Trwa wyścig żółwi. Będzie stypa mimo awansu?

W sporcie rzadko kiedy zdarza się, by ktoś uzyskał awans mimo kompromitującej porażki. Tak może być w PGE Ekstralidze, bo niewykluczone, że do półfinałów wjedzie zespół, który przegra dwumecz różnicą nawet trzydziestu punktów.

Szymon Michalski
Szymon Michalski
Janusz Kołodziej WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
Sama idea systemu play-off w PGE Ekstralidze jest o tyle niecodzienna, że do półfinału przejdzie jedna z trzech przegranych drużyn z ćwierćfinału. To jednak buduje dodatkowe emocje.

Dzięki obowiązującemu systemowi rozgrywania fazy play-off, w tegorocznym sezonie możemy być świadkami sytuacji bezprecedensowej. Całkiem prawdopodobne, że każda z trzech drużyn, która przegrała pierwsze mecze na swoim torze (tj. Fogo Unia Leszno, ebut.pl Stal Gorzów i For Nature Solutions KS Apator Toruń), dostanie srogi łomot w rewanżu, a mimo tego... i tak awansuje do półfinałów! Jak to możliwe?

Na początku warto przypomnieć, że od 2022 roku w najlepszej żużlowej lidze świata obowiązują nowe-stare zasady rozgrywania play-offów. Powrócono do formatu z ćwierćfinałami, czego przez ostatnie ponad dziesięć lat nie było.

ZOBACZ WIDEO: Lebiediew nie zajmuje się wyłącznie żużlem. Jego prywatny biznes mierzy się z kryzysem

Po rundzie zasadniczej sześć najlepszych drużyn przechodzi do następnej fazy - ćwierćfinałów. W nich zespoły rozstawione są w myśl zasady: pierwszy w tabeli jedzie z szóstym, drugi z piątym i trzeci z czwartym.

Co oczywiste, do półfinałów awansują trzy drużyny, które wygrały dwumecze oraz jeden tzw. "lucky loser" - szczęśliwy przegrany. W tym przypadku będzie to ekipa, która spośród wszystkich przegranych została pokonana najmniejszą liczbą punktów.

Te przepisy mogą się przyczynić do tego, że żadna z trzech przegranych drużyn nie zasłuży na awans do półfinału, a i tak jedna z nich znajdzie się w najlepszej czwórce dzięki temu, że będzie szczęśliwym przegranym.

Z reguły w sporcie jest tak, że drużyny, które przechodzą dalej, cieszą się z sukcesu. W najbliższą niedzielę może się jednak okazać, że w ekipie, która będzie "lucky loserem", zamiast radości będzie stypa i szukanie przyczyn katastrofalnego występu.

Dodajmy, że taka sytuacja, w której w półfinale znalazł się zespół, który nie wygrał meczu w ćwierćfinale, po raz ostatni miała miejsce w 2011 roku. Wtedy to Stal Gorzów mimo dwóch porażek i bilansu punktów -35 punktów pojechała o medale.

- Nowy system rozgrywania fazy play-off w PGE Ekstralidze jest bardzo ciekawy. Tak naprawdę dzięki temu, że w każdej parze są duże dysproporcje, czekają nas ogromne emocje - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Wojciech Dankiewicz, obecnie ekspert Canal+, a w przeszłości menedżer m.in. Polonii Bydgoszcz. I rzeczywiście trudno nie zgodzić się z naszym rozmówcą.

Dankiewicz uważa, że w rewanżach nie dojdzie do niespodzianek i żadna z ekip, która przegrała na swoim torze, nie odrobi strat na wyjeździe. Jednocześnie ekspert mówi, której drużynie w jego opinii przypadnie rola szczęśliwego przegranego.

- Moim zdaniem największe szanse na awans jako lucky loser będzie miała Unia Leszno. Wielokrotnie pokazywali już, że na torze we Wrocławiu czują się bardzo dobrze. Stal jest rozbita kontuzjami, uraz Thomsena, a w dodatku ostatnio groźny upadek zanotował Woźniak. Z kolei Apator jedzie do mistrzów Polski, którzy na swoim torze czują się fenomenalnie - podkreśla Dankiewicz.

Dodajmy, że wszystkie mecze rewanżowe odbędą się w niedzielę 20 sierpnia. Każde ze spotkań rozpocznie się o godzinie 19:15.

Tabela po pierwszych meczach ćwierćfinałowych:

W półfinałach pierwsza drużyna w tabeli ćwierćfinałowej zmierzy się z czwartą, a druga z trzecią.

Zobacz także:
Z takim budżetem jeszcze nikt nie spadł
Pół Polski będzie walczyło o młodzieżowca?

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Kto ma największe szanse na awans do półfinałów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×