[tag=9920]
Szymon Woźniak[/tag] okazał się najlepszym reprezentantem Polski podczas inauguracyjnego turnieju TAURON SEC. Zawodnik ebut.pl Stali Gorzów przez bieg barażowy dojechał do finału, a w nim pokonał jednego z lokalnych jeźdźców, Kacpra Worynę.
Żużlowiec po zawodach chwalił przygotowanie toru i przyznawał, że od początku turnieju robił w sprzęcie tylko drobne korekty, bo dobrze wychodził spod taśmy, a i na dystansie był szybki.
Z przebiegu całej rywalizacji tematem numer jeden w kwestii Woźniaka nie była jednak jego dobra postawa, a sytuacja z siódmego wyścigu.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Kołodziej, Vaculik, Zmora i Kudriaszow gośćmi Mateusza Puki
Przypomnijmy, że Woźniak od początku prowadził w tym wyścigu, ale rywale nie dawali za wygraną. Bardzo szybki był Kai Huckenbeck, który na pierwszym wirażu ostatniego okrążenia wjechał pod łokieć Polaka, a ten po chwili upadł. Zdaniem wielu obserwatorów atak zawodnika Trans MF Landshut Devils był czysty. Decyzją sędziego, Aleksandra Latosińskiego winnym był Huckenbeck, którego wykluczono. Z tą decyzją nie zgodził się ekspert TVP Sport, a na co dzień szkoleniowiec Cellfast Wilków Krosno, Sebastian Ułamek.
- Uważam, że trzeba trochę nad regulaminem popracować, bo Szymon jest specjalistą - przyznał Ułamek, nie kończąc swojej myśli. Dopiero po chwili, kiedy był dopytywany o to, od czego jest specjalistą Woźniak, dodał: - Jak to powiedział Krzysztof Cegielski, za bardzo "aktorzymy". Ja jeździłem i nie chciałbym upaść i się przewrócić. Ja bym "zawrócił", a nie szukał z racji regulaminu, że jak się przewrócę, to kogoś wykluczą i mam trzy punty.
Szymon Woźniak po zawodach w rozmowie z przedstawicielami mediów odpowiedział Ułamkowi. - Jeżeli Sebastian tak uważa, to ma do tego prawo. Był przez lata wyśmienitym zawodnikiem i mi nie przystoi z nim dyskutować. Jeżeli chodzi o mój komentarz, to takich decyzji nie podejmuje się świadomie a instynktownie - powiedział reprezentant Polski.
Opisał również, jak cała sytuacja wyglądała z jego perspektywy. - Kiedy wjeżdżałem w łuk, wąską ścieżką, to okazało się, że Kai też wjeżdża szybko i jeszcze węziej. I nie był przede mną. Ja wręcz skorygowałem tor jazdy, by uniknąć kontaktu, a on i tak był. A co by było, gdybym tego nie zrobił. A kiedy przestrzeliłem wejście w łuk o kilka metrów, to banda zaczęła zbliżać się bardzo szybko. I głowa podjęła decyzję, by się ratować. Upadek nie był po to, by wykluczać rywala, a zminimalizować ryzyko - dodał nasz rozmówca.
30-latek w rozmowie z WP SportoweFakty odniósł się także do tego, co działo się po zawodach, a dokładniej podczas ceremonii, w której nagrodzono trzech najlepszych uczestników widowiska. W kierunku zawodnika z trybun, nie pierwszy zresztą tego dnia raz skierowana została spora porcja gwizdów.
- Tych gwizdów nie było wiele i nie zwróciłem na to uwagi. Skupiam się na brawach, które dostałem. A gwizdy? Może kibice pamiętają sytuację z Kacprem Woryną z ubiegłego sezonu. Jeśli cały czas mnie obwiniają, to co mi pozostaje? Mają do tego prawo. Nie zabraniam nikomu na siebie gwizdać.
Wychowanek bydgoskiej Polonii w Częstochowie wystartował w związku z kontuzjami, jakie dotknęły podstawowych uczestników cyklu Indywidualnych Mistrzostw Europy. - Nie chciałbym, bo moje starty oznaczałyby, że któryś z zawodników jest kontuzjowany. Absolutnie tego nikomu nie życzę i życzyłbym sobie, abym w tym cyklu już nie wystartował i aby wszyscy byli zdrowi - skomentował.
Czytaj także:
Trwa dominacja Madsena. W tym cyklu nieustannie osiąga wielkie rzeczy
"Tu musi być 1. Liga". Jasna deklaracja prezesa klubu