Żużel. "Widziałem, że coś złego się wydarzyło". Kasprzak tłumaczy kluczowy bieg meczu

Materiały prasowe / Kreatiwo Studio / Wybrzeże Gdańsk S.A. / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak
Materiały prasowe / Kreatiwo Studio / Wybrzeże Gdańsk S.A. / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak

- Myślałem, że Nicolai też wyłamie motocykl, ale był tak rozpędzony na końcu prostej, że wyciągnęło go na zewnątrz i rywale mu uciekli. Odwróciłem się i widziałem, że coś złego się wydarzyło - powiedział Kasprzak o decydującym o wyniku 15. biegu.

W meczu Energi Wybrzeża Gdańsk z Cellfast Wilkami Krosno (43:47) nie liczyła się ani znajomość toru, ani nazwisko. Niemal każdy senior zdobywał trójki lub zera. Czym to było spowodowane?

- Tor był po deszczu, bo w nocy była burza i dużo wody spadło na czwarte pole, a także na pierwsze z trawy. One były bardziej zamoczone. Można było uklepać sobie glinę i wyskoczyć na metr przed resztą, a zawodnicy z drugiego czy trzeciego pola byli zamykani - powiedział Krzysztof Kasprzak, który w debiucie zdobył dal zespołu znad morza 10 punktów.

- Ja miałem pecha w losowaniu, bo zaczynałem z drugiego i trzeciego pola, a później byłem szybki. W pierwszym biegu byłem dużo szybszy od Seiferta-Salka i mój błąd był taki, że zmieniłem niepotrzebnie motor. Mogłem go zostawić na drugi bieg, a przywiozłem zero. Później wróciłem do starego sprzętu i wszystko było ok. Szkoda, że tak mało nam zabrakło, ale walczymy dalej - dodał doświadczony zawodnik.

Dla wielu osób zdziwieniem było to, że Kasprzak nie wystąpił w czternastym biegu jako rezerwa taktyczna. Miał tyle samo punktów, co Niels Kristian Iversen, ale w przeciwieństwie do Duńczyka wygrał ostatnie dwa wyścigi przed biegami nominowanymi i wyraźnie był w gazie. Sam zawodnik nie czuje się tu pokrzywdzony.

- To była dobra taktyka Eryka Jóźwiaka, chciał wyciągnąć co tylko mógł z wyniku. Czternasty bieg chłopaki wygrali 4:2, a w piętnastym po starcie było 5:1. W takim biegu jednak wszyscy idą na maksa - ocenił Krzysztof Kasprzak.

ZOBACZ WIDEO: "Biorę na siebie". Kacper Woryna o słabszej formie w sezonie 2023

Co działo się na drugim łuku pierwszego okrążenia, gdy jadący za Kasprzakiem Nicolai Klindt spadł na czwarte miejsce? - Nie chciałem wjeżdżać zbyt szeroko, bo czarny pas był metr od krawężnika i wiedziałem, że jak wjadę na "rolki" i Nicolai do mnie dojedzie, to Milik może to wykorzystać i minąć nas dwóch naraz. Szedł za nami i robił długą prostą. Nie zdusiłem za mocno motocykla do trawy, ale zostałem przy krawężniku. Myślałem, że Nicolai też wyłamie motocykl, ale był tak rozpędzony na końcu prostej, że wyciągnęło go na zewnątrz i rywale mu uciekli. Odwróciłem się i widziałem, że coś złego się wydarzyło, bo go już nie było. Ja starałem się zostać w tym pasie i szkoda, że tak wyszło - opisał Kasprzak.

Czy mimo porażki Krzysztof Kasprzak mógł wyciągnąć jakieś pozytywne wnioski? - Przed sezonem założyłem sobie, żeby robić minimum dychę co mecz i po dwóch biegach powiedziałem do "małego" (Roberta Kasprzaka, brata Krzysztofa), że trzeba teraz trzy biegi wygrać i to jest jakiś pozytyw, że udało się to zrobić. Sezon się słabo zaczyna, jak przegrywa się u siebie, ale kibice źli nie są. Wiedzieli, że walczyliśmy i będziemy walczyć dalej - podsumował doświadczony żużlowiec.

Czytaj także: 
Potężny pech Arged Malesy
Działo się w hicie kolejki

Źródło artykułu: WP SportoweFakty