Wtorkowy występ Mikkela Michelsena w meczu Krono-Plast Włókniarza Częstochowa z Betard Spartą Wrocław był niczym jazda kolejką górską. Po lekkim uniesieniu (3,2*) później była zerówka, zwycięstwo i jedynka, która była wyjątkowo gorzka, bo z podwójną porażką.
Duńczyk nie ukrywał, że był sfrustrowany faktem, że Krono-Plast Włókniarz roztrwonił dziesięciopunktowe prowadzenie i ostatecznie tylko zremisował. Ważny dla losów konfrontacji był czternasty wyścig.
W nim Michelsen w parze z Drabikiem przegrali podwójnie z Maciejem Janowskim i Danielem Bewleyem.
- Jechałem na drugim miejscu i oglądałem się za siebie, Widziałem, że Maksym jedzie zaraz za mną, więc wydawało mi się, że mamy wszystko pod kontrolą. Tymczasem nagle Bewley nas wyprzedza, co mocno mnie zaskoczyło. To frustrujące, że prowadzimy cały mecz i robi się podobna sytuacja, jak rok temu w starciu ze Stalą Gorzów. Dwa ostatnie biegi i zwycięstwa nie ma - mówił po meczu Mikkel Michelsen w Ekstraliga Media Center.
Częstochowianie szukając pozytywów w tym gorzkim remisie mogli upatrywać przede wszystkim równej postawy formacji seniorskiej i przebudzenia Maksyma Drabika. - Patrząc na drużynę, to wszyscy spisali się dobrze, bo zdobywaliśmy punkty. Na pewno poszło nam lepiej niż ostatnio. Mój występ na pewno mógł być lepszy, straciłem kilka punktów, wpadło zero. Nie będę zwalał winy na tor - dodał.
Czytaj także:
1. Co dalej ze współpracą Włókniarza z Tauronem?
2. Tungate wpakował Jamroga w bandę. Tak się wytłumaczył
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Hampel, Tarasienko, Birkemose i Gajewski