Żużel. Wilki chroniły młodszego zawodnika. "Jemu się nie mówi bezpośrednio, jaki jest plan"

Materiały prasowe / Wilki Krosno / Na zdjęciu od lewej: Michał Finfa i Ireneusz Kwieciński
Materiały prasowe / Wilki Krosno / Na zdjęciu od lewej: Michał Finfa i Ireneusz Kwieciński

Cellfast Wilki Krosno poległy w Gorzowie przeciwko ebut.pl Stali Gorzów 33:57. Podczas tego spotkania dużo mówiło się o wykorzystaniu Mateusza Świdnickiego, a raczej odstawieniu go na rzecz Szymona Bańdura.

Goście piątkowego pojedynku liczyli na przełamanie złej passy. To się jednak nie udało. - Czujemy wielki niedosyt, ponieważ przed tym meczem chcieliśmy zapomnieć i odciąć się od tego nieszczęsnego maja, który mieliśmy w klubie. Od tych ciężkich wyjazdów, które przegraliśmy dosyć sromotnie. Tutaj kolejny taki wyjazd, więc to pokazuje, że całym zespołem nie idziemy w dobrą stronę. Potrzebujemy takiej świeżości, bo nic nie idzie lepiej. Przed nami kluczowe mecze w kwestii naszego pozostania w lidze, w tym okres, w którym wreszcie będzie więcej tych spotkań u nas - przyznał w gorzowskim Ekstraliga Media Center Michał Finfa.

Aktualny menedżer Cellfast Wilków Krosno liczy na odwrócenie karty na własnym obiekcie, który przeszedł prace po kontrowersjach z pierwszych spotkań tego sezonu i nałożonych karach po starciu z ebut.pl Stalą Gorzów. - Doprowadziliśmy tor do takiego stanu, który pozwala na przeprowadzenie bardzo widowiskowych zawodów. To mogę powiedzieć z całą pewnością - przekazał.

Wracając do meczu na Stadionie im. Edwarda Jancarza przyjezdni zastali przyczepną nawierzchnię, inną od tej, jaką do tej pory przygotowywali gospodarze. - Tor w Gorzowie był regulaminowy. Patrząc po czasach, to różnił się troszeczkę od tego, który był tutaj na pozostałych meczach. Może Stanisław Chomski znalazł tu jakieś ciekawe rozwiązanie na przyszłość - stwierdził opiekun Wilków.

ZOBACZ WIDEO: Menedżer Motoru komentuje ostatnią porażkę zespołu. "To żenada i wstyd"

W drużynie z Krosna w piątek postawiono na rozwiązanie z zastępowaniem Mateusza Świdnickiego, choć ten w ubiegłym sezonie w barwach Tauron Włókniarz Częstochowa dobrze poradził sobie na gorzowskim owalu. - Każdy sezon jest różny. Tak samo możemy powiedzieć, że Oskar Fajfer miał 16. średnią w I lidze, a dzisiaj ma gdzieś pewnie koło 20. w Ekstralidze. To są zupełnie inne kwestie. Mateusz Świdnicki tamten sezon miał przyzwoity, a ten ma... fatalny. Wyjechał raz na tor. Takie oblicze mniej więcej pokazuje za każdym razem - skomentował Finfa.

- W związku z tym podjęliśmy decyzję, że w okresie, kiedy ten zawodnik będzie miał coraz mniej jazdy, a juniorzy prezentują się we wszystkich zawodach w miarę przyzwoicie, to będziemy chcieli stawiać więcej na młodzież - wyjaśnił.

W związku z powyższym swoje szanse otrzymał rezerwowy, Szymon Bańdur. Dwukrotnie dojechał on jednak na końcu stawki. - Na tak wymagającym torze Szymon Bańdur sobie nie poradził. Trudno. Daliśmy szansę Mateuszowi w tym jednym biegu, ale wyglądało to średnio i nie przybliżyło go do powrotu do formy - ocenił menedżer.

Mateusz Świdnicki w rozmowie z telewizją przyznał, że o odsunięciu go już w pierwszym jego wyścigu dowiedział się tuż przed nim, kiedy miał już założony kask. Dlaczego tak rozwiązano tę kwestię? - Nie mówiliśmy mu tego, ale to bardziej wynikało z tego, że Szymon Bańdur jest młodym zawodnikiem i jemu się nie mówi bezpośrednio, jaki jest plan, żeby się nie stresował. Im Szymon wie mniej, tym mniej myśli i lepiej dla niego. Po pierwszym biegu dostał Szymon informację, że jedzie, a Mateusz Świdnicki, że nie jedzie. Mogła być sytuacja taka, że gdybyśmy przegrywali 3:9, to ktoś pojechałby taktyczną za Świdnickiego. Bezpośrednio przed meczem podjęliśmy tę decyzję, że Mateusz w pierwszych wyścigach nie pojedzie - wytłumaczył cały proces decyzyjny Finfa.

Czy po spotkaniu pojawiła się refleksja, by postawić na inne rozwiązania? - Podjąłbym taką samą decyzję. Dziewiąty bieg pokazał, że była prawidłowa. Chciałbym się mylić, wstydzić przed państwem, że Mateusza ściągnęliśmy, a jechałby bardzo dobrze, ale tak nie jest - zakończył Michał Finfa.

Czytaj także:
Stal z przygodami, ale mecz i tak miała pod kontrolą
Majstersztyk Thomsena, nieomylny Fajfer i prawie kompletny Vaculik. Wilki były po prostu przeciętne

Źródło artykułu: WP SportoweFakty