Żużel. Lebiediew skomentował sytuację z Pawlickim. "Mogłaby działać zasada pierwszego łuku"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew
zdjęcie autora artykułu

Bardzo wysoką wygraną Betard Sparty Wrocław nad Cellfast Wilkami Krosno (62:28) zakończyło się piątkowe spotkanie PGE Ekstraligi. Choć wynik jest jednostronny, to nie brakowało ciekawych wyścigów.

Betard Sparta Wrocław była faworytem piątkowego spotkania z Cellfast Wilkami Krosno. Chyba nawet najwięksi optymiści wśród gospodarzy nie spodziewali się, że podopieczni Dariusza Śledzia przywiozą aż 62 punkty.

W zespole z Dolnego Śląska dwóch zawodników zakończyło mecz z kompletem punktów. Jednym z nich był Maciej Janowski, który w pomeczowej mixzonie przyznał, że do bardzo późna pracował nad sprzętem w czwartkowy wieczór.

- Sprawdzaliśmy różne rozwiązania i ustawienia. W końcu było widać fajny start, a i po trasie motocykl dobrze się rozpędzał. Jeździło mi się naprawdę przyjemnie, a w momencie, kiedy czujesz motocykl, to wiem, co potrafię zrobić i jak się na nim rozpędzać. Dziś byliśmy jednością - powiedział Janowski.

ZOBACZ WIDEO: Zachwycał jako junior, jako senior zaliczył zjazd formy. Piotr Baron o Bartoszu Smektale

Janowski tylko w jednym wyścigu musiał się nieco więcej napracować, by wygrać. Miało to miejsce w szóstej gonitwie, kiedy to nękał go rozpędzający się Jason Doyle. - Czekałem na Bartka i miałem nadzieję, że rozpędzi się i pojedzie nieco szerzej. Jednak w pewnym momencie zauważyłem, że Jason wjeżdża jeszcze za Bartka, więc pewnie kwestią czasu byłoby, gdyby mnie minął - dodał Janowski, który pochwalił 21-letniego kolegę za kolejny dobry występ w PGE Ekstralidze.

Najskuteczniejszym zawodnikiem Cellfast Wilków był w piątek we Wrocławiu Jason Doyle, który wywalczył 8 punktów. O jedno oczko mniej przy swoim nazwisku zapisał Andrzej Lebiediew, który jako jedyny był w stanie wygrać wyścig indywidualnie.

- Miałem dobre czasy na treningu i wyglądało to nieźle, ale pod taśmą już było inaczej. Potem dwa biegi ufałem temu motocyklowi, nie chciałem zmieniać, ale czegoś brakowało. Później było gorzej. Zmieniłem sprzęt, ale to też... Nie rozumiem, wygrywam taki wyścig, kiedy to wszystko niesie, a za chwilę nie łapię się na szprycę - skomentował swój występ.

Łotysz był autorem świetnego wyścigu, w którym to z Piotrem Pawlickim kilkukrotnie zmieniali się pozycjami. Lebiediew nie ukrywa, że bardzo przyjemnie mu się mijało linię mety na pierwszej pozycji.

Żużlowiec skomentował także wydarzenia w piętnastym biegu dnia. W nim doszło do upadku Piotra Pawlickiego. - To jest moment, w którym mogłaby działać zasada pierwszego łuku. Chciałem się wynieść i wjechać między nich, ale tam był Jason, więc albo nadziałbym się na jego koło, albo musiałem jechać nieco prosto, a tam z kolei był Piotr. [...] Nie miałem już gdzie jechać - dodał.

Czytaj także: Na takie informacje ze Świętochłowic czekaliśmy! "Zaczynamy nowy rozdział" Federacja popełniła duży błąd. Zawodnikom z polskich lig groziły poważne konsekwencje!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty