Podczas Drużynowego Pucharu Świata na żużlu Jack Holder był czołowym zawodnikiem swojej reprezentacji, ale w jednym z biegów upadł i nabawił się groźnego urazu ręki. Australijczyk zszedł do parku maszyn o własnych siłach, ale na tor już nigdy więcej nie wyjechał.
Platinum Motor Lublin poinformował, że zawodnik przeszedł operację i nie mógł skorzystać z jego usług w pierwszym meczu play-offów z For Nature Solutions KS Apatorem Toruń. Zabrakło go na starcie także w sobotę - podczas zawodów Speedway Grand Prix Challenge, a to oznaczało, że nie pojedzie także w niedzielę.
Podczas rewanżu z Apatorem Holder był obecny w parku maszyn swojej drużyny. Przed kamerą Canal+ Sport zabrał głos w sprawie swojego powrotu. - Nienawidzę tego, kiedy trzeba patrzeć na drużynę z boku, wolałbym pomóc jej na torze.
- Robię wszystko, co mogę. Dajcie mi jeszcze tydzień. Rehabilitacja przebiega dość powoli, ta ręka jest jeszcze sztywna - dodał.
W studio Canal+ Sport obecny był Krzysztof Cegielski, który potwierdził, że tydzień powinien wystarczyć, aby Australijczyk był gotowy do startu. Wszystko wskazuje więc, że Motor do półfinału przystąpi w najmocniejszym zestawieniu.
Czytaj także:
Żużel. Chciał ogłosić, że przedłuży kontrakt, ale... nie działał mikrofon!
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Zengota, Kępa i Chomski