Żużel. Gwizdy na Pedersena zasłużone? Były zawodnik GKM-u ocenia postawę Duńczyka

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

Nicki Pedersen to w tym momencie 15. najskuteczniejszy zawodnik PGE Ekstraligi. Duńczyk do tej pory ani razu nie przekroczył linii mety na ostatniej pozycji. Przede wszystkim jednak dlatego, że zanotował już siedem defektów w obecnym sezonie.

Problemy sprzętowe to oczywiście nic nadzwyczajnego w żużlu. Każdy zawodnik musi się z nimi mierzyć, niektórzy częściej, a inni rzadziej. W przypadku 46-latka są to jednak dość wyjątkowe przypadki, ponieważ za każdym razem dzieją się one mniej więcej na trzecim okrążeniu, gdy jedzie on akurat na ostatniej pozycji.

Sam zainteresowany w rozmowie z WP SportoweFakty zapewniał, że żaden z defektów nie był udawany i nie ma powodów, aby kończyć biegi przedwcześnie. W tegorocznych zmaganiach ma on problemy z zapłonem, a jego osobiście też to frustruje. Zdecydowana większość kibiców jednak nie wierzy w takie tłumaczenie i twierdzą, że Nicki Pedersen po prostu symuluje.

Podobną opinię zdaje się mieć Piotr Markuszewski, który takiego zachowania nie popiera. - To jest trzykrotny indywidualny mistrz świata, w lidze również bardzo dobrze punktuje i to nieładnie wygląda na tle jego osiągnięć. Nie powinien tego robić, ponieważ to jest niesmaczne dla kibiców. Innym zawodnikom również uciekają bonusy i pieniądze - powiedział w rozmowie z naszym portalem.

ZOBACZ WIDEO: Kto pracodawcą Barona w przyszłym sezonie? Marek Cieślak podał zaskakujący typ

To właśnie kwestia straty punktów bonusowych jest jednym z główniejszych argumentów przeciw takiej postawie zawodnika ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Przypomnijmy, że w polskich ligach płaci się również za nie, ale przyznaje się je wyłącznie, gdy za plecami do mety przyjeżdża rywal. W momencie, gdy wielokrotny indywidualny mistrz Danii rezygnuje z kończenia biegu, pozbawia przeciwników sporego zarobku.

Według naszego rozmówcy jest to brak szacunku w ich stronę, ponieważ jazda na żużlu nie polega na odpuszczaniu, gdy zajmuje się ostatnie miejsce i ewentualnym czekaniu, czy rywalowi nie przytrafi się jakieś nieszczęście, aby to wykorzystać. Dodaje, że przecież wszystkim zawodnikom zdarza się przegrywać, nawet Bartoszowi Zmarzlikowi, ale jadą oni do końca, okazując tym samym właśnie ów szacunek, nie tylko innym żużlowcom, ale również fanom.

W ostatnim meczu przeciwko ebut.pl Stali Gorzów Pedersen otrzymał od nich gwizdy. Mimo wszystko były żużlowiec nie pochwala takiej reakcji. - Na pewno kibicom to się nie podoba, ale te gwizdy moim zdaniem też nie są na miejscu. Do końca sezonu nie powinno się tak reagować na swojego zawodnika. To też jest przykre dla niego. Wiadomo, nie należą mu się oklaski za to, że zjeżdża z toru, ale gwizdy również - przyznał.

Sporo kontrowersji wywołało także ostre zablokowanie przez 46-latka swojego klubowego kolegi Maxa Fricke'a na ostatniej prostej 15. biegu. Właśnie wtedy nie było nikogo na czwartej pozycji, ponieważ wcześniej wykluczony został Oskar Paluch. Pierwszy za to jechał Oskar Fajfer, a więc, gdyby Australijczyk wyprzedził Duńczyka, zepchnąłby go na trzecią lokatę.

Wówczas nie przyznano by mu punktu bonusowego, co wiązałoby się ze stratą kilku tysięcy złotych. Zdaniem byłego zawodnika GKM-u może to wpłynąć na atmosferę w drużynie. - Nie mnie jest to jednak oceniać. Zgadzam się, że to było dziwne zachowanie i nie na miejscu, ale dlaczego to zrobił, to już trzeba zapytać Nickiego Pedersena - zakończył Piotr Markuszewski.

Czytaj także:
Żużel. Czy Stal Rzeszów zdecyduje się na jeszcze jeden transfer? Prezes komentuje
Żużel. Ważna decyzja Lindgrena. ''Uznałem, że tak będzie lepiej dla mojej głowy''

Źródło artykułu: WP SportoweFakty