Dwa mecze i dwa wyraźne zwycięstwa - to dorobek Orlen Oil Motoru Lublin na początku sezonu 2024 w PGE Ekstralidze. Po wygranej w Grudziądzu 14 punktami teraz przyszła kolej na odprawienie gorzowian z jeszcze większym "bagażem". Czy taki scenariusz był do przewidzenia, czy może to swego rodzaju zaskoczenie?
- Chcieliśmy wygrać te dwa pierwsze mecze i tak właśnie się stało, więc na pewno jest to dla nas pewien plus. Każdy z naszego zespołu jedzie dobrze. Te różnego rodzaju wcześniejsze turnieje i imprezy, zarówno indywidualne, jak i drużynowe pokazywały już, że wszyscy są w pewnej optymalnej formie i wchodzą w ten sezon z dobrym czuciem swoich motocykli. Ten początek rozgrywek jest dobry i budujący dla nas. Czy się tego spodziewaliśmy? Po prostu z pewnością tego chcieliśmy - mówił po Mateusz Cierniak po pierwszym tegorocznym meczu w Lublinie.
W Grudziądzu zawodnik lubelskich Koziołków zdobył pięć punktów z bonusem, a występ przed własną publicznością był dla niego lepszy, zakończył on go bowiem z siedmioma "oczkami" i dwoma bonusami. Trudno zatem chyba mieć powody do narzekania na początku pierwszego sezonu, w którym Cierniak startuje jako senior.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek w lepszej formie niż przed rokiem. "To będzie kolejny temat do rozmów"
Przegrał, ale czuł się jak wygrany
- Teraz jestem na pewno trochę bardziej zadowolony, niż byłem po meczu w Grudziądzu. Po tym pierwszym spotkaniu miałem trochę za dużo pytajników w głowie, teraz nieco mniej, choć one nadal są. Fajnie, że udało mi się wygrać jeden bieg, później drugi, który tak naprawdę przegrałem (z Andersem Thomsenem - przyp. red.). Był on jednak naprawdę fajny, więc mentalnie czuję, jakbym go wygrał (uśmiech). Podobało mi się to ściganie. Mecz w Lublinie oceniam zatem pozytywnie, było to dobre moje wejście, ale chcemy więcej, prawda?
Występ przeciw gorzowskiej ebut.pl Stali był dla Cierniaka trochę sinusoidalny. Po dwóch trzecich miejscach przyszło wspomniane zwycięstwo oraz drugie miejsce po bardzo ładnej walce z Andersem Thomsenem. W 14. wyścigu przyjechał on z kolei na ostatniej pozycji. Czy mogła na tym zaważyć trudność startu w biegu nominowanym?
- Wcześniejsze wyścigi też miałem ciężkie, w 13. jechałem przecież z Bartkiem Zmarzlikiem, Martinem Vaculikiem i Andersem Thomsenem, więc on również nie był łatwy. To jest żużel i tutaj nie powinno to raczej zaskakiwać (uśmiech). Na początku poszedłem trochę w złą stronę z ustawieniami, później znalazłem już coś, przez co cieszyłem się z jazdy. Czułem, że mój motocykl był szybki. W ostatnim biegu miałem czwarte pole, z którego wcześniej nie startowałem. Zepsułem tam start, bo myślę, że gdybym lepiej z niego wyszedł, to mógłbym bardziej powalczyć. Później ta sytuacja w polu była taka "nijaka" i tyle. Dwa wcześniejsze biegi na pewno jednak napawają optymizmem - podkreślił Cierniak w rozmowie z WP SportoweFakty.
Warunki były ekstremalne
Spotkanie lublinian z gorzowianami odbywało się w niecodziennych okolicznościach. Pod jego koniec temperatura wskazywała ok. pięć stopni Celsjusza, a bardzo rzadko w sezonie zawodnicy muszą startować w takich warunkach (dwa dni później w Krośnie podobnie było o godzinie 14). Jak odczuwał to sam Cierniak i czy pamięta podobny występ w swojej karierze?
- Jechałem już w meczu, w którym było według mnie zimniej. Miało to miejsce na początku sezonu 2019 w Tarnowie, gdy jeździliśmy z rywalami z Ostrowa Wielkopolskiego (13 kwietnia - przyp. red.). Na pewno było zimniej, ale nie pamiętam już, jak dokładnie. Ja jednak po tym spotkaniu w Lublinie czułem się, jakby było 30 stopni (uśmiech). W takich warunkach inaczej trzeba rozumieć motocykl, dostaje on więcej zimnego powietrza i zachowuje się w inny sposób. Ma więcej mocy, a czasami coś, co działało na treningu, nie sprawdza się w takich zawodach, które są późno i jest wówczas zimno. Wtedy trzeba poszukać czegoś innego. To właśnie taki "urok" początku sezonu, gdy tych zagadek jest nieco więcej niż później - zaznaczył.
Dzięki dobremu występowi w finale Złotego Kasku i zajęciu szóstego miejsca Cierniaka czeka niedługo walka w eliminacjach Speedway Euro Championship o awans do SEC Challenge. Nastawienie młodego zawodnika przed tymi turniejami jest bardzo ambitne.
Przed nim wielkie wydarzenie
- Nie mam jeszcze odpowiedzi, gdzie będę startował (w niedzielę 21 kwietnia ogłoszono, że Cierniak pojedzie w eliminacjach w słoweńskim Krsko - przyp. red.). Moim głównym celem w tym roku jest jednak wystartowanie w cyklu SEC - podkreślił krótko.
Kwalifikacje do Indywidualnych Mistrzostw Europy zaplanowano na 1 i 4 maja. Tydzień później z kolei w Warszawie odbędzie się druga runda tegorocznego cyklu Speedway Grand Prix. 11 maja na PGE Narodowym Cierniak będzie miał okazję zaprezentować się kilkudziesięciotysięcznej publiczności jako zawodnik startujący z "dziką kartą". Czy był on zaskoczony takim wyborem?
- Były jakieś myśli w tę stronę, trochę jednak mnie to zaskoczyło. Bardzo cieszę się z tego, że będę miał okazję tam wystartować. Mam pewne doświadczenie z tym warszawskim torem na podstawie wcześniejszych turniejów juniorów, które były tam rozgrywane jako testy tego owalu. Myślałem trochę na ten temat, bo mój początek sezonu był w miarę dobry. Cieszę się, że będę miał okazję tam wystartować - dodał mówiąc o swoim występie w SGP Polski Mateusz Cierniak.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Paco Castagna w drodze po trzecie złoto. Przeciętny występ młodego Polaka
Zawodnik Tauron Włókniarza mówi otwarcie. "To wymaga trochę czasu"