Żużel. Kontuzja kolegi z drużyny mocno wpłynęła na ich psychikę. "Ciężko zebrać wszystkie myśli"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik (z lewej) i Dominik Kubera
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik (z lewej) i Dominik Kubera

Podczas kwalifikacji do SGP na PGE Narodowym w Warszawie Dominik Kubera upadł i doznał złamania kręgosłupa. Kilka dni później jego koledzy z Platinum Motoru rywalizowali w lidze. Bartosz Zmarzlik nie ukrywa, że ta sytuacja mocno na niego wpłynęła.

Dość niefortunny upadek zanotował Dominik Kubera na wyjściu z drugiego łuku na PGE Narodowym podczas kwalifikacji do turnieju SGP w Warszawie. 24-latkowi podniosło przednie koło i z impetem uderzył o tor plecami i głową. Po badaniach okazało się, że u zawodnika Platinum Motoru Lublin doszło do złamania kręgu TH12. Kubera jest już po operacji, lecz czeka go dłuższa przerwa w jeździe.

Oprócz niego w zmaganiach na PGE Narodowym rywalizowało jeszcze trzech zawodników mistrzów Polski. Jednym z nich był Bartosz Zmarzlik, który nie ukrywał, że całe zajście i konsekwencje jakie za sobą przyniosło, mocno na niego wpłynęło.

- Słabo to przyjąłem. Ciężko zebrać wszystkie myśli do kupy, bo raz, że to kolega z drużyny, ale też prywatnie bardzo dobry kolega. Ciężko to nawet psychicznie znieść, gdy widzisz, że bliskiej osobie coś się dzieje. To naprawdę są trudne sprawy i chwile, które może niektórych mniej dotykają. Ciężko jest się czasami pozbierać, bo nie o to chodzi, żebyśmy się wywracali. Cieszmy się z żużla. Potoczyło się tak jak potoczyło, a teraz musimy mocno trzymać kciuki, żeby wrócił jak najszybciej do pełni zdrowia - powiedział Bartosz Zmarzlik.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Baron, Thomsen i Frątczak gośćmi Musiała

Zbyt dużo czasu nie mieli zawodnicy Platinum Motoru, aby myśleć o tym zajściu, bo już w poniedziałek czekało ich zaległe spotkanie z Cellfast Wilkami Krosno. Dominik Kubera przyjechał na stadion, aby osobiście wspierać swoich kolegów z drużyny, a ci wygrali spotkanie 56:34, choć niezbyt oczywiste było to, że mecz w ogóle uda się odjechać.

- Długo czekaliśmy na ten mecz i sami do końca nie wiedzieliśmy czy pojedziemy go czy nie. Deszczyk padał od rana, ale myślę, że w ostatniej możliwej minucie skończył. Najważniejsze, że go wygraliśmy - dodał trzykrotny mistrz świata.

Na pięć meczów w PGE Ekstralidze Bartosz Zmarzlik zdobył aż cztery komplety punktów. Jednak za każdym razem 28-latek miał jakieś "ale" do swoich występów i nie ukrywał, że jeszcze nie jest najlepiej dopasowany do nawierzchni na swoim nowym domowym torze. Po meczu z Wilkami przyznał, co tak naprawdę myśli.

- Od początku roku pracujemy ciężko. Myślę, że w dobrym kierunku to wszystko zmierza i pomału do przodu. Pewnych rzeczy po prostu czasem nie da się przeskoczyć, zrobić czy przestawić w jeden czy dwa wieczory. To czasem trwa. Naprawdę ciężko pracujemy z teamem, żebyśmy zawsze wracali z uśmiechami na twarzy - zakończył Bartosz Zmarzlik.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty