Żużel. Zmiany w Grand Prix nie są spektakularne. Bez nich jednak staniemy w miejscu

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: od lewej Fredrik Lindgren, Bartosz Zmarzlik i Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: od lewej Fredrik Lindgren, Bartosz Zmarzlik i Martin Vaculik

Kilka dni temu promotorzy SGP przedstawili nowy pomysł na kwalifikacje. - Dla mnie nie ma on szczególnego waloru. Aczkolwiek nie należy organizatorów zniechęcać, bo jeśli nic się nie zrobi, będziemy stali w miejscu - przyznaje Marta Półtorak.

W tym artykule dowiesz się o:

Promotorzy Speedway Grand Prix wprowadzili zmianę, która ma uatrakcyjnić rywalizację o mistrzostwo świata. Kwalifikacje w Warszawie i Cardiff zakończą się dodatkowo punktowanymi sprintami.

Zgodnie z nowym formatem, żużlowcy zostaną podzieleni na cztery grupy.

Z każdej z nich autor najszybszego jednego okrążenia awansuje do wyścigu sprinterskiego. Ten będzie tak naprawdę standardową gonitwą, a jego zwycięzca otrzyma cztery dodatkowe punkty do klasyfikacji generalnej Grand Prix. Drugie miejsce - trzy, trzecie - dwa i czwarte - jeden (więcej TUTAJ).

- Nie wiem, czy to będzie jakieś spektakularne - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Marta Półtorak. Mimo wszystko nie skreśla pomysłu, ponieważ nigdy nie wiadomo, jakie przyniesie to efekty. Być może kibicom spodoba się taki format i przyciągnie tłumy na stadiony oraz przed telewizory, a nowy koncept okaże się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.

ZOBACZ WIDEO: Był rewelacją PGE Ekstraligi. Co dalej?

- Jeżeli w ten sposób mamy podnieść jakość widowiska czy zainteresowanie nim, to warto ten pomysł przetestować. Dla mnie jednak nie ma on szczególnego waloru. Osobiście do Warszawy na Grand Prix się wybieram, ale same kwalifikacje sobie odpuszczę. Aczkolwiek nie należy organizatorów zniechęcać, bo jeśli nic się nie zrobi, będziemy stali w miejscu - twierdzi była prezeska Stali Rzeszów.

Jednocześnie jej zdaniem każda próba uatrakcyjnienia cyklu jest dobra. Właśnie dlatego, aby nie było stagnacji, o której w ostatnim czasie wiele się mówiło. W jej opinii w ten sposób organizatorzy chcą przyciągnąć kibiców, gdyż do tej pory kwalifikacje nie wzbudzały większego zainteresowania.
A sama zmiana już spowodowała, że w okresie zimowym mówimy o GP. Jednakże na ostateczną ocenę trzeba poczekać do końca sezonu. Jeśli będzie ona pozytywna, to można ogłosić sukces.

Niektórzy zastanawiali się, dlaczego zdecydowano się wyłącznie na Warszawę oraz Cardiff, gdzie mamy akurat jednodniowe tory, a same kwalifikacje odbywają się dzień przed zawodami. Według Półtorak najbliższy sezon ma być tylko testem i sprawdzeniem, jak przyjmie się nowy format. - Nie jest to złe podejście. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wprowadzenie go do wszystkich rund będzie już proste - mówi nasza rozmówczyni.

Same kwalifikacje w takim wypadku mogą ostatecznie wpłynąć na końcowe wyniki Speedway Grand Prix, a nawet medale. Przypomnijmy, że w sezonie 2023 Jack Holder stracił do trzeciego Martina Vaculika zaledwie dwa punkty. W 2022 roku pomiędzy trzecim a siódmym zawodnikiem różnica wynosiła cztery "oczka". W takim wypadku dodatkowe punkty mogłyby sporo namieszać.

- Wszystko będzie zależało od tego, jak wyrównania będzie rywalizacja. Niczym odkrywczym nie jest, że przy minimalnych różnicach, każde "oczko" jest na wagę złota. Wszystko będzie zależało od przebiegu całego Grand Prix. W sezonie 2023 przykład Australijczyka i Słowaka pokazał, że może to być istotne - podsumowuje Marta Półtorak.

Czytaj także:
Mistrz świata, który podbił oko rywalowi. Po zwycięstwie w Chorzowie broniła go Beata Tyszkiewicz
Wielki dramat w Gorzowie. 11-latek stracił cały sprzęt

Źródło artykułu: WP SportoweFakty