Żużel. Nie spodobała mu się polityka Sparty Wrocław. Tyle ofert miał na stole

- Nasza formuła współpracy się wyczerpała, stąd moje odejście - powiedział Piotr Mikołajczak, pytany o powody rozstania z Betard Spartą Wrocław. Wyjaśnił nam również, jak trafił do Tauron Włókniarza Częstochowa.

Mateusz Domański
Mateusz Domański
żużlowcy Betard Sparty Wrocław WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: żużlowcy Betard Sparty Wrocław
Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Co tak właściwie się stało, że opuścił pan Spartę Wrocław?

Piotr Mikołajczak, dyrektor sportowy Tauron Włókniarza Częstochowa: Sparcie Wrocław na początku chciałbym podziękować za danie mi szansy dalszego rozwoju w dobrze poukładanym klubie, klubie na poziomie ekstraligi oraz klubie, który w sezonie 2021 zdobył tytuł Drużynowego Mistrza Polski.

Co do mojej osoby i mojego odejścia z klubu. Polityka personalna, ale i organizacyjna, którą wprowadził prezes klubu przed sezonem 2023, różniła się "troszeczkę" od tego, co było mi powiedziane, zanim do klubu przyszedłem.

Zatem w trakcie już ostatniego sezonu, zgodnie z podpisaną umową, 6 sierpnia 2023 roku złożyłem oświadczenie o swoim odejściu z klubu z dniem 31 października 2023 roku, które nie spotkało się z żadnym słowem komentarza ze strony władz klubu. Po prostu poczułem już wcześniej, że nasza formuła współpracy się wyczerpała, stąd moje odejście. I więcej na ten temat mówić nie chcę. A na koniec tego wątku chciałbym raz jeszcze podziękować wszystkim współpracownikom, zawodnikom i ich teamom za naszą dwuletnią współpracę.

ZOBACZ WIDEO: Nowy system rozgrywek. Czy w PGE Ekstralidze pojawią się etatowi rezerwowi?

A jak wyglądały kulisy przejścia do Włókniarza?

Prezes klubu Michał Świącik skontaktował się ze mną pierwszy raz pod koniec września 2023 roku. Odbyliśmy kilka rozmów telefonicznych oraz w siedzibie klubu. Były one bardzo konkretne, rzeczowe i odpowiadające zakresowi działania, który mnie interesował, a mianowicie mam odpowiadać za funkcjonowanie pionu sportowego klubu. Dlatego podczas naszej ostatniej rozmowy w siedzibie klubu w dniu 30 października br. doszliśmy do porozumienia i podpisaliśmy stosowną umowę współpracy.

Były na stole inne oferty?

Tak, były.

Ile i skąd?

Łącznie otrzymałem cztery oferty. Jednemu klubowi podziękowałem w zasadzie od razu. Z kolejnymi dwoma rozmawiałem dłużej, a z jednym z nich - mogę powiedzieć - było już bardzo blisko sfinalizowania umowy. Lecz pojawiła się wówczas oferta z Częstochowy, która "troszeczkę" namieszała, ale finalnie "wygrała". Co do nazw klubów, z których otrzymałem oferty, pozostawię to dla siebie, jednocześnie dziękując prezesom tych klubów za propozycje i nasze wspólne rozmowy

Był temat powrotu do Gniezna?

Pojawił się temat z Gniezna, przedstawiony przez poważnych sponsorów tego klubu. Jednakże finalna propozycja pojawiła się zbyt późno, abym podjął się tego wyzwania. Po pierwsze, miałem już bardzo zaawansowane rozmowy z klubem z Częstochowy, a z drugiej strony pozostało już za mało czasu, aby dokonać w klubie zmian dotyczących kwestii organizacyjnych, sportowych i personalnych. Moje argumenty znalazły zrozumienie ze strony sponsorów klubu i nie wykluczyliśmy naszej współpracy w przyszłości.

Jak generalnie pan ocenia okres spędzony we Wrocławiu?

Jak wspomniałem wcześniej. Pierwszy rok w klubie to czas bardzo dobry. Po pierwsze nauka, nowe wyzwania, ale i realizacja zadań, do których nie było nigdy zastrzeżeń. Drugi rok to funkcjonowanie w innej formule organizacyjnej i personalnej. Rok dobry, ale niestety wyczułem w trakcie sezonu, że formuła nasze współpracy się wyczerpuje.

Jeśli chodzi natomiast o współpracę z koleżankami i kolegami z klubu, oceniam ją bardzo dobrze i czas spędzony we Wrocławiu z tej perspektywy to super czas. Podobnie wygląda to od strony drużyny. Super relacje, stosunki z zawodnikami i ich teamami. Ogólnie cieszę się i jestem zadowolony, że mogłem być częścią tego klubu przez ten krótki okres dwóch lat.

Co dziś należy do pana najważniejszych zadań?

Zakres kompetencyjny moich zadań jako dyrektora sportowego jest bardzo szeroki i nie sposób go w krótkich słowach opisać. Po prostu odpowiadam za wszystkie kwestie klubu związane z szeroko rozumianym sportem. Poza tym, w dniach meczowych będę pełnił funkcję menadżera drużyny lub kierownika drużyny.

Na co stać zespół z Częstochowy w sezonie 2024?

O celach nie chcę mówić. Presji ze strony zarządu nie ma żadnej. Jednakże mamy w drużynie uznane nazwiska, zawodników, którzy potrafią jechać i stać ich na bardzo dużo. A sezon już zweryfikuje wszystko. Mam tylko jedno życzenie, aby sezon przejechać bez żadnej kontuzji, a wówczas wynik może być bardzo dobry.

Gdzie upatruje pan najmocniejszych punktów Włókniarza?

W całości drużyny, która ma uznane nazwiska i chcemy, aby stanowiła ona dobrze funkcjonujący monolit.

Na zdjęciu: Piotr Mikołajczak Na zdjęciu: Piotr Mikołajczak

Wasz sztab szkoleniowy liczy pięć osób. Czy uczestniczył Pan w jego budowie? Czym Włókniarz kierował się w procesie budowania tej formacji?

Niestety nie brałem udziału w jego budowie. Jak przyszedłem do klubu, to wszystkie nazwiska były już znane, a rozmowy prezes prowadził już wcześniej. Zresztą Bartek Świącik oraz Józef Kafel są już w klubie od kilku lat, natomiast Sebastian Ułamek dołączył do klubu już pod koniec ubiegłego sezonu. Jedyną nową osobą w sztabie szkoleniowym jest Janusz Ślączka, o którym wiedziałem, że przychodzi do klubu i bardzo się z tego cieszę.

Zasadniczo, ma pan na swoim koncie całkiem sporo klubów. Najpierw Gniezno, później Opole i Wrocław, a teraz Częstochowa. Co wpływa na te częste zmiany?

Na ponad osiem lat w czynnym udziale w żużlu to chyba nie jest aż tak źle. Jak pan dobrze wie, rozpocząłem od Gniezna, gdzie tworzyłem ten klub od podstaw i nim zarządzałem przez okres czterech lat. Z uwagi na różnicę zdań w wizji rozwoju klubu, jego funkcjonowania, postanowiłem w wielkim bólem serca odejść. Jakie to były lata? Dobrze pan o tym wie jako czynny obserwator żużla w Polsce. Były to lata bardzo udane w każdym obszarze funkcjonowania, zarówno organizacyjnym, sportowym, jak i finansowym. Co się później w klubie działo, jakie wyniki były, jak klub obecnie wygląda, to temat na inną dyskusję. Później była roczna praca w Opolu, gdzie niewiele mi zabrakło do osiągnięcia pełnego sukcesu sportowego. Praca ta została zauważona przez działaczy z Wrocławia, stąd moje przejście na najwyższy level polskiego speedwaya, czyli do ekstraligi. A teraz jest tego kontynuacja w klubie w Częstochowie, z przyczyn, o których wcześniej już wspominałem.

Czy wiąże pan swoją przyszłość z działalnością w roli dyrektora sportowego, czy może jednak rozważa pan również inne pomysły?

Jest to rola i funkcja, która obecnie najbardziej mi odpowiada. Oczywiście nie wykluczam w przyszłości również roli w zakresie zarządzania klubem, jako miało to miejsce w Gnieźnie. Ale co przyniesie czas, to zobaczymy.

W ostatnich tygodniach w polskim żużlu zadziało się sporo. Największe zmiany dotknęły pierwszą ligę, choć oczywiście i na pozostałych poziomach trochę się pozmieniało. Jak pan ocenia te modyfikacje?

Zmiany odbieram na plus, głównie jeśli chodzi o pierwszą ligę. Czas natomiast pokaże, jak one się w życiu sprawdzą. Trzeba dać temu czas, a później je będzie można merytorycznie ocenić. Tym bardziej, że kolejne zmiany są zapowiadane przynajmniej w ekstralidze od sezonu 2025. Zatem widać, że jest czas zmian, które mają służyć rozwojowi żużla oraz zwiększyć atrakcyjność dla kibiców.

Czytaj także:
Wadim Tarasienko nie był na to przygotowany. "Musiałem sobie radzić"
Ważna umowa Leona Madsena. Chcą mu tym pomóc zostać mistrzem świata


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×