Trzy punkty Jakub Stojanowski i dziesięć Martin Vaculik. To najgorszy i najlepszy dorobek podczas niedzielnego meczu w gorzowskiej ekipie, która dobrze rozpoczęła spotkanie i potem je kontrolowała.
- Stworzyliśmy dobre widowisko, z dobrym skutkiem. Byliśmy zespołem, monolitem. Było dużo walki. Zawsze jest dużo pracy, co widzieliśmy u naszych liderów. Przyjechała drużyna z dużymi aspiracjami, czasami przez znawców stawiana wyżej od nas - mówił po zakończeniu pojedynku Stanisław Chomski.
Trener ebut.pl Stali Gorzów nawiązał do krytyków, którzy po spotkaniach sparingowych negatywnie oceniali Jakuba Miśkowiaka. Ten w pojedynku przeciw KS Apatorowi Toruń zdobył osiem punktów z aż czterema bonusami.
- Niektórzy muszą się uderzyć w pierś za stawianie nowego naszego nabytku jako rozczarowanie. Zawodnik U-24 pojechał na takim poziomie, na jakim zawsze byśmy chcieli. Cieszę się, że wyszło jak wyszło, ale jeszcze jest dużo pracy - zauważył szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Brutalna opinia o finale Złotego Kasku. Co się stało w Opolu?
Spory wkład w wygraną mieli juniorzy. Szczególnie udany występ zanotował Oskar Paluch, który dwukrotnie przyjechał pierwszy na linię mety. - Cieszę się z postawy młodzieżowców. Ważne 10 punktów, dwa bonusy. To znaczne wsparcie. Na tym polega moc zespołu - powiedział Chomski, który w sobotę obchodził 67. urodziny.
Pechowo ułożyło się spotkanie dla Andersa Thomsena, który zapisał przy swoim nazwisku zaledwie pięć "oczek" i do tego zanotował upadek w swoim ostatnim starcie. Szybko się jednak podniósł o własnych siłach, ale nie zdążył zejść z toru i sędzia przerwał wyścig nr 13. Powodem były problemy z motocyklem.
- Coś się działo ze sprzętem. W ostatnim wyścigu walczył o punktowaną pozycję, ale jego flagowy motocykl odmówił posłuszeństwa. Poważna awaria, bo rozleciał się silnik. Nie każdy może wygrywać. Widzieliśmy, że zawodnik z Torunia wygrywał, a potem przyjeżdżał czwarty. Taktyczne rezerwy, poza jedną, nic nie przyniosły. Były cztery takie zmiany i tylko jedno indywidualne zwycięstwo - zwrócił uwagę Chomski.
Po jedenastu gonitwach Stal prowadziła 16 punktami. Ostatecznie do Torunia na rewanż pojadą z zaliczką 12-punktową. - Były błędy na dystansie, ale zawodnicy z Torunia też nie przyjechali tu na wycieczkę i chcieli jak najlepiej wypaść i wygrać spotkanie. Była przewaga 16 punktów, skończyło się na 12. Dobry prognostyk na przyszłość - stwierdził szkoleniowiec.
Zapytany z kolei o ocenę swoich zawodników odpowiedział: - Nikomu not nie będę wystawiał. Jedynie całemu zespołowi mogą dać bardzo wysoką za walkę, za ambicję i za skuteczność. Tu nie ma skali. Widziałem, że dali z siebie wszystko, jak były sytuacje stykowe, kontaktowe. Nigdy nie ma kłopotu bogactwa. Oby tak zawsze było.
- Modliłem się tylko, żeby dojechać ten mecz cało i zdrowo. To nie jest ściganie na rowerze, tylko szybkość 120 na godzinę, wejście w łuk i różnie się dzieje. Widzimy, jak w różnych klasach rozgrywkowych wygląda ten początek sezonu, ile jest wypadków. Na szczęście bez tragicznych skutków, ale to wszystko wyzwala takie emocje wśród zawodników, że się oni zapominają - dodał.
Kolejny pojedynek gorzowianie odjadą w Lublinie z tamtejszym Orlen Oil Motorem. - Zawsze jedziemy z optymizmem, a później po meczu albo jesteśmy zadowoleni albo rozczarowani. Bierzemy się do roboty - zakończył Stanisław Chomski.
Czytaj także:
Miał być szlagier, był nokaut. Mocne wejście w sezon Stali Gorzów
Dedykacja Szymona Woźniaka