Płakało całe miasto. "Pod moimi nogami dziecko mi zginęło"

Artur Pawlak to jeden z żużlowców zielonogórskiego Falubazu, który na torze stracił życie. Zginął w czerwcu 1993 roku w dramatycznym wypadku. Po jego śmieci całe miasto zalało się łzami. Gdyby żył, kończyłby 50 lat.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Wypadek Artura Pawlaka YouTube / Wypadek Artura Pawlaka
13 lutego 1974 roku urodził się Artur Pawlak. Kochał żużel i już w wieku szesnastu lat zdał egzamin na licencję. Zrobił to w barwach klubu z Zielonej Góry. Błyskawicznie zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Co prawda pojechał tylko w dwóch biegach i nie zdobył żadnego punktu, ale mógł szczycić się tym, że już w wieku 16 lat dostał szansę jazdy w elicie.

Był utalentowanym zawodnikiem, który po prostu kochał żużel. Doskonale wiedział, jak niebezpieczny jest to sport. W 1991 roku wraz z Morawskim Zielona Góra wywalczył mistrzowski tytuł. Pojechał w siedmiu meczach, w których wraz z bonusami wywalczył 17 punktów. Był wtedy na szczycie, a to miał być dopiero początek jego świetnie zapowiadającej się kariery.

Tragiczny wypadek w sparingu


Z roku na rok jeździł coraz skuteczniej. Formą błysnął w 1993 roku. Wtedy był już podstawowym juniorem. Średnio zdobywa 5 punktów na mecz. Fani Falubazu marzyli o kolejnym wielkim wychowanku. Jednak 6 czerwca rozegrał się dramat. Podczas towarzyskiego meczu z Polonią Piła Pawlak miał makabryczny upadek.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Rewelacyjne informacje od Patricka Hansena. Zdradził, kiedy wsiądzie na motocykl

W 4. wyścigu ówczesny 19-latek praktycznie od startu gonił Grigorija Charczenkę. Na wejściu w pierwszy łuk ostatniego okrążenia Polak zahaczył o tylne koło przeciwnika, przewrócił się, uderzył głową o tor, a po chwili z całym impetem wpadł w drewnianą bandę. Przetransportowano go do szpitala z poważnym urazem pnia mózgu.

Rokowania były kiepskie. Lekarze praktycznie nie dawali szans na przeżycie. 15 dni później Artur Pawlak zmarł. Zielona Góra zalała się łzami. Zwłaszcza, że w marcu tego samego roku w tragicznych okolicznościach życie stracił Andrzej Zarzecki.

- Widziałem ten wypadek na własne oczy. To był pierwszy wiraż ostatniego okrążenia. Artur uderzył w bandę i aż wszystko zapiszczało, a ona u nas była wtedy jeszcze bardzo mocna i drewniana. Od razu miałem wrażenie, że wydarzyło się coś strasznego i niestety tak było - wspominał Andrzej Huszcza.

Żegnały go tłumy


Rodzina długo nie mogła się pogodzić ze śmiercią Pawlaka. Ten przeżył jedynie 19 lat. - Wtedy, na jego ostatnim meczu, siedziałam na zupełnie innym miejscu niż zawsze. Artur zginął na wirażu pod tablicą z numerami, od strony Raculi. Pod moimi nogami dziecko mi zginęło. Pamiętam, że mąż skoczył przez płot i usiłował mu zdjąć kask. Potem już lekarze się nim zajęli. Minęło tyle lat i wciąż nie mogę uwierzyć, ani pogodzić się z tym, że go nie ma - wspominała po latach Barbara Pawlak w rozmowie z "Super Expressem".

Gdyby wtedy na żużlowych torach były takie zabezpieczenia, jak obecnie, to Pawlak miałby szansę na przeżycie. Wówczas nikt nawet nie myślał o dmuchanych bandach, które uratowały wielu zawodnikom życie i zdrowie.

Pawlaka podczas pogrzebu żegnały tysiące kibiców. Trumnę z jego ciałem wprowadzono na stadion Falubazu, a potem kondukt żałobny przemaszerował na cmentarz.

Artur Pawlak bez wątpienia miał talent do jazdy na żużlu, a jego pracowitość i zawziętość mogła mu pozwolić zajść bardzo daleko. Niestety, nigdy nie przekonamy się, jak potoczyłaby się jego kariera dalej. Gdyby żył, w poniedziałek obchodziłby właśnie 50. urodziny.

Czytaj także:
Kolejne mocne nazwisko na liście startowej Kryterium Asów
Jest piątym zawodnikiem na świecie. 19-latek marzy o tym, by ktoś z Polski zwrócił na niego uwagę

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×