Redaktor Bartłomiej Czekański napisał w ostatnim swoim tekście: - Myślałem, że regulamin jest jeden, tymczasem GKSŻ sprawę pierwszego meczu barażowego Ostrów - Grudziądz rozstrzygnęła... w głosowaniu. Było 4:3 dla Ostrowa. To dla czterech panów z GKSŻ jest inny regulamin, a dla trzech inny?! I dlaczego o tak ważnej sprawie decydowaliście nie mając pełnej dokumentacji? Sam przyznałeś, że w przeciwieństwie do Trybunału PZM, który potem obalił Wasz werdykt, nie dysponowaliście odbiorem (tzn. dokumentem) ostrowskiego stadionu, w tym parku maszyn dla nadrzędnej FIM. I dlaczego tym razem wziąłeś udział w głosowaniu, a poprzednio przy orzekaniu w sprawie rzekomego, domniemanego udziału ludzi z KMO w korupcji nawet nie przyjechałeś na posiedzenie GKSŻ, bo nie chciałeś się wówczas narazić na zarzut stronniczości, gdyż przecież jako działacz wywodzisz się z ostrowskiego klubu? Co więc się od tamtego czasu zmieniło?
GKSŻ nałożyło zgodnie z artykułem art. 316 pkt.1 RSŻ kary w trybie uproszczonym i w tym przypadku zgodnie zgodnie z art. 316 pkt. 4 złożenie sprzeciwu powoduje uznanie decyzji dyscyplinarnej za niebyłą, a organ dyscyplinarny kieruje sprawę do rozpatrzenia w normalnym trybie. Zawodnicy KMO Ostrów od nałożonej przez GKSŻ kary nie odwołali się , natomiast zawodnicy Startu Gniezno złożyli odwołanie poprzez swojego pełnomocnika. GKSŻ w tym przypadku wszczęła postępowanie w trybie normalnym i zgodnie z art. 313 pkt 4 zaprosiła zawodników na posiedzenie. Niestety, wszyscy zrezygnowali z tej możliwości zaprezentowania swojego spojrzenia.
I jeszcze raz sprawa Grudziądz – Ostrów. Od trzech lat nie jestem członkiem klubu KMO Ostrów, a na zawodach w Ostrowie w tym roku byłem raz. Właśnie po to, żeby uniknąć tego typu komentarzy. Kibice w Ostrowie twierdzą wręcz, że przez ostatnie lata działam na niekorzyść tego klubu podejmując takie, a nie inne decyzje. W innych miastach twierdzą natomiast odwrotnie. Mieszkam w Poznaniu. Pomagałem zakładać ten klub na samym początku i jeżeli sprawa będzie dotyczyła Poznania i skończy się na korzyść PSŻ, to czy znów odezwą się głosy, że to dlatego że przewodniczący jest z Poznania? Od dawna nie myślę tymi kategoriami, dlatego głosuję w każdej sprawie Ostrowa, czy też innego klubu, niezależnie od jej końcowego wyniku i życzyłbym sobie bardzo, żeby to było zaakceptowane. Ale czy to jest możliwe?
Pojawiły się ostatnio pytania, dlaczego bieg juniorski ma zostać przeniesiony na drugi, a nie na przykład na siódmy?
Do roku 1999 była taka tabela biegów, która zakładała, że bieg VII jest wyścigiem z udziałem juniorów. Każdy junior (6,7 i 14,15) miał 3 obowiązkowe starty, wynikające z tabeli biegów. Rozkład pól startowych (A-C i B-D) nie był przemienny. Wynikało to z następujących założeń: 1) każdy startuje po 1 raz z każdego pola startowego 2) nikt nie może mieć "bieg po biegu". Przeciwnicy tego systemu krytykowali go za:
- brak przemienności pól startowych,
- bieg VII z udziałem juniorów zbyt późno,
- ze względu na stan toru,
- zbyt duża waga tego biegu na końcowy wynik meczu.
Potem przez 4 sezony (2000-2003) obowiązywała tabela z 3 biegami nominowanymi. Juniorzy z 7 i 15 nie mieli obowiązkowych startów. Z kolei przeciwnicy tego systemu krytykowali go za:
- brak obowiązkowego startu drugiego juniora,
- biegi nominowane, szczególnie bieg XIII z udziałem najsłabszych par.
Od sezonu 2004 obowiązywał system dzisiejszy. Po 6 sezonach, zaczęła się krytyka pierwszego biegu z udziałem juniorów. Skoro kiedyś krytykowano, że bieg VII jest zbyt późno to rozumiemy jako GKSŻ, że bieg juniorski powinien odbyć się w pierwszych 4 biegach. Wystarczy przełożyć sobie bieg I kolejno za: bieg II, bieg III i bieg IV (wtedy te biegi będą mieć numer o 1 niższy) i zobaczyć, że tylko wtedy, gdy zamienimy kolejność pierwszych 2 biegów - żaden z zawodników nie będzie miał "bieg po biegu". Nigdy po kątem "bieg po biegu" nie analizowano biegu juniorskiego rozgrywanego później niż bieg IV, pamiętając o argumentach, że bieg VII jest za późno.
Oczywiście zaraz pojawią się głosy, ze drugi bieg to też za szybko, jednak być może radą jest wprowadzenie próby toru przy widocznych przez wszystkich trudnych warunkach torowych (przynajmniej w I i II lidze - przypominam, że GKSŻ nie może wprowadzać zmian w rozgrywkach Ekstraligi). Taką decyzję przed zawodami podejmowałby sędzia. Zaraz na pewno pojawią się pytania dlaczego nie wrócić do obowiązkowej próby toru – a ja odpowiem – większość klubów nie jest tym zainteresowana.
Przechodzimy do spraw sędziowskich. Tydzień temu odbyło się seminarium sędziowskie podsumowujące sezon 2009. Potwierdzono ze w sezonie 2010 po raz pierwszy w historii polskiego żużla GKSŻ wprowadzi kwalifikatorów oceniających sędziów. Będzie to program pilotażowy na pierwszą część sezonu. Jeżeli program odniesie sukces to będzie kontynuowany. Dodam dla informacji, że całość projektu będzie finansowana przez PZM/GKSŻ, jednak członkowie GKSŻ nie będą kwalifikatorami. Chcielibyśmy uniknąć tym sposobem podtekstów. Kwalifikatorami nie będą tylko byli sędziowie. Widzimy w tej roli byłych działaczy i zawodników, oczywiście po odbytym szkoleniu.
Jakiś czas temu ogłosiliśmy nabór na nowych sędziów. Przyszło ponad 40 zgłoszeń. Żeby uniknąć pytań, które pojawiały się w czasie poprzednich naborów przedstawiam w skrócie procedurę . Po przejrzeniu wszystkich zgłoszeń wybierzemy 24 kandydatów, których zaprosimy na rozmowę z wyznaczoną komisją. Po tej rozmowie pozostanie 12 kandydatów, którzy napiszą odpowiedni test. Osoby, które zdadzą test, odbędą szkolenie pod opieką obecnych sędziów. Całość zakończona zostanie egzaminem sędziowskim. A, że droga nie jest łatwa to przypomnę, że z poprzedniego naboru sędziami zostały trzy osoby.
Na koniec o podyplomowych studiach trenerskich. Mamy w polskim żużlu taki problem, iż mamy jednego trenera klasy mistrzowskiej o specjalizacji sport żużlowy, który jest w wykazie PZM. Jest to pan Marian Spychała, którego przy okazji serdecznie pozdrawiam. Wiem, że jest jeszcze w Polsce garstka trenerów z takimi uprawnieniami, ale obecnie nie przejawiają oni żadnej aktywność w naszym sporcie. Taki stan, to w żadnym przypadku nie jest jednak winą naszych instruktorów sportu żużlowego. Wielu z nich ukończyło studia jednak nikt im nie dał możliwości dalszego rozwoju . Po prostu ileś lat temu odpuszczono temat z prozaicznego powodu – nie było chętnych. Obecnie jest wiele osób pracujących w żużlu, również zawodników, którzy są zainteresowani podjęciem dalszej nauki. Znając problem, ponad rok temu spotkałem się z przedstawicielami jednej z wyższych uczelni w kraju. Jednak w końcu nie podjęli się tego wyzwania. Teraz udało mi się skontaktować i spotkać z rektorem AWF w Poznaniu panem Jerzym Smorawińskim i okazuje się że AWF podjąłby się tej roli. W ostatnim czasie w ten sposób stworzyli studia w Kick Boxingu, a tam występował tego samego typu problem. Wszystko uzależnione jest od ilości chętnych i możliwości znalezienia wykładowców, którzy będą mogli poprowadzić część specjalistyczną.