[tag=859]
Betard Sparta Wrocław[/tag] od początku tego sezonu jest bardzo rozpędzona i pokonuje każdego rywala, który stanie na jej drodze. Nie można się temu dziwić, ponieważ nazwiska, jakie występują w dolnośląskim klubie, robią ogromne wrażenie. Artiom Łaguta, Maciej Janowski, Tai Woffinden i Daniel Bewley to światowa czołówka. Do tego jest jeszcze Piotr Pawlicki i znakomity młodzieżowiec w postaci Bartłomieja Kowalskiego.
Taki zespół byłby być może w stanie zdominować PGE Ekstraligę na kilka lat, jednakże aktualny regulamin nie pozwala na jazdę w takim samym zestawieniu w przyszłorocznych rozgrywkach. Przede wszystkim Kowalski w tym sezonie zakończy wiek juniora. Dodatkowo Bewley nie będzie mógł od następnego roku startować jako zawodnik do 24. roku życia, a to powoduje, że ktoś z podstawowej piątki seniorów będzie musiał najprawdopodobniej pożegnać się z zespołem.
Młody Brytyjczyk najprawdopodobniej nie zmieni pracodawcy, a więc to ktoś z pozostałej czwórki zostanie zmuszony do znalezienia nowego klubu. Najczęściej wśród kandydatów wymienia się Woffindena i Pawlickiego. Zbigniew Lech twierdzi, że ta decyzja będzie niesłychanie trudna i tak naprawdę nie wyobraża sobie, aby którykolwiek z nich miał odejść po tym sezonie PGE Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO: Dobrucki tłumaczy wybór Woźniaka kosztem Kołodzieja. "Taka moja rola, że..."
- Pojawiły się różne głosy na temat Woffindena, że zajął się różnymi swoimi pasjami, ale jak widać, nie przeszkadza mu to w niczym. Piotr Pawlicki to za to bardzo ambitny człowiek. Miał drobne problemy, ale myślę, że to się zaraz wszystko ustatkuje. Obaj prezentują za wysoki poziom, aby szukać klubu z niższej półki. - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.
- Piotrek potrzebował zmiany otoczenia i na razie to chyba mu służy. Moim zdaniem minie jeszcze kilka lat, zanim zacznie myśleć o przejściu do innego zespołu. Woffinden jest bardzo zżyty z tym miejscem i uważam, że zakończy karierę w Sparcie. Nie oszukujmy się, że zmiany klubowe obciążają też zawodników. Wiem to z własnego doświadczenia. Osobiście wolałem przestać jeździć, niż startować w innych miastach - argumentuje trzykrotny mistrz Polski z wrocławskim klubem.
Dodatkowo twierdzi on, że w tym momencie jest jeszcze za wcześnie, aby wskazać jedno nazwisko. Tak naprawdę zawodnicy przejechali dopiero kilak meczów w PGE Ekstralidze i każdemu mogła zdarzyć się wpadka. Jeśli któryś z nich trzy lub cztery mecze z rzędu zakończy z dorobkiem np. sześciu punktów, to wtedy można zacząć się zastanawiać, czy jest to faktycznie odpowiednia osoba do drużyny.
- Żużel jest sportem kontuzjogennym, wiele się też innych rzeczy może wydarzyć. Ja bym się nie zamartwiał tym, co zrobią, ponieważ to się pewnie samo wyjaśni. Któryś z nich może po prostu nie rokować i wtedy prezes od razu to wychwyci. Po sezonie w Sparcie będą mieli bardzo czytelną kartę - uważa.
Większość osób jest niemal pewna, że w zespole pozostanie Daniel Bewley. Nie ma co się temu dziwić, ponieważ jeszcze 23-letni zawodnik prezentuje w tym roku bardzo wysoki poziom. W PGE Ekstralidze legitymuje się on w tej chwili średnią 2,167. Czy jednak nasz rozmówca wyobraża sobie sytuację, w której to właśnie Brytyjczyk opuszcza Spartę Wrocław?
- Faktycznie może być kuszony korzystniejszą ofertą, chociaż zawodnicy też lubią stabilizację. Oni nie tylko patrzą na pieniądze, ale chcą także wygrywać, a w Sparcie Brytyjczyk ma na to szanse. Moim zdaniem taki żużlowiec nie pójdzie do klubu, który nie rokuje. W grę wchodzą nie tylko finanse, ponieważ one na tym najwyższym poziomie są porównywalne, ale często znaczenia mają, nazwijmy to, udogodnienia klubowe - kończy Zbigniew Lech.
Czytaj także:
- Żużel. Kolejka bez transmisji w Canal+. Kibice nie będą jednak stratni
- Jego dłoń po wypadku wyglądała okropnie. Zdjęcia ręki są drastyczne [18+]