Stracił rok za jazdę na "podwójnym gazie". Kibice i tak go kochają

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Sławomir Drabik
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Sławomir Drabik

Za jazdę pod wpływem alkoholu stracił prawo jazdy i na rok musiał zrezygnować z występów. Kibice pokochali go jednak za barwne i żartobliwe wypowiedzi, które stały się jego znakiem rozpoznawczym. Sławomir Drabik właśnie kończy 58 lat.

Trudno o barwniejszą postać w polskim żużlu niż Sławomir Drabik. Nie należy do najbardziej utytułowanych zawodników swojego pokolenia, chociaż dwukrotnie zdobywał indywidualne mistrzostwo kraju i wygrywał drużynowe mistrzostwo świata z reprezentacją Polski. Zapracował jednak na miano legendy - nie tylko Włókniarza Częstochowa, ale też polskiego speedwaya.

Mistrz żużlowych torów i wywiadów

Drabik przez lata dodawał kolorytu meczom swoimi wypowiedziami. Dziennikarze nigdy nie wiedzieli, co tym razem padnie z ust wychowanka częstochowskich "Lwów". Fani potrafili mu nawet wybaczyć ekscesy alkoholowe. Ten najpoważniejszy wydarzył się w 1995 roku, gdy policja zatrzymała go do kontroli drogowej. Żużlowiec był pod wpływem alkoholu i stracił prawo jazdy. Zgodnie z ówczesnymi przepisami, nie mógł startować na żużlu do momentu odzyskania dokumentu.

Jeden z dziennikarzy chciał nawet wiedzieć, dlaczego nazwisko Drabik tak często pojawia się w kontekście afer alkoholowych. - A, bo może jakiś sponsor od wina się zakręci... - rzucił swego czasu żużlowiec do dyktafonu. Sam twierdził, że jego tydzień wygląda następująco: "zawody, ostro w beret, zawody, ostro w beret".

ZOBACZ WIDEO: Rewelacyjne informacje od Patricka Hansena. Zdradził, kiedy wsiądzie na motocykl

Nawet gdy leżał w szpitalu po poważnym wypadku z urazem kręgosłupa, nie tracił dobrego humoru. Twierdził, że "jest fajnie, bo dużo mnie tu szprycują". Część jego wypowiedzi w obecnych czasach wzbudziłaby kontrowersje i nie byłaby dobrze przyjęta ze względu na poprawność polityczną i wyczucie smaku. - Jest za gorąco, żeby być czarnym - powiedział w jednym z wywiadów, gdy został nazwany "czarnym koniem zawodów".

-  W niektórych klubach na widok mistrza świata sikano po nogach. Kolacje, bankiety, cuda na kiju. Najchętniej wynajęli by mu Murzynów, żeby go wachlowali - to kolejna wypowiedź Drabika, która w latach 90. bawiła Polaków, a obecnie skutkowałaby oskarżeniami o rasizm.

- Sławek nie był takim zawodnikiem, dla którego liczył się tylko żużel. On musiał się dobrze czuć, chciał czerpać radość życia. Dzisiaj człowiek tęskni za czasami, gdy jeździł Sławek Drabik, bo wtedy nie myślało się tylko o mamonie, ale o tym, żeby się świetnie bawić. W obecnych czasach ten moment ludzkiej radości gdzieś umknął - takimi słowami postawę wychowanka Włókniarza ocenił nam Tomasz Lorek, komentator Polsatu Sport.

Sprzęt od babci i jogurciki

Drabik umiejętnie bawił się z dziennikarzami, choć zdecydowana część jego kariery przypadła na okres mediów tradycyjnych, gdy był przepytywany przez redaktorów lokalnych gazet i czasopism. Obecnie jego wypowiedzi często chwytałyby w internetowych tytułach. On sam jednak nieco zszedł na dalszy plan, oddając się pracy z młodzieżą - obecnie w Betard Sparcie Wrocław.

Lorek określił Drabika mianem "króla sarkazmu". Poprzez ciągłe żarty zawodnik wywodzący się z Częstochowy próbował rozluźnić atmosferę. To był jego sposób radzenia sobie z presją. Przez to, że zapewnił sobie opinię żartownisia, łatwiej było mu uniknąć trudnych pytań o gorszy występ i kryzys formy.

- Pomagają mi jogurciki podawane przez babunię w topless - mówił Drabik młodej reporterce. - Jogurciki? - dopytywała. - Bardziej ten topless - żartował w swoim stylu. "Babcia" często wracała w jego wypowiedziach. To ona przez lata była "odpowiedzialna" za motocykle żużlowca, który nie chciał publicznie zdradzać nazwisk tunerów zajmujących się jego sprzętem.

- Babcia robi mi moje rakiety, a ja tylko oglądam telewizję. Dzwoniła, że już czekają gotowe na strychu, więc w Toruniu powinienem być w dobrej formie - mówił na początku 2011 roku.

Drabik nigdy się już nie zmieni

Gdy przed dwoma laty Drabik udzielił nam wywiadu z okazji 55. urodzin stwierdził, że "mamy Pegasusa i trzeba uważać". - Żyje mi się zaje***cie. Na sercu noszę zdjęcie wiadomo kogo, najważniejszej osoby w tym państwie. Był moment, że byłem na kolanach, a teraz stoję na głowie. Jakoś to leci, ale chyba każdy z niepokojem obserwuje to, co się dzieje i jakie mamy czasy - mówił Drabik.

Są jednak w jego życiu tematy trudne, których wolałby nie poruszać. Jednym z nich jest bez wątpienia relacja z synem Maksymem. To on zaszczepił w nim pasję do żużla, pomagał w pierwszych treningach, towarzyszył w boksie podczas zawodów. Aż w końcu doszło do głośnego rozłamu w rodzinie Drabików.

Sławomir Drabik obecnie pomaga młodym zawodnikom
Sławomir Drabik obecnie pomaga młodym zawodnikom

"Z p. Sławomirem, Sławkiem, legendą... różnimy się od siebie w każdym aspekcie pogmatwanego życia, z powodu różnicy przekonań oraz wartości, zaprzestaliśmy utrzymywać przy życiu relację, którą zakończyliśmy bardzo radykalnie z powodu ubliżania p. Sławomira mojej cioci Paulinie" - wyjaśnił Maksym Drabik w mediach społecznościowych.

Drabik zarzucił ojcu, że "uczestniczy w libacjach alkoholowych" i doprowadzał wielokrotnie do kłótni w domu, nazywając go "smutnym człowiekiem", który ukrywa "swoje przywary pod groteskowym uśmiechem". Sam zainteresowany nigdy nie odniósł się do słów syna.

Przed laty z kolei małżonka Drabika oskarżyła go o przykucie łańcuchem do łóżka. Policja wszczęła sprawę, ale nikomu nie postawiła zarzutów, bo kobieta wycofała pierwotnie składane zeznania. - Mnie tam w ogóle nie było. Na głowę jeszcze nie upadłem - mówił żużlowiec "Dziennikowi Zachodniemu" w 2006 roku.

Odpowiedzialność za całą sprawę spadła na Katarzynę D. - To my stoimy za uwięzieniem naszej córki. Nie dawaliśmy sobie z nią rady, bo za dużo piła drinków. Na dodatek brała jeszcze jakieś tabletki. A Sławek... Współczuje mu. Ja się poczułem jakbym dostał cios nożem w brzuch. Przecież to nasza córka - powiedział "DZ" Wiesław G., ojciec kobiety.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Marek Cieślak chwali ruch PGE Ekstraligi. "Trzy takie imprezy w roku to minimum"
PGE Ekstraliga zdecydowała się na zmianę. "Dwie rzeczy się na to nałożyły"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty