Żużel. Śmiała teza gwiazdy Włókniarza. Brak komisarza toru to lepsze widowiska?

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen

Dużo ciekawego ścigania obejrzeli w sobotę kibice, którzy śledzili zmagania w pierwszym finale TAURON SEC. W Częstochowie świetnie czuł się m.in. Mikkel Michelsen, który w trakcie trwania zawodów wysnuł śmiałą opinię o torze.

Pod Jasną Górą zwykle dzieje się wiele i nie inaczej było w sobotnim turnieju TAURON SEC. Pierwsza z czterech rund tegorocznego cyklu dostarczyła kibicom wielu wrażeń. Na torze nie brakowało interesujących biegów od początku do końca zawodów. Indywidualne Mistrzostwa Europy powróciły do Częstochowy po dziewięciu latach i na pewno tej decyzji nikt nie może żałować.

- Tor jest dosyć wymagający, ale duża "chodzi" już od pierwszego biegu. Myślę, że do końca będzie on dobry dla tych chłopaków, którzy trzymają gaz - przekonywał przed kamerami TVP Sport obecny na zawodach Marek Cieślak. Wtórował mu będący w studiu Sebastian Ułamek.

Żużlowcy mieli dobrą zabawę i sami wypowiadali się w ciepłych słowach o przygotowaniu owalu przy Olsztyńskiej. Choćby Patryk Dudek, który pokazywał ofensywną jazdę. Nie pierwszy raz zdecydowaną opinię wygłosił również Mikkel Michelsen, który od początku brylował na torze, który zdążył poznać przecież bardzo dobrze, ponieważ od tego sezonu reprezentuje miejscowego Tauron Włókniarza w PGE Ekstralidze.

- Tor zawsze jest równy dla wszystkich, ale ten dziś jest przyczepny, bardzo szybki i nie jest taki sam jak na lidze w Częstochowie. Gdy nie ma komisarza, to jest więcej wolnej ręki w przygotowaniu i od razu widowiska są ciekawsze. Najpierw "chodziła" zewnętrzna, teraz wewnętrzna, jak w moim wyścigu z Woźniakiem, którego wyprzedziłem. Trzeba jednak pracować nad ustawieniami cały czas - mówił reprezentant Danii dla TVP Sport, który zajął w sobotnim turnieju drugie miejsce, przegrywając tylko z Leonem Madsenem.

Rzecz jasna prace przygotowawcze do TAURON SEC wykonywała w Częstochowie ta sama grupa ludzi co zawsze. Nie miała ona jednak nad sobą osoby pełniącej rolę komisarza, jak ma to miejsce podczas spotkań PGE Ekstraligi. Z Michelsenem nie zgadzał się do końca komentujący zawody Jacek Frątczak, który zwracał uwagę na to, że osoby te na ligowym wydarzeniu są potrzebne, by nadzorować prace oraz równania w trakcie ich trwania.
 
ZOBACZ WIDEO: Janusz Kołodziej mówi o ogromnym bólu. Ma pęknięte dwa żebra

CZYTAJ WIĘCEJ:
Trwa dominacja Madsena. W tym cyklu nieustannie osiąga wielkie rzeczy
Woźniak odpowiedział Ułamkowi! "Głowa podjęła decyzję"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty