Ostatnie wydarzenia na polskich i zagranicznych torach oceniają dziennikarze WP SportoweFakty, Mateusz Puka i Jarosław Galewski.
Plusy według Mateusza Puki
Chyba nawet najwięksi optymiści nie wierzyli w to, że po trzech meczach PGE Ekstraligi Czech będzie siódmym najlepszym zawodnikiem rozgrywek ze średnią 2,267 pkt/bieg. Już teraz 30-latek ma więcej wygranych biegów (sześć) niż w całym 2020 roku, gdy po raz ostatni występował w elicie (wtedy zakończył sezon z trzeba biegowymi zwycięstwami i średnią 1,226 pkt/bieg).
Wtedy Czech miał tak fatalną opinię w środowisku, że nie chciał go żaden klub PGE Ekstraligi i I ligi. Ostatecznie podpisał kontrakt warszawski w Zielonej Górze, ale nikt nawet nie rozważał, by dać mu szansę na włączenie się do walki o miejsce w składzie. Do Krosna trafił dopiero w trakcie sezonu 2021, gdy klub zanotował fatalny początek sezonu. Początkowo bardziej śmiano się z tego ruchu i traktowano to jako akt desperacji, a zawodnikowi bardziej niż sukcesy, wróżono koniec poważnej kariery. Ten transfer okazał się wybawieniem nie tylko dla Wilków, ale także samego zawodnika. Żużel bywa więc bardzo przewrotny, bo dziś Milik udowadnia wszystkim, jak bardzo się mylili.
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Betard Sparty "gwiazdorzy"? "Ludzie nie rozumieją, że to narzędzia marketingowe"
Rok temu uciekał przed wojną i marzył tylko o tym, by móc kontynuować treningi na żużlu. Zaledwie po roku pobytu w Fogo Unii Leszno dostał szansę na debiut w PGE Ekstralidze i okazało się, że już teraz jest w stanie wygrywać biegi. Żużlowiec dostał silnik od Janusza Kołodzieja i wsparcie od mechaników Chrisa Holdera. Jego sześć punktów przeciwko Apatorowi sprawia, że w Lesznie już nikt nie bierze pod uwagę transferu żadnego z bardziej doświadczonych zawodników. Zaoszczędzone w ten sposób 400 tysięcy złotych zostanie zainwestowane w młodego Ukraińca, który za rok ma być podstawowym żużlowcem Unii.
Prezesowi Piotrowi Rusieckiemu za sukcesy w odkopywaniu wielkich talentów powoli już należy szykować pomnik. Jak żaden inny działacz PGE Ekstraligi ma bowiem chęci, by nie tylko dbać o finanse klubu i dobrą organizację, ale także osobiście troszczy się o kandydatów na żużlowców. Gdy Siergiej Gołownia zaproponował mu opiekę nad Parnickim nie zastanawiał się ani chwili i zapewnił chłopakowi miejsce do treningu, a jego rodzinie schronienie przed wojną. Śmiało można stwierdzić, że takiej opieki, nie dostałby w żadnym innym polskim ośrodku.
Nie powtórzył losu innych ekstraligowców, którzy w poprzednich sezonach zaliczali twarde lądowanie w 1. LŻ i długo nie potrafili odnaleźć odpowiedniej formy. Pawlicki od pierwszego tegorocznego meczu jest gwiazdą rozgrywek, a w dotychczasowych 15 biegach, aż 10 razy wygrywał, a pięć razy był drugi (z jednym bonusem). To wszystko sprawia, że na początku sezonu żużlowiec ma średnią 2,733 pkt/bieg i jest zdecydowanie najlepszym zawodnikiem tych rozgrywek. Po latach ciągłego rotowania sprzętem, 32-latek postawił odważnie na tunera Michała Marmuszewskiego i wychodzi na tym znakomicie. W tym tygodniu Pawlicki poprowadził Falubaz do zwycięstwa nad Polonią.
Podczas meczu we Wrocławiu debiutował na silniku od Ashley'a Holloway'a i zaskoczył wszystkich. Zawodnik nie tylko doskonale startował, ale był równie szybki na trasie, gdzie mijał liderów gospodarzy. Pytanie, czy jeszcze komuś uda się w tym roku powtórzyć jego wyczyn i ograć we Wrocławiu w jednym meczu Daniela Bewley'a, Macieja Janowskiego i Artioma Łagutę. Z tak szybkim Drabikiem, w Częstochowie błyskawicznie zapomną o pierwszych nieudanych meczach, a relacje Leona Madsena z Mikkelem Michelsenem zejdą na drugi plan.
Można jedynie żałować, że od dwóch lat Drabik nie ma większych sportowych ambicji niż starty w PGE Ekstralidze. Rok temu nie zgłosił się do eliminacji indywidualnych mistrzostw Polski, a w tym roku wycofał się z tej imprezy z powodów osobistych. Szkoda, bo w takiej dyspozycji mógłby powalczyć o medale.
Minusy według Jarosława Galewskiego
Paweł Słupski za wykluczenie Piotra Pawlickiego w meczu z Tauron Włókniarzem
To jedna z najbardziej niezrozumiałych decyzji sędziowskich w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi. Nie znajdujemy żadnego uzasadnienia dla wyboru arbitra, który postanowił wykluczyć żużlowca Betard Sparty Wrocław po upadku Kacpra Woryny w wyścigu piątym. Był czas, były powtórki, ale nawet bez nich można było stwierdzić, że jedynym winnym tej kolizji był żużlowiec ekipy gości.
For Nature Solutions KS Apator Toruń
Wielki minus dla całej drużyny poza Emilem Sajfutdinowem, który jako jedyny jedzie tak, jak oczekiwano od niego przed sezonem. Cała reszta zawodzi. Patryk Dudek jest przerażająco wolny. Transfer Wiktora Lamparta jest na razie niewypałem, a postawę juniorów najlepiej spuentować minutą ciszy. Zespołowi nie pomaga też Robert Sawina, który przed meczem w Krośnie zdecydowanie za dużo energii poświęcił na krytykowanie warunków torowych. Do tego doszło jeszcze informowanie o ewentualnej dymisji, zanim żużlowcy wyjechali na tor. Jeśli w Apatorze szybko nie dojdzie do radykalnych zmian, to drużynę może czekać trudna walka o utrzymanie. A przecież nie takie były cele.
Mieli być rewelacją ligi, a mają zaledwie jeden punkt, którego pewnie by nie było, gdyby nie problemy zdrowotne Kacpra Woryny. To zdecydowanie najsłabsza drużyna u progu tego sezonu. W Krośnie żużlowcy Janusza Ślączki wypadli wprawdzie lepiej od torunian, ale to niewielkie pocieszenie. Ten mecz odsłonił także słaby punkt GKM-u. Okazało się, że Nicki Pedersen nie radzi sobie na bardziej wymagających torach, co może być cenną wskazówką dla rywali przed kolejnymi spotkaniami.
Mateusz Świdnicki
O większości zawodników Cellfast Wilków Krosno można mówić tylko dobrze. Jest tylko jeden wyjątek. Wychowanek klubu z Częstochowy jedzie fatalnie i obecnie jest chyba najsłabszym żużlowcem do 24 roku życia i jednym z najgorszych seniorów PGE Ekstraligi. Skoro na własnym torze w meczach ze słabymi drużynami z Torunia i Grudziądza stać go tylko na zdobycie dwóch punktów, to naprawdę trudno o optymizm.
Czytaj również:
- Ślączka zrobił to samo, co Sawina
- Uciszył niedowiarków. Drabik przemawia na torze