Żużel. Chce zostać w PGE Ekstralidze. Potwierdził rozmowy z jednym z klubów

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew

Andrzej Lebiediew jest jednym z zawodników, który w listopadowym okienku transferowym może zmienić pracodawcę w PGE Ekstralidze. Wiele wskazuje na to, że Łotysz zamieni krośnieńskie Wilki na grudziądzki GKM.

Porażka Cellfast Wilków Krosno w piątkowym meczu z For Nature Solutions KS Apatorem Toruń (32:58) oznacza dla ekipy z Podkarpacia jedno - spadek do 1. Ligi Żużlowej.

Jazda na niższym pułapie ligowym będzie z kolei oznaczała przebudowę składu, jakim dysponowała "krośnieńska wataha".

Z klubem po sezonie rozstaną się m.in. Jason Doyle i Andrzej Lebiediew. W Krośnie zdają sobie sprawę z tego, że obaj nie wyobrażają sobie jazdy na zapleczu najlepszej żużlowej ligi świata.

- Miałem plan przed tym sezonem, że chciałbym wrócić do PGE Ekstraligi i udowodnić, że jestem zawodnikiem na tym poziomie. Mam cały czas nadzieję, że ten plan da się zrealizować - powiedział Lebiediew w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".

ZOBACZ WIDEO: Cellfast Wilki Krosno za chwilę stracą Jasona Doyle'a i Andrzeja Lebiediewa?

Doyle i Lebiediew nadal mogą być klubowymi partnerami, bo mogą trafić na kolejny sezon do tej samej drużyny, a konkretnie do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Australijczyk miałby tam zająć miejsce Nickiego Pedersena, z kolei Łotysz Frederika Jakobsena. Lebiediew potwierdził, że rozmawiał z grudziądzanami na temat sezonu 2024.

- Z wieloma ludźmi mam kontakt. Coś tam rozmawialiśmy i z Grudziądzem też. Ktoś się kontaktował, ale takich kontaktów czy rozmów jest bardzo wiele. I tak jest też u niemal wszystkich zawodników, dlatego nie ma tu żadnej sensacji i nie ma co się takiej doszukiwać. Na pewno nie ma żadnych ustaleń, porozumień, czy czegoś takiego - dodał żużlowiec.

W trzynastu spotkaniach tego sezonu Lebiediew wystartował w 71 wyścigach. Zdobył w nich 110 punktów i pięć bonusów, co daje mu średnią biegową 1,620. Żużlowiec zauważył, że statystyki są ważne, ale nie zawsze wiernie oddają rzeczywistość i wartość danego zawodnika. Jak sam wyliczył, dziewięć "oczek" stracił przez defekty. Jeden był szczególnie bolesny, bo w meczu w Lesznie, który Wilki ostatecznie minimalnie przegrały (44:46).

Czytaj także:
- Słowa dotrzymali i żużel wrócił do Świętochłowic. "Warto polegać na pewnych ludziach"
- Po wielu latach intensywnych działań dopięli swego. "Dla tych kibiców warto to robić"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty