"Tam są niereformowalni ludzie". Wprost mówi o mafii i złodziejstwie

WP SportoweFakty / Mariusz Fierlej
WP SportoweFakty / Mariusz Fierlej

Mariusz Fierlej w rozmowie z WP SportoweFakty odsłonił szokujące kulisy argentyńskich wojaży. Z jego słów wynika, że polscy zawodnicy byli okradani! - Jak jest do zarobienia dolar, to przyjaźń nie ma żadnego znaczenia. Cała Argentyna - podkreślił.

W tym artykule dowiesz się o:

"Jeździłeś na kradzionym silniku!" - takie słowa do Facundo Albina, który spowodował koszmarny wypadek w 9. rundzie Indywidualnych Mistrzostw Argentyny na żużlu (ucierpiał w nim Nicolas Covatti), skierował ostatnio były żużlowiec Mariusz Fierlej. "Chciałbym dać obszerny wywiad na temat Argentyny i panującego tam złodziejstwa! Jest jakiś kozak, co chciałby to opisać?" - dodał po chwili.

Z pewnością wielu odbiorców zaciekawiło, na czym polega wspomniane "złodziejstwo". Postanowiliśmy więc zgłębić temat. - Chciałbym, żeby to zostało szerzej opisane, bo ten proceder trwa już zbyt długo - przekazał nam na wstępie Mariusz Fierlej.

I od razu zaznaczył, że w celu odpowiedniego przedstawienia problemu trzeba cofnąć się w czasie. Zauważył jednocześnie, że wszystko zaczęło się w 2011 roku. Wówczas - krótko po zawodach - motocykle stracili Adrian Gomólski, Rafał Fleger, Norbert Magosi i Andriej Kobrin.

- Dla wszystkich okradzionych zawodników była to wielka strata! Wracali do Europy z niczym, a sezon zaczynał się wkrótce - podkreślił Fierlej.

Nawiązał również do Matiji Duha, który zmarł 3 lutego 2013 roku. Kilka dni wcześniej - podczas zmagań w Argentynie - zaliczył fatalny w skutkach wypadek. Od 30 stycznia lekarze walczyli o jego życie. Niestety, bezskutecznie.

- Jak Matija leżał w szpitalu i walczył o życie, to w garażu, gdzie trzymaliśmy motocykle, zaczęli go okradać właściciele budynku. Człowiek, który nas gościł i udawał wielkiego przyjaciela, okradał Duha, gdy on walczył o życie. Zabierał opony, buty i różne inne rzeczy - nawet takie do noszenia na co dzień. Zobaczyłem to wszystko zupełnym przypadkiem. Szczyt chamstwa! - podkreślił Fierlej w rozmowie z WP SportoweFakty.

Służba celna zabrała ich własność

- W 2017 roku na lotnisku służba celna skonfiskowała sześciu żużlowcom wszystkie paczki. Mieliśmy w nich cały ekwipunek potrzebny do uprawiania tej dyscypliny, tj. motocykle, silniki zapasowe, kevlary, kaski i masę części zapasowych. Wszystko to po zakończeniu championatu sprzedawało się lokalnym gladiatorom. Dodatkowe pieniądze z handlu częściami plus zdobyte punkty i fajnie szło zarobić na takim wyjeździe. Części, które w Polsce nie nadawały się do jazdy w lidze, tam miały dobrą cenę i szło na tym zarobić dobre pieniądze - dodał eksżużlowiec.

Ale co z tymi paczkami? Fierlej relacjonuje, że trafiły w ręce celników i nie szło ich w żaden sposób odzyskać. - Oni chcieli za to jakieś ogromne łapówki! Z tego, co pamiętam, to za jednego zawodnika wchodziło w grę nawet pięć tysięcy dolarów. Nikt nie miał przy sobie takich pieniędzy - kontynuował.

W gronie poszkodowanych - oprócz naszego rozmówcy - znaleźli się m.in. Dawid Stachyra, Paweł Miesiąc, Guglielmo Franchetti, Stanisław Melnyczuk, a także Witalij Lysak. Zawodnicy stracili kompletne motocykle, ale i części, kevlary itp. A samo przesłanie tych rzeczy do Argentyny tanie nie było. Fierlej mówi o wydatku na poziomie 1500 euro za jednego zawodnika.

- Ja wówczas jako jedyny nie jeździłem w zawodach, bo strajkowałem, ale sam wojny nie wygram! Reszta trzęsła portkami i jeden po drugim się wyłamywali! Gdybyśmy wtedy wszyscy razem trzymali sztamę, motory w ciągu tygodnia byłyby odebrane! Każdy załatwił sobie jakieś motory i startowali, w końcu ja też się poddałem. Wojny z celnikami wygrać się nie dało. Ten temat jednak regularnie powracał - podkreślił były zawodnik.

"Śledztwo" w Argentynie. Doszło do przełomu

Aż w 2024 roku pojawił się nowy wątek w tej sprawie. Mariusz Fierlej dostał sygnał, że Facundo Albin nie jeździ na swoim silniku. - Mam zdjęcia, na których widać, jak poprzebijane są numery jednostki Pawła Miesiąca. Z zerówki jest zrobiona jedynka itp. Co jednak najważniejsze, Paweł poznał swój silnik, dlatego że ściągnął pokrywę zaworową i zauważył, że zgadzają się numery, które sam nabił przed wylotem! - dodał nasz rozmówca.

- Po śledztwie Pawła okazało się, że Luis Vallejos (m.in. były żużlowiec) po siedmiu latach odebrał te wszystkie motocykle. Nie wiem, jak to możliwe, ale z tego, co mi wiadomo, poznał jakichś ludzi, którzy mieli "układ" na celnym. Paweł dowiedział się, że osłonki i kevlary czy buty spalił, a silnikami i ramami teraz handluje. Te nasze części odebrał za jakieś śmieszne pieniądze. Podobno za około 500 dolarów/paczka, a więc około 3000 dolarów za całość - spostrzegł Fierlej i od razu dodał, że kiedyś Vallejosowi przygotowywał silniki, a nawet spał u niego i był na wigilii. Wspomina, że był jego "wielkim przyjacielem".

Jednocześnie z całą pewnością stwierdził, że Albin wiedział, iż jeździ na kradzionym silniku. - Gdybym trzymał z polskimi żużlowcami, tak jak on, to bym tego nie wziął. A on się teraz tłumaczy... Doskonale wiedział, że to silnik Pawła Miesiąca! - podkreślił.

Dziś Mariusz Fierlej otwarcie wyznaje, że wręcz "rzyga Argentyną". - Byłem tam tyle razy, miałem tam tylu przyjaciół, ale jestem teraz tak zły... Bo nikt nam nie pomógł. Straciliśmy mnóstwo pieniędzy. Tam tylko żerują na zawodnikach z Europy. Jedynie Patryk Wojdyło dobrze trafił, bo "przykleił się" do Cristiana Zubillagi (argentyński żużlowiec - dop. red.), który go prowadzi bezinteresownie - dodał.

- I do czego ja dążę... Każdy o wszystkim wie, ale każdy siedzi cicho, bo każdy boi się odezwać. A ja mam to gdzieś! Ja już nie jeżdżę, więc co mi tam - dodał.

Droga prawna? Nie widzieli szans

Logika podpowiada, że żużlowcy o swój majątek mogli walczyć na drodze prawnej. Fierlej uważa tymczasem, że w kontekście Argentyny takie myślenie nie ma sensu.

- Tam jest mafia! Jaka droga prawna, jak to celnicy w biały dzień chcieli od nas łapówkę... Byłem u jednej z lepszych prawniczek w Bahia Bianca i ona mi otwarcie powiedziała, że może nam pomóc wszędzie, ale nie na granicy. Tam rządzi mafia i o paczkach możemy zapomnieć - wyjaśnił Fierlej.

Były zawodnik rozkłada ręce, wiedząc o tym, że na odzyskanie utraconego sprzętu nie ma szans.

- Sam klimat tam jest naprawdę fajny. Swego czasu kochałem Argentynę, ale po tym, jak się na tych ludziach zawiodłem, nawet nie chcę słyszeć o tym kraju. W 2021 roku też zostawiłem motocykl i kevlar u jednej rodziny i wszystko straciłem. Tam są niereformowalni ludzie. Jak jest do zarobienia dolar, to przyjaźń nie ma żadnego znaczenia. Cała Argentyna - podkreślił Fierlej.

Na sam koniec zaznaczył, że "nie kładzie wszystkich ludzi z Argentyny do jednego worka".

- Jest tam trochę fajnych osób, ale większość to oszuści. Najbardziej zawiodłem się na rodzinie Toressi - podsumował rozmówca naszego portalu.

Mariusz Fierlej w przeszłości bronił barw klubów z Leszna, Łodzi, Rzeszowa, Krakowa, Rybnika czy Krosna. To złoty medalista drużynowych mistrzostw Polski z 2001 roku, ale i finalista takich turniejów jak Brązowy Kask (1998) czy Srebrny Kask (2000).

---

Do tej pory nie udało nam się skontaktować z Luisem Vallejosem w celu uzyskania komentarza nt. zarzutów Mariusza Fierleja.

Mateusz Domański, dziennikarz WP SportoweFakty

ZOBACZ WIDEO: Zaskakujące słowa posła Koalicji Obywatelskiej. "Takich rozmów też nie było"

Zobacz także:
Otwarcie krytykował Canal+. O to miał pretensje
Ludzie żużla na liście najbardziej wpływowych osób. Zmarzlik i Stępniewski przed Morawieckim

Źródło artykułu: WP SportoweFakty