Żużel. Wystarczyło im 88 minut. To koniec problemów z torem w Krośnie?!

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jason Doyle na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jason Doyle na prowadzeniu

Cellfast Wilki wracają na własny tor. W piątek rywalem beniaminka będzie Tauron Włókniarz. To spotkanie będzie wielkim testem dla toru w Krośnie po pamiętnym starciu z ebut.pl Stalą. Prezes klubu zapewnia, że tym razem kłopotów nie będzie.

- Wszystko jest w porządku. Tor przeszedł chrzest bojowy po wszystkich zabiegach, które były zawarte w planie jego poprawy. Mieliśmy treningowy turniej par i U24 Ekstraligę z Motorem - mówi nam Grzegorz Leśniak.

Dodajmy, że wtorkowe spotkanie z lublinianami odbywało się przy bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, bo kilkadziesiąt minut przed początkiem rywalizacji zaczęło padać. - Ten stan utrzymywał się już do końca pojedynku. Padało z różną intensywnością. Raz mocniej, a chwilami słabiej. Tor spisywał się bez zarzutu. Co więcej, nie było równania toru i wszystko przebiegało bardzo płynnie, bo zakończyliśmy jazdę w 88 minut, a po drodze były przecież dwuminutowe przerwy dla żużlowców startujących bieg po biegu. Jesteśmy zatem spokojni, że z naszym torem nie będzie już żadnych niejasnych sytuacji - tłumaczy Leśniak.

Prezes klubu wyjaśnia, że prace, które wykonywały ostatnio Cellfast Wilki, polegały głównie na przesianiu nawierzchni. - Pozbyliśmy się frakcji o grubszym granulacie. Rzecz jasna nikt jej na nasz tor nie dowoził. Mówiąc kolokwialnie, przez zimę i wiosnę przez obiekt przeszło tornado modernizacyjne. Na torze jednocześnie pracowało kilka ekip budowlanych i masa ciężkiego sprzętu, bowiem do wykonania był ogrom prac. Montaż nowej wieży sędziowskiej, kilka prób instalacji z dźwigów stojących na torze wielkiego telebimu na maszcie jupitera, a później korekty w ustawieniu tego telebimu, budowa odwodnienia liniowego, czy wreszcie budowa trybuny wokół całego pierwszego wirażu oraz wymiana band wokół całego toru i budowa zupełnie nowego, blisko trzy razy większego od dotychczasowego parku maszyn - przypomina.

ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek nauczył się, jak unikać hejtu w internecie

- Skala prac była olbrzymia, a miały one miejsce w okresie niespełna czterech i to zimowych miesięcy. Naprawdę nic dziwnego, że naruszona została podstawa toru i właśnie część tej gruboziarnistej nawierzchni przemieściła się w górę. To dlatego był problem z jej prawidłowym wiązaniem się. Nie pomógł również fakt, że po wykonaniu nowych band należało uzyskać ich odpowiednią wysokość względem poziomu nawierzchni toru i regulaminowych kątów nachylenia owalu. W tym celu musieliśmy dosypać kilkaset ton nowej nawierzchni, czasu na związanie się całości w zasadzie nie było. Pewnie wejście w sezon, mimo skali prac, byłoby płynne, ale niestety na sam koniec dopadła nas koszmarna wiosna z nieustannymi opadami - kontynuuje.

- Nie było szans by mocniej popracować z nawierzchnią. Ostatecznie rywalizować na torze można było, ale w zasadzie każdy mógł mieć jakieś uwagi. Musieliśmy liczyć na dobrą wolę, a wiadomo, że gra toczy się o wysoką stawkę. Całe szczęście, te problemy są już jednak za nami i temat wymagającego toru w Krośnie został definitywnie zamknięty. Po wykonaniu planu poprawy toru, a całość odbyła się pod nadzorem PZM, otrzymaliśmy dziś licencję z datą ważności do końca marca przyszłego roku, zatem standardowo do startu nowych rozgrywek. Nawierzchnia została przesiana, jeszcze raz wyprofilowana i mocno ubita. Dyskusje o torze dobiegną końca i skupimy się już teraz jedynie na aspekcie sportowym - zaznacza.

Ważną rolę przy pracach nad krośnieńskim torem odegrał Grzegorz Węglarz, który nawiązał niedawno współpracę z klubem. Obie strony są zadowolone z jej zawarcia i wiele wskazuje na to, że będą ją kontynuować.

- Grzegorz Węglarz wykonał kawał dobrej roboty, która trwała ponad tydzień. Cieszymy się, że jest razem z nami. To osoba bardzo kompetentna i zaprawiona w boju. Doskonale wie co zrobić by przygotować daną nawierzchnię. Chcemy, żeby ta współpraca trwała i jest na to szansa, bo Grzegorz mówi, że służy mu klimat zarówno w klubie, jak i mieście - podkreśla Leśniak.

Wszystko wskazuje zatem na to, że piątkowy mecz z Tauron Włókniarzem Częstochowa odbędzie się w bardzo dobrych warunkach torowych. Wygląda na to, że tym razem planów nie pokrzyżuje również pogoda.

- Po wtorkowych zawodach U24 Ekstraligi byliśmy zakłopotani, bo rekomendowane w regulaminie serwisy pogodowe przewidywały bardzo intensywne opady na piątek. Na szczęście w środę prognozy się zmieniły i są zapowiadane tylko minimalne deszcze. Z optymizmem podchodzimy do tego, co czeka nas w piątek i mamy wielką nadzieję, że pogoda pierwszy raz w tym sezonie nie zepsuje nam przygotowań. Wszystkie poprzednie trzy spotkania niestety zostały przez nią storpedowane. Czeka nas arcyciekawy mecz z rywalem, który chce być na jak najwyższym stopniu podium. My jako beniaminek mamy zupełnie inny cel na ten sezon, ale nie położymy się. Zespół jest zmotywowany i każdy myśli tylko o jednym. Liczymy na świetne widowisko i dyspozycję dnia naszych zawodników - podsumowuje Leśniak.

Zobacz także:
Trwa walka o Szczepaniaka
Prezes PSŻ-u komentuje zmiany

Źródło artykułu: WP SportoweFakty