Żużel. Transfer Michelsena strzałem w dziesiątkę. Takiego lidera Włókniarz potrzebował

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen

Tauron Włókniarz Częstochowa wrócił do meczu na toruńskiej Motoarenie i w ostatnich biegach przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Metamorfozę w trakcie zawodów przeszedł Mikkel Michelsen, który zdobył decydujące punkty w 15. biegu.

Wydarzenia, które miały miejsce w Toruniu w niedzielę wieczorem, to istny rollercoaster. Najpierw fatalne nastroje towarzyszyły gościom, którzy tracili punkty na dystansie lub przez pecha (defekt Kacpra Woryny w 1. biegu czy taśma Franciszka Karczewskiego). Gdy wydawało się, że For Nature Solutions KS Apator Toruń pewnie zmierza po zwycięstwo i może nawet powalczyć o bonus, częstochowskie Lwy odwróciły losy spotkania w samej końcówce i wygrały 46:44. Niebagatelna była w tym rola Mikkela Michelsena.

Duńczyk słabo rozpoczął mecz. W pierwszym swoim biegu pokonał Wiktora Lamparta, ale co chwilę oglądał się za siebie, by kontrolować, jak blisko niego podąża zawodnik toruńskiego Apatora. Wyraźnie widać było, że w motocyklu Michelsena nie ma szybkości. Jeszcze gorzej wyglądalo to w jego drugim starcie, gdy jechał daleko za plecami Kajetana Kupca. Junior Włókniarza przewrócił się, bieg został przerwany, a 29-latek z Danii w parku maszyn bezradnie rozkładał ręce dając wyraz swojej niemocy.

W teamie Duńczyka nie zwiesili jednak głów, tylko walczyli o poprawę sytuacji. Opłaciło się, bo już w powtórce Michelsen był zupełnie innym zawodnikiem. W jego sprzęcie nagle pojawiła się oczekiwana prędkość. To też tchnęło wiarę w zespół z Częstochowy, że z Torunia można wyjechać z korzystnym rezultatem.

ZOBACZ WIDEO: Martin Vaculik o zmianie tunera. "Spełniło się moje marzenie"

Na pochwały ze strony gości zasługują Leon Madsen, Kacper Woryna i Maksym Drabik, ale to właśnie Mikkel Michelsen w kluczowym momencie wytrzymał ciśnienie i zdobył decydujące o zwycięstwie punkty. Udźwignął na swoich barkach odpowiedzialność za końcowy wynik zespołu. Dojeżdżając do mety na drugim miejscu w 15. wyścigu, przypieczętował wygraną 46:44. Dzięki niej Tauron Włókniarz Częstochowa dopisał do tabeli 3 punkty.

Michelsen zapisał na swoim koncie 11 punktów i 2 bonusy w 6 startach. Przeszedł błyskawiczną przemianę w trakcie spotkania, co wcale nie jest łatwą sztuką. Sprzęt jest bardzo czuły i najdrobniejsze korekty potrafią robić kolosalne różnice. Ponadto każdy zawodnik dysponuje silnikami z najwyższej półki, więc minimalne błędy sprawiają, że od razu jedzie się daleko za resztą, nawet za mniej doświadczonymi żużlowcami.

Duńczyk wraz z teamem zareagowali jednak z wyśmienitym skutkiem dla drużyny. W ogóle transfer Mikkela Michelsena okazuje się dla Włókniarza w stu procentach trafionym pomysłem. 29-latkowi zdarzają się pojedyncze wpadki, ale natychmiast wyciąga on wnioski i koniec końców, jest skuteczny. Kogoś takiego, kto spośród seniorów wesprze Madsena i Worynę, w zeszłym sezonie częstochowianom brakowało.

Mikkel Michelsen nie zawodzi oczekiwań Włókniarza
Mikkel Michelsen nie zawodzi oczekiwań Włókniarza

Trudno było bowiem uznać za taką postać Fredrika Lindgrena, w miejsce którego do Częstochowy trafił Michelsen. Owszem, Szwed zazwyczaj był pewnym punktem Włókniarza w domowych meczach, ale gdy biało-zieloni jechali na wyjazd, nigdy nie było wiadomo, czego po Lindgrenie można się spodziewać. Dla przykładu, rok temu w Toruniu zdobył 9 punktów z bonusem w 6 biegach oraz 5+2 w fazie play-off. Oba mecze Włókniarz przegrał.

To, co jednak przelewało czarę goryczy wśród częstochowskich kibiców to to, że Lindgren nie zawodził w Grand Prix. W lidze natomiast, na dwoje babka wróżyła. Zupełnie inaczej z kolei wygląda to w sytuacji Mikkela Michelsena. Duńczyk ma problemy w cyklu wyłaniającym mistrza świata, ale w PGE Ekstralidze nie można mieć do niego zarzutów. Legitymuje się on 7. średnią w rozgrywkach (dla porównania Lindgren jest 19.).

Niegdyś takim zawodnikiem we Włókniarzu był Ryan Sullivan, o czym pisaliśmy tutaj ->>. On także miał świetny kontakt z kibicami i utożsamiał się z klubem. Częstochowscy kibice nie mieliby nic przeciwko, aby współpraca z Michelsenem też potrwała kilka lat. O to jednak musi już zadbać prezes Michał Świącik. Niewykluczone, że już nad tym pracuje.

Czytaj również:
Szczerość Kacpra Woryny. "Nie patrzyłem na wynik"

Komentarze (0)