W ostatnich latach nie brakowało na żużlowych torach zawodników, którzy odnawiali certyfikaty i wznawiali swoje przygody z czarnym sportem. W tym roku kolejnym takim przypadkiem jest Marcin Nowaczyk.
Leszczynianin urodził się 17 listopada 1984 roku. W zespole Byków jednak nigdy się nie pojawił, bo licencję żużlową uzyskał w 2001 roku w barwach Kolejarza Rawicz. Jeszcze w tym samym sezonie zadebiutował w 1. Lidze i zdobył punkt z bonusem w trzech startach.
W kolejnych latach Nowaczyk był głównie wierny swojej macierzystej ekipy, w której to ścigał się w sezonach 2002-2004, 2008-2011. Przez niespełna 25 miesięcy zdobywał jednak punkty dla innych drużyn, bo w latach 2005-2006 był reprezentantem ZKŻ-u Zielona Góra, a w 2007 roku przeniósł się do PSŻ-u Poznań.
Nigdy nie był wybitnym zawodnikiem, ale solidnym ogniwem. Najlepsze wyniki osiągał, mając 20 lat, kiedy to jego średnia biegowa w 2. Lidze wyniosła 1.841. W ostatnim sezonie w wieku juniora przeniósł się do Ekstraligi, w której dostał szansę w 29 biegach i zdobył 31 punktów z czterema bonusami.
ZOBACZ WIDEO: Lebiediew nie zajmuje się wyłącznie żużlem. Jego prywatny biznes mierzy się z kryzysem
W 2012 roku podjął decyzję o zawieszeniu swojej kariery. Miał poświęcić się pracy w Niemczech, co miało mu pozwolić zarobić trochę pieniędzy i poprawić sytuację sprzętową. Deklarował, że nie jest to definitywny rozbrat z żużlem. Ostatecznie z kilku miesięcy przerwy zrobiło się ponad dziesięć lat.
Nowaczyk jednak na tor wrócił. Uczynił to w tym sezonie, kiedy to odbył kilka treningów wraz z Rawicką Akademią Żużla. Nikt wówczas nie spodziewał się, że 39-latek zdecyduje się odnowić certyfikat żużlowy. Tak się jednak stało.
Teraz wiemy, że nie było to odnowienie, by tylko mieć papier i to wszystko. Nowy-stary zawodnik ambitnie podchodzi do drugiej części sezonu i już w sobotę w meczu przeciwko Ultrapur Startu Gniezno wystąpił w pierwszej gonitwie dnia. Do mety przyjechał jednak ostatni.
Mimo wszystko wiele wskazuje na to, że dostanie on szansę w kolejnych meczach. Przed podopiecznymi Macieja Jądera, oprócz wspomnianego meczu ze Startem jeszcze dwa starty - 18 sierpnia w Rzeszowie oraz 26 sierpnia w Daugavpils.
Czytaj także:
To koniec polskiego klubu! "Przykro mi to mówić"
Drużyna spada, a on szybko zdecydował się, że zostaje. Wytłumaczył powód takiej decyzji