W zawodach rozegranych na Słowacji, w walce o awans liczyła się około połowa zawodników, jednak przy zaledwie czterech miejscach premiowanych awansem, rywalizacja toczyła się do końcowej serii. Po czterech biegach Szymon Woźniak na swoim koncie miał 10 punktów i aby być pewnym awansu po rundzie zasadniczej musiał on wygrać swój ostatni wyścig. W nim po przegranym starcie stoczył piękny bój z Robertem Lambertem i ostatecznie wyszedł z niego zwycięsko. Brytyjczyk z kolei w biegu dodatkowym zajął trzecie miejsce za Lukiem Beckerem oraz Frederikiem Jakobsenem i nie udało mu się znaleźć w finale eliminacji.
- Wiedziałem, że muszę wygrać swój ostatni wyścig, aby uniknąć tego dodatkowego. Bardzo starałem się, aby właśnie nie jechać w tym "dodatku". To się udało, choć co prawda w 19. biegu nie wyjechałem dobrze ze startu. Tak naprawdę jednak z czwartej pozycji przedostałem się na pierwszą, z czego się bardzo cieszę. Fajnie odczytaliśmy z teamem tor w czasie tych zawodów i raczej nie myliliśmy się zbytnio z ustawieniami motocykli, które jechały bardzo szybko. Cieszę się, że potrafiłem zrobić z tego pożytek - mówił po zajęciu drugiego miejsca w Żarnovicy Szymon Woźniak w rozmowie z WP SportoweFakty.
Wiosenne treningi mogły trochę pomóc
Bardzo dobra postawa na słowackim owalu nie była spowodowana zbytnią jego znajomością, ponieważ nasz rozmówca startował na nim po raz pierwszy w oficjalnych zawodach. Nieco mógł mu jednak pomóc wiosenny obóz treningowy, który przy dużym wsparciu Martina Vaculika zorganizowała na tym obiekcie Stal Gorzów.
ZOBACZ WIDEO: Ci zawodnicy Unii Leszno jadą poniżej oczekiwań. Menedżer mówi o presji
- Były to moje pierwsze zawody w Żarnovicy w karierze. Jedyny mój wcześniejszy kontakt z tym torem miałem na wiosnę tego roku. Spędziliśmy ze Stalą Gorzów dwa dni treningów w tym miejscu. Wtedy jednak jeździliśmy pojedynczo, nie ścigałem się, a wiadomo, że to czasami jest dosyć mylne. Mimo wszystko wiosenne zapiski z tej wizyty nieco mi pomogły - stwierdził, przypominając treningowe jazdy.
Dla Woźniaka występ w tegorocznym SGP Challenge, zaplanowany na 19 sierpnia w szwedzkim Gislaved, będzie drugim z rzędu. W ubiegłym roku wystąpił on bowiem w finale eliminacji w szkockim Glasgow. Tamte zawody nie były jednak dla niego udane i zakończył je na odległym, 15. miejscu. Wówczas jednak największym problemem był brak znajomości nietypowej geometrii toru w Glasgow. Na szwedzkim owalu, na którym odbędzie się decydujący o awansie do cyklu SGP turniej, miał on już częstszą okazję do startów, zatem czy to może okazać się pomocne tym razem?
Nie chce wracać pamięcią do występu w Szkocji
- Zdecydowanie lepiej znam tor w Gislaved, niż ten, na którym przed rokiem startowaliśmy w SGP Challenge w Glasgow. Tamtych zawodów nawet nie chcę wspominać, bo wówczas awans był całkowicie poza zasięgiem moim, jak również Dominika Kubery (Woźniak zakończył turniej z dwoma punktami, a Kubera z trzema - przyp. red.). Nie mam jednak do siebie o tamten występ żadnych pretensji. Tor w Gislaved znam o wiele lepiej. Może nie mam na nim jakiegoś fantastycznego bagażu doświadczeń, ale na pewno jest to tor normalny, na którym każdy z nas może coś osiągnąć - podkreślił nasz rozmówca.
W ostatnich tygodniach jeden z liderów ebut.pl Stali Gorzów prezentuje stabilną, wysoką formę zarówno w lidze, jak i podczas indywidualnych występów. Efektem tego jest awans do SGP Challenge, dzięki czemu stanie on przed kolejną szansą awansu do żużlowej elity. W tym momencie sezonu nie ma on jednak zamiaru o tym myśleć, a jedynie chce dalej jak najlepiej wykonywać swoją pracę.
Nie myśli o tym, na co nie ma wpływu
- Na szczęście moja głowa pracuje tak, że o niczym tam z tyłu nie myśli, tylko po prostu staram się konsekwentnie realizować swój plan. Nic mi się nie wydaje, a po prostu robię swoje. Każdego dnia wstaję rano, wykonuję swoją pracę najlepiej, jak potrafię i to jest wyznacznikiem mojego poczucia wartości. Sam wynik jest już jakby wypadkową tego wszystkiego, co zrobiłem przed zawodami. Nie zastanawiam się nad rzeczami, na które nie mam wpływu. Robię swoje, koncentruję się na tym i tego się będę trzymał - skomentował krótko.
Na koniec zapytaliśmy Woźniaka, czy forma, którą dysponuje, jest już optymalna, czy nadal drzemią w nim jeszcze jakieś rezerwy. Sam zainteresowany z dużą i znaną sobie pokorą podchodzi do tego tematu.
- W moim słowniku naprawdę nie ma czegoś takiego jak słowo "forma", czy "dyspozycja". Ja po prostu do każdych zawodów podchodzę indywidualnie i chcę się do nich jak najlepiej przygotować. Przed wszystkimi występami mam nowe nastawienie, nie wspominając poprzednich. W każdej imprezie chcę robić swoje oraz wykonywać moją pracę jak najlepiej - zarówno przed zawodami, jak w ich trakcie i tak w kółko - podsumował rozmowę z WP SportoweFakty Szymon Woźniak.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Zawodnik Unii w zawodach oldbojów. Jego drużyna stanęła na podium
Eliminacje do Grand Prix zaczął dobrze, lecz do awansu czegoś zabrakło. "Podejmowałem złe decyzje"