Dominik Kubera w sobotę w Gorican zadebiutował jako stały uczestnik Speedway Grand Prix. Trzeba przyznać, że występ ten był udany, gdyż Polak awansował do półfinału i ostatecznie z ośmioma "oczkami" zajął ósmą lokatę.
Sam zawodnik miał jednak pretensje do siebie o kilka sytuacji. Jak przyznał, popełniał sporo błędów, bez których mógłby w rundzie zasadniczej zdobyć jeszcze dwa lub trzy punkty więcej. Wówczas miałby inny wybór pól startowych w półfinale.
W nim 25-latek pod taśmą stał po prawej stronie Jacka Holdera, późniejszego zwycięzcy w Chorwacji. Wychowanek Fogo Unii Leszno nie ukrywał, że Australijczyk we wcześniej wspomnianej gonitwie pojechał zawodowo, przeciągając go bardzo długo, a następnie po prostu zawracając i jadąc po pewne trzy punkty. Mimo wszystko czuł, że i tak wyciągnął z trzeciego pola startowego maksimum.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Przedpełski znów zawodzi. Czy uratuje swój sezon?
- Takie jest Grand Prix. Frycowe trzeba zapłacić i myślę, że to będzie dla mnie taki rok, gdyż będę się tego wszystkie uczył. W sobotę też sporo błądziłem na początku zawodów i nie wiedziałem, jak się nazywam. Później konsekwentnie wprowadzaliśmy zmiany, a sam uspokoiłem głowę i wszystko poszło w dobrym kierunku. Mieliśmy bardzo dobry start i była prędkość na trasie. Dużo wniosków wyciągnąłem. Szkoda, bo w tej końcówce czułem się bardzo szybki. Jack to zawodnik z czołowej piątki świata i potrafi robić takie rzeczy - powiedział Kubera w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosportu.
- W Indywidualnych Mistrzostwach Świata chłopaki idą, aż kości trzeszczą. Jestem zadowolony z całokształtu i awansu do półfinału. A niezadowolony z tego, że w takich zawodach powinienem być konsekwentny i bardziej zdecydowany - podsumował 25-latek.
Czytaj także:
- Żużel. Wygrał Grand Prix po raz pierwszy w karierze. To był klucz do sukcesu Holdera
- Żużel. Ogromne problemy Jasona Doyle'a. Centymetry od potężnej kraksy [WIDEO]