Mateusz Świdnicki w ostatnim meczu Cellfast Wilków Krosno nie brał udziału. Zarząd i sztab szkoleniowy tłumaczył to w ten sposób, że nie chcieli dobijać swojego zawodnika ewentualnym słabym występem.
Częstochowianin wrócił do składu na piątkowy mecz w Gorzowie, gdzie w przeszłości wygrywał z samym Bartoszem Zmarzlikiem. Jednak tuż przed swoim pierwszym wyścigiem został zmieniony przez Szymona Bańdura.
- Myślę, że trzeba się zapytać sztabu szkoleniowego - mówił przed kamerami Eleven Sports 1.
- Zakładałem kask i dowiedziałem się, że nie jadę. Jeśli taką decyzję podjęli, to ja w pełni to szanuję i pokornie do tego podchodzę. Wiem, w jakim miejscu jestem, byłem zmotywowany, bo bardzo lubię tu jeździć i miałem dobre wyniki. Trenerzy zadecydowali inaczej i muszę się z tym pogodzić i żyć przyszłością - dodał w rozmowie z Joanną Cedrych.
Dla Świdnickiego ten sezon jest bardzo trudny. Nie radzi sobie tak, jakby tego oczekiwał, a ponadto w ostatnich dniach wcale nie było lepiej. Podczas testu toru w Krośnie przegrywał z Dawidem Grzeszczykiem, a słabo spisał się także w Indywidualnych Mistrzostwach Polski w Rzeszowie.
- Ja się mogę domyślać, że może wczorajszy (czyt. czwartkowy - dop. red.) występ... Sprzętowo staramy się dograć i będziemy walczyć, nie poddajemy się. Trzeba się uśmiechnąć i jechać dalej - zakończył.
Czytaj także:
Nowy junior w składzie FNS KS Apatora Toruń?
Zdobył dwa tytuły mistrza świata. Kończy karierę w wieku 21 lat
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek wyjaśnia, dlaczego zmienił podstawowego tunera. "Szukam dalej"