Fogo Unia Leszno w ostatnim czasie zdecydowała się na zwolnienie dotychczasowego toromistrza, Jana Chorosia.
Obecny sezon był dla niego siódmym rokiem pracy na obiekcie im. Alfreda Smoczyka, więc szybko można policzyć, że to on zajmował się owalem, kiedy Unia była przez cztery lata z rzędu Drużynowym Mistrzem Polski.
Dziś już jednak Chorosia nie ma w klubie. W rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" przyznał on otwarcie, że zwolnienie nie jest dla niego wielkim zaskoczeniem.
ZOBACZ WIDEO: Betard Sparta nie będzie podpisywać prekontraktów. Andrzej Rusko wyjaśnia dlaczego
- Myślę, że komuś na tym zależało i już od jakiegoś czasu były takie zamiary - powiedział.
- Narastało, narastało i nagle się dowiedziałem, że to koniec. Zwłaszcza jednemu z prezesów nie podobała się ta nasza współpraca, ciągle szukał jakichś pretekstów. I przy pomocy swojego pupila i zawodnika Unii dopiął celu. A ja też nie jestem jakimś gówniarzem i nie pozwolę sobie w kaszę dmuchać. Mam swoje lata, mam doświadczenie i honor - dodał Jan Choroś.
Były toromistrz Unii uważa, że zawodnik był tylko narzędziem, by zrobić zamieszanie i wszystko uwiarygodnić, a kiedy trzeba było zadbać o swoje interesy, to ten poparł działacza.
Dziennikarz nie odpuszczał i dążył do tego, by dowiedzieć się, kogo Choroś ma na myśli mówiąc "pupil prezesa".
- Kołodziej zaczął się wtykać w sprawy przygotowania toru. A ja z kolei mam swoje zdanie na temat czegoś, czym się zajmuję od lat. Nagle Kołodziej bierze się za przygotowanie toru, oczywiście za przyzwoleniem trenera. A później na treningu okazało się, że coś jest źle. To on powiedział, że to wszystko przeze mnie i że to ja źle zrobiłem - skomentował.
Choroś opowiedział, że Kołodziej tor chciał przygotować quadem obciążonym siatką i dziesięciokilogramowym panelem. Tymczasem toromistrz miał wątpliwości, czy maszyna 350 kilogramowa nie jest już zbyt lekka na to. Całą sytuację określił mianem komedii.
Były już toromistrz Unii Leszno podczas rozstania miał usłyszeć, że w ostatnim czasie przygotowywał tor we Wrocławiu, czemu zaprzeczył oraz że nie dogaduje się z zawodnikami Byków. Choroś nie ukrywa, że czuje żal, że nie udało mu się dokończyć sezonu, a rozstał się w takiej atmosferze. Nie zamierza jednak płakać nad tym, co się wydarzyło i zobaczy, co czas przyniesie.
Czytaj także:
Rewelacyjny wynik 15-latka. Został rekordzistą toru w Świętochłowicach
Słowa dotrzymali i żużel wrócił do Świętochłowic. "Warto polegać na pewnych ludziach"