Fogo Unia Leszno dzielnie walczyła w piątek z Orlen Oil Motorem Lublin, a szczególnie w pierwszej części spotkania. Jeszcze do dziewiątego biegu traciła tylko cztery punkty do rywala, ale ostatecznie przegrała 40:50. Wydaje się, że gospodarze mogą być zadowoleni z końcowego rezultatu. Zdaniem Jana Krzystyniaka jednak to goście nie podeszli do tej potyczki na 100 procent swoich możliwości.
- Odniosłem wrażenie, że mistrz Polski przyjechał do Leszna odjechać te zawody jak najmniejszym kosztem i zaangażowaniem, żeby tylko otrzepać kurz z siebie i cieszyć się weekendem. Według mnie byli zbyt pewni siebie, przystępując do tego pojedynku - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty były żużlowiec.
Aczkolwiek z drugiej strony zauważa też pozytywy w postawie Wielkopolan. Dla przykładu dawno nie widział tak ambitnie jadącego Bartosza Smektały, który potrafił z czwartego pola zamknąć całą stawkę. Przypomnijmy, że urodziny w Śremie zawodnik zapisał obok swojego nazwiska sześć "oczek" oraz jeden bonus. - Żaden zespół nie postawił się Motorowi tak, jak Unia. Mimo wszystko to boli. 40 "oczek" nic drużynie nie daje. Bez dużych punktów te małe nie mają znaczenia - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: "Mam co robić w życiu". Interesujące słowa Rusieckiego na temat zmiany prezesa Fogo Unii
Nasz rozmówca zastanawia się, co zmotywowała 25-latka do lepszego występu. Być może znaczenie miało pozyskanie do Leszna Bena Cooka. W opinii Krzystyniaka jest to pewnego rodzaju straszak na żużlowców, którzy wcześniej siedzieli spokojnie i myśleli, że mają pewnie miejsce w składzie. Ma on świadomość, że angielskie tory różnią się od tych w Polsce, ale i tak chętnie zobaczyły Australijczyka w akcji.
To mogłoby się wydarzyć już za tydzień w Gorzowie Wielkopolskim. Według 66-latka korzystniejsze będzie wystawienie w składzie na mecz przeciwko ebut.pl Stali najnowszego nabytku niż stosowanie zastępstwa zawodnika za Janusza Kołodzieja.
- Lepiej traktować takie pojedynki ligowe jako poligon doświadczalny i wyselekcjonować sobie grupę żużlowców na końcówkę rundy zasadniczej, żeby zdobyć punkty w potyczkach z bezpośrednimi przeciwnikami - twierdzi.
Z niezłej strony pokazał się także Nazar Parnicki, szczególnie w swoich dwóch pierwszych gonitwach, w których w dobrym stylu pokonał na dystansie Fredrika Lindgrena. 17-latek ostatecznie zdobył pięć punktów oraz jeden bonus w czterech startach.
- Unia zarówno w piątek, jak i w ubiegłym sezonie pokazała, że jej konfrontacje są ciekawsze, gdy jedzie w osłabieniu. Dzięki temu z dobrej strony mógł się pokazać Nazar Parnicki. Gdyby nie kontuzja Janusza Kołodzieja, nie dysponowałby jego sprzętem. Wówczas tej pozytywnej jazdy w wykonaniu Ukraińca by nie było - podsumowuje Jan Krzystyniak.