W niedzielne popołudnie Platinum Motor Lublin zdeklasował Fogo Unię Leszno 65:25. Liderem mistrzów Polski był Bartosz Zmarzlik, zdobywca kompletu punktów (14+1). Trzykrotny indywidualny mistrz świata był też autorem największej prędkości maksymalnej w tym meczu. W jednym z biegów 28-latek jechał aż 126,3 km/h!
- Na torze żużlowym tak szybko jeszcze nie jeździłem. To nie jest jednak jakoś wielka prędkość, nie odczuwa się tego za bardzo. Szybciej jeździłem na torze wyścigowym, bo po 180-190 km/h i to się czuje - mówił w pomeczowej mixzonie Bartosz Zmarzlik.
Mimo fantastycznego występu w niedzielę lider Motoru przyznał, że ciągle szukał odpowiednich ustawień. Po pierwszym biegu przesiadł się na drugi motocykl. Starcie z Bykami było zatem dobrą okazją do tego, by posprawdzać sprzęt. -Za dużo okazji do startów nie miałem. Przejechałem dwa motory z dobrym skutkiem. Jestem mądrzejszy o jeden mecz, jednak żużel nie jest tak prosty i potrafi zaskakiwać. Trzeba być na bieżąco ze wszystkimi rzeczami. Czasami jest wbrew logice, czasami jednak wszystko jest zgodnie z logiką - dodawał 28-latek.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Finfa, Lambert i Puka gośćmi Musiała
Zmarzlik zmazał tym samym plamę po przeciętnym występie przeciwko Betard Sparcie Wrocław. - Wraz ze startem sezonu nie czułem się komfortowo. Robiłem może dobre wyniki, ale nie czułem tego, co powinienem. Kosztowało nas to sporo pracy razem z tunerem i mechanikami. Trzeba rozmawiać i obrać jeden kierunek, do którego będziemy dążyć - kontynuował Bartosz Zmarzlik.
Gorsze nastroje panowały w ekipie Fogo Unii Leszno. Byki od początku zawodów były bezradne. Jedynym zawodnikiem, który jak rywalizował z zawodnikami Platinum Motoru jak równy z równym, był Grzegorz Zengota.
- Na początku totalnie nie mogliśmy się połapać i Motor nam odjechał. Nie mogliśmy nic znaleźć. Gospodarze odjeżdżali nam w każdym fragmencie. To była dla nas niespodzianka. Wprowadzaliśmy zmiany, ale to nie przynosiło efektu. Dopiero w ostatniej fazie zawodów ja i Janusz Kołodziej "wyskoczyliśmy". Wtedy jednak było już za późno. Motor był już pewny zwycięstwa. Szkoda, że tak dużo czasu potrzebowaliśmy. Nie było łatwo odczytać te warunki. Lublinianie czuli się fantastycznie i nie było szans nawiązać z nimi walki w pierwszej fazie zawodów - mówił na antenie Canal+ Zengota.
- Tor był ciężki do odczytania, bo start był bardzo przyczepny. Wydawało się, że motocykle będą potrzebować dużo mocy na start. Później okazało się, że trzeba iść nieco wbrew logice, co okazało się poprawne. Nie pamiętam sezonu, w którym w maju było tak chłodno. Momentami pogoda wprowadza nas w błędy - dodawał 34-latek.
Lider Fogo Unii Leszno w niedzielnym spotkaniu był mile zaskoczony tym, jak został przywitany przez lubelską publiczność. To właśnie w Motorze Zengota miał startować, zanim odniósł pamiętną kontuzję. - Chciałem podziękować za ciepłe przywitanie. To, jak mnie przyjęli kibice, przerosło moje oczekiwania - podsumował.
Zobacz także:
Co z frekwencją na PGE Narodowym?
Czy Maksym Drabik zostanie ukarany?