Przypomnijmy, że do środy do północy kluby miały czas na złożenie w Polskim Związku Motorowym dokumentów licencyjnych. Jednym z najważniejszych wymogów jest brak zaległości w stosunku do zawodników i innych podmiotów lub, jeżeli takowe są, podpisanie z wierzycielami porozumień zawierających harmonogram spłaty.
Nie jest tajemnicą, że Poznańskie Stowarzyszenie Żużlowe po sezonie 2009 ma długi wobec swoich żużlowców. - Przyczyn jest kilka - niepowodzenie związane z frekwencją na turnieju Szlaka Piastowska, wycofanie się w trakcie sezonu dwóch sponsorów oraz mniejsza niż zakładaliśmy liczba widzów na naszych meczach - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Dariusz Górzny, wiceprezes PSŻ oraz prezes nowopowołanej spółki.
Założyciele nowego podmiotu, mając na uwadze fakt, że Stowarzyszenie nie jest w stanie spłacić swoich zobowiązań, w środę przystąpili do rozmów z zawodnikami i zakończyły się one powodzeniem, dzięki czemu Stowarzyszenie mogło wystąpić o licencję na starty w I lidze w sezonie 2010.
- W środę spotkaliśmy się z większością poznańskich żużlowców, z tymi, z którymi się to nie udało, byliśmy w stałym kontakcie telefonicznym. Efektem rozmów jest spłacenie większości zobowiązań, jakie Stowarzyszenie miało w stosunku do zawodników, oraz podpisanie harmonogramów spłat pozostałych kwot - powiedział Górzny. - Pragnę podkreślić, że zobowiązania zostały uregulowane z prywatnych pieniędzy założycieli spółki, a mówimy tu o kwotach rzędu kilkuset tysięcy złotych. Zrobiliśmy to, ponieważ czujemy odpowiedzialność za losy żużla w Poznaniu, oraz mimo tego, że nie mamy żadnej pewności, że w przyszłym sezonie spółka poprowadzi drużynę w I lidze. Spłacenie zobowiązań Stowarzyszenie nie oznacza bowiem, że spółka przejmie od niego prawo startów na zapleczu ekstraligi - wyjaśnił.
Górzny, który sprawami licencyjnymi zajmuje się w PSŻ od trzech lat, przyznał, że jeszcze nigdy nie były one tak trudne jak w ostatnich dniach. - Były to najtrudniejsze momenty w czasie mojej pracy w klubie. Nie udałoby się doprowadzić rozmów z zawodnikami do szczęśliwego końca, gdyby nie pomoc i zaangażowanie założycieli spółki oraz innych osób życzliwych poznańskiemu żużlowi - przyznał prezes.
Zaraz po ogłoszeniu informacji o powstaniu spółki z o.o. na forach internetowych pojawiły się sugestie, że założyciele chcą "dorobić się" na poznańskim żużlu. - To bzdury - ucina Górzny. - Każdy, kto choć trochę orientuje się w realiach sportu, wie, że żadna spółka sportowa w pierwszych latach działalności nie przynosi zysków. Mamy świadomość, że będziemy musieli dokładać do tego interesu.
Prezes zapewnił także, że osoby, które podpisały akt założycielski, nie są przypadkowe i leży im na sercu dobro speedwaya w stolicy Wielkopolski. - Te osoby były najbliżej klubu, współpracowały z Tomkiem Wójtowiczem i razem z nim chciały budować PSŻ. W przeciwieństwie do innych, które również były "wokół klubu", ale miały nieco inne plany. Tworząc spółkę dobiera się takie osoby, z którymi współpraca będzie owocna, które mają podobny cel. Zapewniam, że założyciele spółki to nie są osoby "z łapanki" - zakończył Górzny.