Na obecną chwilę w Częstochowie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Praktycznie przesądzone jest, że z klubu odejdą Nicki Pedersen i Lee Richardson. Będzie to z pewnością spora ulga dla budżetu częstochowian, jednak czy w miejsce tej dwójki uda się pozyskać wartościowych zawodników? Wszystko będzie zależało od pieniędzy, jakimi będzie dysponował klub. W ostatnich dniach pojawiło się sporo plotek, że jedną nogą w Gorzowie jest już Tomasz Gapiński. Sam zawodnik na łamach oficjalnej strony Włókniarza powiedział, że wciąż nie wiadomo, w jakim klubie będzie startować w przyszłym sezonie. - Przyznam, że jakieś tam rozmowy z kilkoma klubami były, ale na razie bez żadnych zobowiązań. Jestem także w stałym kontakcie z prezesem Marianem Maślanką, który telefonuje do mnie i rozmawiamy na temat mojej ewentualnej przyszłości we Włókniarzu. Więcej powinno się wyjaśnić kiedy wrócę z wakacji. Zobaczymy jak to będzie. Obecnie nadal rozmawiamy i negocjujemy - powiedział Gapiński.
Kto zatem będzie reprezentował Włókniarza w sezonie 2010? Wciąż wiele niejasności jest wokół Grega Hancocka. Amerykaninowi jest bliżej do końca kariery niż do jej początku, dlatego zażądał on sporych pieniędzy za nową umowę. Warto jednak dodać, że ma on z Włókniarzem ważny kontrakt, jednak zawodnicy co roku podpisują z klubami aneksy finansowe. Możliwe jest więc, że Włókniarz nie będzie w stanie sprostać wymaganiom Hancocka i wypożyczy go do innej drużyny. Przesądzone jest już, że w przyszłym sezonie w plastronie częstochowian startować będzie Tai Woffinden. Nadzieja angielskiego speedwaya ma ważny kontrakt z biało-zieloną drużyną i w Częstochowie nie było nawet tematu o ewentualnym pozbyciu się Anglika. Jakiś czas temu w mieście znad Warty mówiło się o powrocie Rune Holty. Częstochowscy działacze nadal zabiegają o Norwega z polskim paszportem, jednak pojawiły się głosy, że Holta jest bliski przejścia do tarnowskiej Unii.
Obecnie chyba najważniejszą rzeczą dla Włókniarza jest pozyskanie sponsorów, którzy będą mogli zapewnić biało-zielonym budżet na ekstraligowym poziomie. Jeśli się tak nie stanie, to najpewniej częstochowianie będą zmuszeni mocno ograniczyć swoje wydatki.