- Śmieszą mnie apele do PGE Ekstraligi o reakcję na moje słowa. Co może zrobić mi prezes PGE Ekstraligi? Chyba tylko nagwizdać. W Polsce mamy wolność słowa, a ja kocham żużel i wciąż będę ostrzegał przed niepokojącymi zmianami, które mogą wykończyć żużel - komentuje gorzowski radny i były prezes Stali, Jerzy Synowiec.
Jego zdaniem najgroźniejszym zjawiskiem dla dyscypliny są obecnie gigantyczne pieniądze ze spółek Skarbu Państwa i idące za tym coraz większe dysproporcje w budżetach pomiędzy poszczególnymi klubami. Były działacz ma konkretne argumenty.
- Wielkie pieniądze w jednym klubie sprawiają, że liga staje się mało ciekawa, a przy tym mocno rozchwiana. Władze innych ośrodków mają wybór, albo przegrywać bez walki, albo zaryzykować i przepłacać innych zawodników. To właśnie się dzieje i w niedługiej perspektywie może doprowadzić do upadków klubów. To wszystko się zawali, jeśli wciąż będziemy mieli takie dysproporcje - uważa Synowiec.
Niedawno wraz z byłym prezes Fogo Unii Leszno, Rufinem Sokołowskim opublikował w list, w którym apelował o bojkot Platinum Motoru Lublin. Byli działacze wysunęli dwie bardzo radykalne propozycje, czyli organizację rozgrywek bez mistrzów Polski lub bojkot wyjazdowych meczów tej drużyny. Choć nie ma szans, by choćby jedna z tych rzeczy się wydarzyła, to Synowiec uważa, że tak byłoby lepiej dla rozgrywek.
- Inne miasta nie mają obecnie żadnych szans, a jednocześnie postęp Motoru nie przyczynia się do rozwoju polskiego żużla. Przecież w tym klubie nie jeździ żaden wychowanek. Żużel to niszowy sport, który bazuje na emocjach lokalnego środowiska, wsparciu kibiców, miasta i drobnych sponsorów. Inne kluby nie wytrzymają licytacji na gigantyczne pieniądze. Pętla już zaciska się na gardłach w kilku ośrodkach. Problem w tym, że gdy kilka miast wycofa się z żużla, to dyscyplina umrze u nas tak samo, jak umiera teraz w Wielkiej Brytanii. O wyrównywanie szans dba się nawet w NBA, gdzie nikt nie pozwala, by ktoś miał budżet dwa razy większy od innych - dodaje radny Gorzowa Wlkp. i były działacz.
Dodaje przy tym, że rozmawiał na ten temat z wieloma byłymi działaczami, a oni też mają popierać jego apele.
- To wszystko jest dla mnie bardzo absurdalne, bo żużlem interesuję się już 60 lat, a w tym czasie widziałem kilka spektakularnych upadków klubów z Lublina. Przecież do dziś w tym mieście nie rozliczono się z wieloma zawodnikami, którym wiele lat temu nie wypłacono pieniędzy. Za czasów mojej działalności w żużlu ten klub był tak biedny, że wysyłaliśmy im opony, by odjechali mecze. W 1995 roku Motor zdobył w Gorzowie 24 punkty, a w całym sezonie wygrali jeden mecz - wspomina Synowiec.
Czytaj więcej:
Będzie rewolucja w polskich ligach od 2025 roku?!
Były żużlowy mistrz Polski skazany za zabójstwo