Żużel. Adrian Miedziński odbył wiele "kłótni" przed decyzją o powrocie na tor. "Biłem się z myślami"

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Adrian Miedziński
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Adrian Miedziński

Po ciężkim upadku z zeszłego roku niewielu mogło sądzić, że Adrian Miedziński wróci do jazdy, a jeśli nawet to, że od razu do PGE Ekstraligi. 37-latek dostał jednak szansę od Fogo Unii Leszno, a ponadto wsparcie teamu Chrisa Holdera.

Ubiegły sezon zakończył się dla Adriana Miedzińskiego fatalnym upadkiem podczas meczu półfinału play-off 1. Ligi Żużlowej, który odbywał się 26 sierpnia w Zielonej Górze. Jeżdżący wtedy dla Abramczyk Polonii Bydgoszcz były reprezentant Polski doznał poważnego urazu mózgu, a jego życie było zagrożone. Kilka dni znajdował się śpiączce. Na szczęście po wybudzeniu w szybkim tempie doszedł do zdrowia i lekarze z czasem wyrazili zgodę na powrót do sportu.

- Skąd chęć? Jeżeli coś robiło się całe życie, to nie jest tak, że wyrzucisz to z serca i zajmiesz się czymś innym. Gdzieś to cały czas w głowie chodziło. Na szczęście udało się poukładać wszystkie moje sprawy i jest ok. Tą kwestią należy się cieszyć - opowiedział nowy zawodnik Fogo Unii Leszno w programie Speedway+ w stacji Canal+ Sport 5 zapytany, skąd decyzja o tym, że po tak poważnych problemach postanowił wrócić do ligowej jazdy.

Miedziński niedawno stwierdził, że długo nie czuł się gotowy do powrotu i potrzebował czasu na to, by poukładać wszystkie kwestie m.in. te dotyczące teamu czy kwestii sprzętowych. Wiadomo już, od kogo otrzyma w tej materii wsparcie. - W Lesznie pojawiły się pewne komplikacje. Wypadł Chris Holder, mam jednak jego mechaników, którzy mi pomogą. Nie miałem mechaników wcześniej, bo nie wiedziałem, jak moja sytuacja się potoczy. Mam wyciągniętą pomocną dłoń, chcę się zrewanżować i pomóc tak, jak tylko będę w stanie - przyznał 37-latek.

ZOBACZ WIDEO: Zachwycał jako junior, jako senior zaliczył zjazd formy. Baron o Smektale

Fogo Unia nie może korzystać z kontuzjowanych Chrisa Holdera i Nazara Parnickiego, stąd też pomysł z zakontraktowaniem wychowanka toruńskiego Apatora. - Każdy by chciał, aby było super. Jesteśmy drużyną, a sześć razy osiem daje wynik. To musi być drużyna, znam wszystkich, są to fajni zawodnicy, fajni ludzie. Dlatego trzeba stworzyć paczkę i mam nadzieję, że uda się fajnie jeździć, a przede wszystkim zdrowo - powiedział Miedziński.

Pomimo tego, że nowy nabytek Byków od czasu upadku nie startował w żadnych zawodach, leszczyński klub uznał, że zwiąże się z nim kontraktem. - Zawsze powrót po kontuzji jest pewnym wyzwaniem. Temat jest, wiadomo, troszeczkę trudniejszy, bo sytuacja była jaka była. Każdy chce mieć czystą głowę, żeby było super i do tego trzeba dążyć. Cieszę się, że mogę to robić i że wszystko jest w porządku. Postaram się wykonać swoje zadania jak najlepiej - stwierdził.

Odkąd zawodnik sygnalizował chęć powrotu na tor, wielu obserwatorów uważało, że po tak paskudnym upadku, powinien on dać sobie spokój z żużlem. - Sam biłem się z myślami. Kłóciłem się sam ze sobą, czy iść w tą, czy inną stronę, wiadomo, że serce chce i że człowiek nie chciałby tego tak zostawić. To dyktuje te warunki, aby się skusić. Każdy też może mieć swoją opinię. To nie była łatwa decyzja - skomentował Adrian Miedziński i dodał zarazem, że "kłótni", jakie toczył sam ze sobą na temat tego, czy wracać, czy nie, nie jest w stanie zliczyć.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Doyle i Sajfutdinow ponownie zapewnili zwycięstwo swojej drużynie
Musielak i spółka z łatwą wygraną. Bellego wycofał się z jazdy po upadku

Źródło artykułu: WP SportoweFakty