Siódma runda żużlowych mistrzostw świata początkowo nie układała się po myśli reprezentanta Polski. W pierwszych czterech wyścigach zdobył tylko siedem punktów i do ostatniego biegu fazy zasadniczej nie mógł być pewny awansu do półfinałów. Ostatecznie awansował do nich z siódmego miejsca, a w nich był już zupełnie innym zawodnikiem.
Finałowy wyścig rozgrywany był aż trzy razy. Za pierwszym razem był przerwany, bo podczas twardej walki na wejściu w pierwszy łuk, na tor upadł Fredrik Lindgren. W drugim podejściu na starcie ruszył się Tai Woffinden i został wykluczony, bo miał już wcześniej na swoim koncie ostrzeżenie.
Finał udało się w końcu rozegrać za trzecim razem. Po starcie prowadził Lindgren, który w przypadku zwycięstwa mógł minimalnie zniwelować stratę do Zmarzlika w klasyfikacji generalnej. Polak był jednak piekielnie szybki i na trasie objechał bezradnego Szweda. "Rety, jak szybko!" - zachwycał się Michał Korościel, komentator Eurosportu. Dodajmy, że trzeci do mety dojechał Martin Vaculik.
Przed trzema ostatnimi tegorocznymi rundami GP Bartosz Zmarzlik ma aż 22 punkty przewagi nad drugim Fredrikiem Lindgrenem.
Zobacz wyścig finałowy Grand Prix Łotwy:
Zobacz także:
- Tai Woffinden wyprowadził się z Polski. Chciał odzyskać anonimowość
- Giełda transferowa PGE Ekstraligi. Większość klubów ma już zamknięte składy!
ZOBACZ WIDEO: Ten transfer może się Włókniarzowi Częstochowa opłacić