Przytrafiła mi się przykra kontuzja, miałem miesiąc pauzować. Gdy nie jeździłem po operacji, rehabilitanci w Poznaniu - chłopaki z Rehasportu - w ogóle nie dawali mi szans na szybki powrót. W pierwszej rundzie SEC-u w Rybniku startowałem z kontuzją i zerwanym mięśniem dwugłowym, a w drugiej w Gustrow jechałem po przerwie i po operacji. Ten cykl rozpocząłem tak naprawdę z marszu i po prostu nie byłem wtedy na to gotowy. Rozkręcałem się powoli, ale rywalizacja się już kończyła. Wcześniej te punkty uciekły. Gdy tracisz w sezonie kilka tygodni jazdy i kontakt z chłopakami oraz ze sprzętem, to ciężko później wejść na te wyższe obroty. Teraz jest jednak nowa strona i nowy sezon, dlatego koncentruję się nad zbliżającym się SEC Challenge. Będę się starał i zrobię wszystko, aby wypaść tam jak najlepiej.
W niedzielę Cellfast Wilki wygrały z rywalami z Grudziądza, a trzy dni wcześniej z drużyną z Torunia. Macie zatem bardzo ważne cztery punkty w tabeli, bo zwłaszcza ekipa z Grudziądza może jawić się, jako jeden z głównych kandydatów w walce o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Pokazaliście zatem "wilczy pazur", również wcześniej w wyjazdowym pojedynku w Lesznie. W tych spotkaniach zaprezentowaliście się inaczej, niż oczekiwali niektórzy eksperci. Udowodniliście, że PGE Ekstraliga wam niestraszna i dalej będziecie walczyć, aby te wyniki były na zbliżonym poziomie, prawda?
Tak jest. Będziemy się bardzo starali, żeby przede wszystkim na domowym torze szukać tych punktów i je zbierać. Wydaje mi się, że te trzy mecze pojechaliśmy bardzo przyzwoicie, jakby nie patrząc na to, że jesteśmy beniaminkiem. Pokazujemy, że jesteśmy na odpowiednim poziomie i że nie "brzydzimy" tej ligi. Dodajemy jej takiego kolorytu. Ruszyliśmy tę zabetonowaną PGE Ekstraligę i jej mur. W końcu inni liczą się z tym beniaminkiem. Myślę, że każda drużyna, która do nas pojedzie, na pewno nie będzie nas lekceważyła i przed meczem nie zapisze sobie punktów do tabeli. To mnie bardzo cieszy, że pokazaliśmy - tak jak powiedziałeś - pazur i te wilcze zęby. Po prostu jestem zadowolony z tego, że ruszyliśmy tę ekstraligową, betonową ścianę i jedziemy tak dla tego miasta oraz dla swoich kibiców, którzy są spragnieni takiego żużla. Mogą oni oglądać te mecze na takim poziomie pierwszy raz w historii.
W tamtym sezonie wielokrotnie wypowiadałeś się o chęci powrotu do PGE Ekstraligi. W pierwszych dwóch meczach miałeś sporo pecha - najpierw defekt w Lesznie, później "guma" w Krośnie. Początek meczu z drużyną z Grudziądza też nie był taki, jaki mogłeś wymarzyć - zdobyłeś cztery punkty w trzech biegach. Koniec był już jednak idealny, bo wygrałeś dwa wyścigi. Czy w nich jechał ten Andrzej Lebiediew, na którego czekałeś i którego chciałeś pokazać na torze?
Nie, przede mną nadal dużo pracy. Cieszę się jednak, że w końcu ten sezon ruszył. Ta pogoda nam sprzyja, można jeździć u siebie, a nie szukać okazji do jazdy w innych miejscach. Mamy domowy tor, możemy trenować i testować różne rzeczy. Dodatkowo rusza liga szwedzka, różne turnieje, itd. W końcu będę mógł połapać ten rytm zawodów i myślę, że będę rósł w siłę.
Co można zatem powiedzieć więcej o krośnieńskim torze? W trakcie poprzedniego meczu wycofał się Nicki Pedersen, który w mediach społecznościowych subtelnie skomentował tę sytuację. Pojawiły się jednak mocniejsze opinie z grudziądzkiej strony, była ona jednak w tym spotkaniu drużyną przegraną. Cellfast Wilki sobie na tym torze radzą, w meczu był tylko jeden upadek, a pozostali rywale również jechali i wygrywali swoje biegi. Czy możesz jakoś zaprzeczyć tym negatywnym słowom na ten temat?
Nie słyszałem, żeby moi koledzy, inni zawodnicy z drużyny przyjezdnej narzekali na ten tor. Kierownictwo, zarząd i szkoleniowcy rywali, nawet nie wychodząc na niego, przyjeżdżając do Krosna od razu zaczynają go kwestionować i krzyczeć, że jest on niegotowy. O co chodzi? Ja w ogóle tego nie rozumiem. Po tym, co nas spotkało w zeszłym roku z drużyną z Zielonej Góry, teraz każdy chce punkty za darmo? Tak nie będzie. Tor jest odebrany, organizatorzy robią wszystko zgodnie z poleceniami komisarzy i sędziów. Czego jeszcze chcieć? Pojawiły się jakieś dwie dziurki i Nicki nie mógł pojechać. Wiemy, że miał przykrą kontuzję i do tego jeszcze nie tak dawno upadek w Anglii. Szkoda, że nie mógł dokończyć tego meczu. Tak to wygląda. Przecież jeździmy na torach za granicą i bywają one przeróżne. Każdy startuje i nawet nie komentuje tego, gdy przyjeżdżamy do Szwecji, czy Danii po opadach lub innych turbulencjach, które robi organizator lub gospodarz danego obiektu. Nikt wtedy nie narzeka i tak naprawdę jeździ się wtedy za parę groszy.
Kolejny mecz czeka Cellfast Wilki Krosno w Częstochowie. Wiemy, że Tauron Włókniarz jest "na papierze" jednym z kandydatów do czołowych miejsc. Drużyna ta zdobyła na razie dwa punkty po remisach w meczach, w których miała dużą przewagę. Jakie są nastawienia przed tym meczem i jak sobie radziłeś wcześniej w Częstochowie?
Na tym torze można naprawdę się bawić. Jest on super, jeden z najlepszych w Polsce. Ma on dużo linii jazdy. Tak naprawdę musisz mieć dobry i szybki sprzęt, żeby tam robić punkty. Wystrzelenie ze startu i przejechanie pierwszego łuku tam nic nie daje. Musimy nastawić się na twardą walkę, obronę punktów i budowanie prędkości. Ja do Częstochowy zawsze jadę z uśmiechem. Jedne zawody mi tam wychodziły, a inne nie, ale to nie jest ważne. Za każdym razem udaje się tam uśmiechnięty, bo w Częstochowie jest fantastyczny tor. Mają oni super atmosferę, przychodzi tam dużo kibiców, którzy wspierają gospodarzy. Fajnie jeździ się przy takich trybunach. Według mnie jest tam jeden z najlepszych torów w Polsce i PGE Ekstralidze. Jedziemy się bawić.
Jeśli weźmiemy pod uwagę wcześniejsze wyniki Tauron Włókniarza i Cellfast Wilków, jaki wynik satysfakcjonowałby cię w tym pojedynku?
Nie będę tego komentował (uśmiech). Nie gram w totolotka. Jak już powiedziałem, po prostu jedziemy się tam bawić i pokazać dobry żużel ze strony drużyny Wilków.
Patrząc na odległość, to z Krosna poza Lublinem jest chyba najbliżej do Częstochowy, jeśli chodzi o ośrodki ekstraligowe. W spotkaniach domowych stadion był dwa razy wypełniony. Liczycie również na to, że jakaś część tych kibiców przyjedzie za wami pod Jasną Górę?
Oby jak najwięcej. Oby ci tzw. "ultrasi" się rozkręcali. Chciałbym, aby była prowadzona taka działalność, aby te ekipy kibiców się zbierały ze sobą, trenowały przyśpiewki, itd. Jest to bardzo miłe i fajnie, gdy tak się dzieje. W Krośnie narodził się już taki fanklub i wydaje mi się, że z każdym meczem będzie się on powiększał. Oby jak najwięcej tych ludzi przyjechało do miasta pod Jasną Górą. Czekamy na fajny doping. Będzie dużo kibiców z Częstochowy i fani z Krosna również przyjadą, żeby nas dopingować.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Wiktor Przyjemski szczery do bólu. "Myślałem, że Falubaz będzie u siebie mocniejszy"
Dobry występ Polaków w Czechach. Pawełczak na podium