[tag=11045]
GP Challenge[/tag] odbędzie się 19 sierpnia w Gislaved, a o awans pojedzie trójka Polaków Szymon Woźniak, Piotr Pawlicki oraz Przemysław Pawlicki. Oprócz nich pojawią się również stali uczestnicy Speedway Grand Prix - Jason Doyle, Jack Holder i Martin Vaculik. Jednakże oprócz nich będą także mniej znani Paco Castagna czy Nicolas Covatti.
To po raz kolejny spowodowało opinie, że w eliminacjach brakuje ciekawych nazwisk, a sama stawka jest po prostu przeciętna. Jacek Gajewski w rozmowie z naszym portalem przyznaje, że faktycznie lista uczestników nie powala na kolana, ale z drugiej strony trudno doszukać się na niej wielkich nieobecnych. Według niego brakuje Dominika Kubery, którego wyeliminowała kontuzja, a z kolei Max Fricke i Janusz Kołodziej odpadli we wcześniejszej fazie. Ewentualni pozostali nieobecni również nie przeszli kwalifikacji.
- Wiadomo, że część uczestników GP próbuje sobie zabezpieczyć miejsce w cyklu poprzez start w eliminacjach, ale też jest spora grupa żużlowców, która będzie na krawędzi, a nie zdecydowała się w nich wystąpić. Jednak nie widzę takich osób, których nie ma aktualnie w Grand Prix i nie startowali w eliminacjach, a brakowałoby ich w GP Challenge. To sito jest gęste od samego początku i nie ma miejsca na pomyłkę. To są jednodniowe zawody i jest to też spora loteria mimo wszystko. Przykłady Kima Nilssona i Olivera Berntzona pokazują, że w tych zawodach zdarzają się niespodzianki. Często jest to powiązane z lokalizacją - powiedział były menadżer.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek nauczył się, jak unikać hejtu w internecie
Ekspert żużlowy twierdzi, że cała trójka Polaków ma duże szanse na awans, jednakże trudno będzie, aby wszyscy na raz wjechali na miejsca premiowane. Przynajmniej dwóch może znaleźć się w gronie szczęśliwców. Innym problemem jest też fakt, że trudno znaleźć w gronie uczestników eliminacji zawodników, którzy w przyszłości realnie mogliby namieszać w SGP, oprócz trójki stałych jeźdźców mistrzostw świata. Przykładem jest Kim Nilsson, który w Teterow awansował co prawda do finału, ale w głównej mierze sprzyjał temu tor. Według Gajewskiego w kolejnych rundach będzie Szwedowi trudno znaleźć się nawet w półfinale.
- Ciekawym nazwiskiem na pewno jest Luke Becker. Mam wątpliwości, czy stać na coś więcej Michaela Jepsena Jensena i Frederika Jakobsena. Dla Jana Kvecha to chyba jeszcze nie ta pora. Najbardziej stawiałbym, oprócz trójki z GP i Polaków, na Amerykanina i Czecha. Są to zawodnicy młodzi, którzy jeszcze powinni poczynić jakiś progres i mogą w przyszłości być żużlowcami, którzy będą w stanie osiągać sukcesy. Trudno mi sobie wyobrazić, aby ktoś z reszty stawki był w stanie regularnie wchodzić do półfinałów - zaznaczył nasz rozmówca.
Co odpowiada za taki stan rzeczy? - Ilu tych zawodników jeździ w PGE Ekstralidze? Połowa stawki to są żużlowcy, którzy nie jeżdżą w ekstraligowych rozgrywkach, a część z nich nawet w polskiej lidze. To pokazuje, że ta czołówka mocno się okopała i zabetonowała. Żeby tam wejść, to kogoś czeka trudna droga. Dla mnie wyznacznikiem są starty w Grand Prix i w PGE Ekstralidze. Tej rotacji nie ma, żebyśmy zamiast top 20, mogli mówić o top 30. Wydaje mi się, że niestety ten dystans się powiększa. To ma związek z możliwościami oraz częstotliwością startów i przede wszystkim z finansami. Ci, którzy mają dobre kontrakty, odjechali mocno pozostałym - wyjaśnił Gajewski.
W takim razie pozostaje pytanie, w jaki sposób można byłoby podnieść prestiż eliminacji, aby pojawiało się w nich więcej żużlowców z samej czołówki światowej? Propozycji wśród ekspertów i kibiców pojawia się wiele, a jedną z nich jest przesunięcie daty GP Challenge. Wówczas zawody te miałyby się odbywać na początku sezonu, a dzikie karty nie byłyby jeszcze znane, dzięki czemu ci, którzy nie byliby pewni jazdy w mistrzostwach świata, zostaliby niejako zmuszeni do startu w kwalifikacjach, jeśli chcieliby dalej startować w Grand Prix.
- Nie wydaje mi się, żeby to jakoś miało duży wpływ. Bardziej bym patrzył na to, żeby to się nie odbywało na podstawie jednego turnieju, a jakiegoś cyklu, ale na przeszkodzie stoją możliwości kalendarzowe. Rzeczą znamienną jest to, że zawodnik pokroju Dominika Kubery, który potrafił już skutecznie startować w rundach GP, ma dość krętą drogę do bycia stałym uczestnikiem cyklu. Taką prawdziwą wartość zawodnika oddają regularne starty na wysokim poziomie w lidze, a nie jednodniowy turniej, czasami w dziwnych lokalizacjach - powiedział Gajewski.
Dodatkowo, gdyby miał on wybór zmniejszenia liczby dzikich kart, na rzecz zwiększenia liczby premiowanych awansem z eliminacji miejsc, to by się na to zdecydował. Jednakże trzeba podkreślić, że w żużlu jest mnóstwo sytuacji losowych. Przykładem jest właśnie wspomniany wcześniej Kubera, o którego aż się prosi w Indywidualnych Mistrzostwach Świata.
- Trudno znaleźć jest odpowiednią równowagę, ponieważ nie można całkowicie odciąć elementu sportowej rywalizacji. Jednak z drugiej strony, przy takim systemie, jaki jest, często nie trafiają obiektywnie ci najlepsi. Powiedzmy sobie szczerze, że spokojnie potrafilibyśmy znaleźć, przynajmniej 10 zawodników, którzy radziliby sobie lepiej niż Nilsson - zakończył.
Czytaj także:
- Żużel. Jack Holder dogoni Bartosza Zmarzlika w Grand Prix? Jest komentarz Australijczyka
- Żużel. Duży cios dla Abramczyk Polonii. Wiemy ile potrwa przerwa Daniela Jeleniewskiego