Jeszcze w czasie transmisji Canal+, były trener reprezentacji Polski Marek Cieślak zastanawiał się, czy powodem nie była dziwna moda wśród zawodników, która sprawia, że coraz więcej żużlowców używa jedynie dwóch śrub do przykręcania osłony silnika, a nie czterech. W ten sposób zawodnicy mieli oszczędzać na wadze, ale jednocześnie ryzykować właśnie takimi zdarzeniami, jak ta w niedzielę.
Okazuje się, że w tym przypadku powód mógł być nieco inny. Thomsen może się cieszyć, że jego defekt nie miał wpływu na wynik meczu, a ebut.pl Stal Gorzów pewnie pokonała KS Apator Toruń 51:39.
- Przed biegiem na pewno miałem przykręcone cztery śruby. Wciąż nie wiem, co dokładnie się stało, bo silnik dopiero trafił do tunera, a ten w kolejnych dniach będzie ustalał, co było powodem. Być może po prostu był to wybuch silnika. Cały dzień narzekałem na moc jednostek napędowych. Spisywały się dużo gorzej niż podczas ostatnich treningów - przyznał Anders Thomsen.
ZOBACZ WIDEO: "Biorę na siebie". Kacper Woryna o słabszej formie w sezonie 2023
Żużlowiec od kilku lat korzysta ze sprzętu Krzysztofa Jabłońskiego i jest lojalny wobec swojego inżyniera. Obecnie jest jedynym zawodnikiem z czołówki PGE Ekstraligi, który korzysta z usług właśnie tego tunera.
Zawodnik może się cieszyć, że awaria sprzętu nie spowodowała groźniejszego upadku. Thomsen co prawda upadł na tor, ale po chwili sam się podniósł i sprowadził motocykl na murawę. W powtórce osamotniony Oskar Fajfer zdołał przedzielić parę gości.
Duńczyk zawody zakończył z dorobkiem zaledwie pięciu punktów i nie zdołał załapać się nawet do biegów nominowanych. Jego postawa była dużą niespodzianką, bo w okresie przygotowawczym Thomsen spisywał się bardzo dobrze i raczej nie było obaw odnośnie jego dyspozycji. Szansa na rehabilitację już w kolejną niedzielę podczas meczu z Orlen Oil Motorem Lublin.
Czytaj więcej:
Pawlicki wykluczony niesłusznie?
Kołodziejowi zbudują pomnik w Lesznie?