Żużlowcy Energa Wybrzeża Gdańsk od początku brodzili jak dzieci we mgle i szybko zanotowali olbrzymią stratę do rywala. - Na pewno był to bardzo ciężki mecz. Nie mam wytłumaczenia. Może to, że start się bardziej przesuszył i był zupełnie inny niż na treningu? Polewaczka jeździła cztery godziny i pierwsza seria nas zaskoczyła. Gdy zmieniliśmy motory, innym chłopakom przestało iść, tak jak to bywa w żużlu. Jak ja zmieniłem motocykl na drugi, niby gorszy, to akurat się skleił - powiedział Krzysztof Kasprzak.
Po 8. biegu H.Skrzydlewska Orzeł prowadził różnicą 14 punktów. Później zaczęła się wielka pogoń ze strony gdańszczan. Przed 14. biegiem przegrywali już tylko różnicą czterech "oczek" - Tak myślałem, że to nadrobimy i wygramy wraz z Adrianem Gałą 5:1, ale gdy wszedłem w łuk, zobaczyłem czerwone światło i pomyślałem sobie: nie wierzę. Szkoda, bo jak byśmy to dowieźli, to w byłby remis. Ja w powtórce miałem problemy ze świecą. Jechałem bieg po biegu i miałem już tak zagrzany motor, że zawiodła albo cewka, albo motoplat. Na wejściu w łuk miałem obroty, później motocykl mi zgasł i dobrze, że nie upadłem na bark - wyjaśnił doświadczony zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Zatrudnił Kudriaszowa w jego trudnym okresie. Tak wspomina zmarłego żużlowca
- Każdy się bał zaryzykować, a goście poszli va banque z ustawieniami, bo to oni byli przyjezdni. Nam też łatwiej się dopasowywać na wyjazdach, my mamy problem bo sugerujemy się piątkowym torem. Trzeba potestować, może założyć coś, czego nigdy by się nie spróbowało i to zadziała. Fajnie by było, gdybyśmy kiedyś wszyscy odpalili naraz, jednego dnia. To należy się kibicom i zarządowi - stwierdził Krzysztof Kasprzak.
Przed meczem było zagrożenie walkowerem ze względu na nieregulaminowy tor. Ostatecznie pierwszy bieg zaczął się z 65-minutowym opóźnieniem. - Tor był ciężki. Jak jechało się z tyłu, to nic się nie widziało i do tego były koleiny. Było to widać po wyścigach, zawodnicy z obu zespołów gdy przegrywali start, jechali daleko z tyłu. Tor był wymagający - zaznaczył Kasprzak.
Po sześciu kolejkach Energa Wybrzeże ma zaledwie punkt. - Sytuacja nie jest kolorowa, ale mieliśmy teraz spotkanie w szatni. Nie jest powiedziane, że nie wygramy na wyjeździe. Będziemy dużo trenowali. Teraz mamy mecz w Rybniku, a następnie dwa mecze pod rząd u siebie. Będziemy dalej pracowali. Kto wygra start, ten wygrywa bieg, więc nie ma co przerzucać w sprzęcie. Żużel dziś to jazda gęsiego - podsumował.
Czytaj także:
Gapiński zdradził, co powiedział Gale
Szalony pościg Wybrzeża. Zadecydował 14. bieg