Żużel. Poważne konsekwencje dla komisarza toru za mecz w Krośnie

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Michał Wojaczek (z prawej) w rozmowie z Pawłem Słupskim
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Michał Wojaczek (z prawej) w rozmowie z Pawłem Słupskim

Fatalny stan toru w Krośnie sprawił, że niedzielny mecz ze Stalą Gorzów został przerwany po zaledwie dziewięciu biegach. Poważne konsekwencje po tym meczu grożą nie tylko klubowi, sztabowi szkoleniowemu Wilków, ale także komisarzowi toru.

Co prawda, to nie komisarz toru Michał Wojaczek wydał w sobotę polecenie bronowania toru tuż przed zapowiadanymi opadami deszczu, ale i tak dopuścił się sporych zaniedbań i można uznać go za jednego z winnych całego zamieszania. Przedstawiciel PZM miał wszystkie narzędzia, by zapobiec skandalowi.

Z naszych informacji wynika, że największym błędem komisarza jest to, że zarówno w sobotę, jak i w niedzielę sprowadził się do roli obserwatora i nie interweniował stanowczo, gdy prace krośnian ewidentnie zmierzały w złą stronę. Brak reakcji doprowadził do tego, że na cztery godziny przed rozpoczęciem spotkania tor został uznany za nieregulaminowy, a potem czasu było już zbyt mało, by wyraźnie poprawić stan toru.

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że pełną odpowiedzialność za stan domowego toru zawsze ponoszą gospodarze i to oni przygotowują nawierzchnię. Władze PGE Ekstraligi nie chcą dawać komisarzom torów prawa do samodzielnego przygotowywania nawierzchni, bo wychodzą z założenia, że nikt nie zna materiału lepiej od gospodarzy. Rola komisarza ma się sprowadzać do nadzoru i interweniowania w momentach, gdy sytuacja zaczyna wymykać się gospodarzom spod kontroli.

ZOBACZ WIDEO: Ci zawodnicy Unii Leszno jadą poniżej oczekiwań. Menedżer mówi o presji

W ostatni weekend w Krośnie mieliśmy do czynienia właśnie z taką sytuacją, a komisarz toru nie wywiązał się ze swojej roli. Jego postawa jest obecnie przedmiotem analizy, ale już teraz jego los wydaje się praktycznie przesądzony. Michał Wojaczek w tym roku najprawdopodobniej odpocznie od pracy przy najlepszej żużlowej lidze świata. Władze ligi nie będą go wyznaczały do nadzorowania prac torowych przy meczach, a możliwe, że przedstawiciele GKSŻ usuną go z grona specjalistów wyznaczonych do pracy przy meczach PGE Ekstraligi.

Decyzje w tej sprawie zapadną wkrótce, ale już teraz wiadomo, że najwyższe władze polskiego żużla doskonale zdają sobie sprawę, że komisarz toru nie wywiązał się ze swojej roli i nie zapobiegł skandalowi. Problem z komisarzami jest jednak większy, bo najbardziej cenieni specjaliści w tym roku występują w innych rolach. Arkadiusz Kalwasiński jest sędzią, a Jacek Woźniak woli być trenerem niż komisarzem. Wśród obecnych komisarzy najwyższą pozycję mają Maciej Głód i Tomasz Walczak.

Oczywiście błędy komisarza nie wpływają w żaden sposób na odpowiedzialność Cellfast Wilków Krosno, bo to ich decyzje doprowadziły do tego, że tor był w fatalnym stanie. Już w niedzielę informowaliśmy, że klubowi grozi rekordowa kara kilkuset tysięcy złotych, odebranie licencji toru, a także zawieszenie osób funkcyjnych, które odpowiadały za przygotowanie nawierzchni. Możliwe też, że gospodarze będą mieli odebraną możliwość przygotowywania toru na kolejne domowe starcie.

Czytaj więcej:
Są pierwsze decyzje po skandalu
Chomski z pretensjami do ekspertów Canal+

Źródło artykułu: WP SportoweFakty