Główni faworyci tegorocznej 2. Ligi Żużlowej zajechali tam, gdzie mieli się znaleźć, czyli do finału rozgrywek. To miał być najciekawszy i najbardziej wyrównany decydujący dwumecz ze wszystkich trzech klas rozgrywkowych.
Tymczasem już w pierwszym meczu Texom Stal Rzeszów wypracowała sobie sporą, bo 14-punktową zaliczkę przed rewanżem na własnym torze. Ultrapur Start na obiekcie przy ul. Wrzesińskiej w Gnieźnie błądził i odstawał na tle przeciwnika.
- Wszyscy czuliśmy zbyt dużą presję! Pytam do cholery, dlaczego tak było? Dlaczego wywierano tak dużą presję, by ten finał wygrać za wszelką cenę? Popatrzcie na Rzeszów. Przecież tutaj przyjechali zawodnicy pierwszoligowi i nie było sensu w kółko mówić o awansie - powiedział po zawodach Tim Soerensen, którego cytuje serwis sportowegniezno.pl.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Hampel, Kępa, Korościel i Gajewski
Duńczyk był najskuteczniejszym zawodnikiem Ultrapur Startu. W sześciu wyścigach wywalczył dziewięć punktów. To jednak niewiele pomogło drużynie, która w całym meczu dowiozła 38 oczek.
- Mogliśmy zrobić niespodziankę, ale to wszystko, oni są faworytami i kropka. Kiedy słyszysz takie gadanie non stop o wygraniu, to finał czasem jest taki, jak widzimy. Przepraszam, że mówię, co myślę, ale przez ostatnie dwa tygodnie mój zespół czuł totalną presję - dodał Duńczyk.
Zawodnik zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię, która w tym sezonie była wyjątkowo często poruszana wśród żużlowców wielu klubów. - Inna kwestia to przygotowanie toru. Był on inny niż na ostatnim treningu i trzeba to powiedzieć. Nie wiem, jaki jest zatem sens robić takie treningi? - zakończył.
Czytaj także:
Jest szansa na nowy tor żużlowy?
Gwiazdorski skład ma im zapewnić awans